i was wrong || s.m ✔

بواسطة laurenxwilson

177K 10K 6.3K

Wszyscy mamy tajemnice.. Czasami są tak wielkie, że sami stajemy się jedną z nich. Żyjemy w bezpiecznym koko... المزيد

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37
coś nowego c:
NOWE OPOWIADANIE

21.

4.3K 302 166
بواسطة laurenxwilson


Natrętny dźwięk przychodzącego połączenia gwałtownie wyrwał mnie ze snu. Zmarszczyłam czoło i głośno jęknęłam. Zza okna dobiegał oślepiający biały blask, zamiast niebieskiego nieba zobaczyłam bezbarwną plątaninę chmur. Zmrużyłam oczy, próbując wymacać telefon wśród pościeli. Kogo diabli nieśli o tak wczesnej porze? Byłam pewna, że nie ma nawet dziewiątej. A nie zdążyłam jeszcze zaspokoić swoich wymaganych 7 i pół godziny snu, żeby nie zabijać wszystkich żywych stworzeń w zasięgu rąk.

Zerknęłam na ekran.

Przychodzące połączenie: Shawny


***


Na dworze było zimno.

Taka była moja jedyna myśl, kiedy wyszłam z domu ubrana jedynie w koszulkę i krótkie spodenki.

Spojrzałam w niebo, które wisiało nisko nad moją głową, mogąc w każdej chwili lunąć deszczem.

Zmarszczyłam brwi.

Może lepiej wrócić do domu po bluzę?

W momencie, kiedy stwierdziłam, że to całkiem dobry pomysł, z budynku obok wyszedł wysoki brunet w bluzie z szarym kapturem zarzuconym niedbale na lekko pofalowaną grzywkę. Trzymał ręce w kieszeniach spranych spodni. Kiedy mnie zobaczył, jego twarz trochę się rozpogodziła. Zmierzył mnie uważnym wzrokiem od góry do dołu, ściągając ciemne brwi. Odwrócił się na pięcie i wszedł z powrotem do swojego domu, aby po kilku sekundach wrócić, trzymając w dłoniach identyczną bluzę jak jego, tylko niebieską.

- Cześć, krewetko - uśmiechnął się do mnie, podając mi sweter.

- Dzięki - mruknęłam, z wdzięcznością chwytając cieplejszą część garderoby, którą z każdą kolejną sekundą potrzebowałam coraz bardziej. Jakby lato postanowiło zrobić sobie wolne i postawić na zastępstwo deszcz i temperaturę nie przekraczającą piętnastej kreski powyżej zera.

Shawn spojrzał na mnie, uśmiechając się półgębkiem.

- No co? - mruknęłam, rumieniąc się głupio i nie mogąc nic na to poradzić.

- Nie, nic - odparł, kręcąc głową wciąż z wyraźnym uśmiechem na ustach. - Ładnie wyglądasz.

Miałam za sobą nieprzespaną noc i pełną emocji rozmowę z Mikołajem, na dworze było drażniąco bezbarwnie i pochmurno, a sama nie miałam na sobie grama makijażu, bo nie chciało mi się malować.

Postanowiłam pozostawić jego uwagę bez komentarza, bo wiedziałam, że chce mi tylko poprawić humor. Rozstaliśmy się zeszłego dnia w dość nieprzyjemny sposób. Powiedziałam mu, że muszę porozmawiać ze swoim chłopakiem, a on nie wyglądał na uszczęśliwionego tym faktem. Z jednej strony, nic mu do tego nie było. Ale z drugiej, nie chciałam tracić dobrego przyjaciela na rzecz jakiejś głupiej sprzeczki. Dlatego miałam zamiar zrobić wszystko, żeby ten dzień był udany.

- Gdzie idziemy? - zapytałam, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy, mimowolnie myśląc o tym, ile razy to dłonie Shawna spoczywały w tym miejscu.

- Najpierw pojedziemy - odparł tajemniczo, wyciągając z kieszeni kluczyki i zakręcając nimi o swój palec. - A potem zobaczysz.

Nie pozostało mi nic innego, jak podążyć za chłopakiem. Czułam rosnącą ekscytację. Może nie powinnam, ale cieszyłam się, że spędzę z nim ten dzień. Kolejny zresztą. Dotarło do mnie, że Shawn stałym punktem w rozkładzie mojego dnia.

Shawn otworzył mi drzwi, a zaraz potem wgramolił się na siedzenie kierowcy. Jechaliśmy w milczeniu przez kilka minut, mijając bliźniacze budynki, dziwnie szare w stłumionym świetle poranka. Taka pogoda wprawiała mnie w melancholię, ale na swój specyficzny sposób lubiłam ją. Zieleń drzew była intensywniejsza, czerń drogi głębsza...

- Chcesz czegoś posłuchać? - dobiegło mnie pytanie zza pleców, kiedy siedziałam odwrócona prostopadle do okna, obserwując klucz lecących ptaków.

- Hm? - wyrwałam się z rozmyślań, spoglądając na Shawna, który podłączał swój telefon do radia samochodu.

Chłopak nie odpowiedział, ale zamiast tego z głośników dobiegły mnie delikatne dźwięki gitary. Po kilku sekundach usłyszałam cichy głos.


You've got my heart
But I can't let you keep it, babe
'cause I won't be sure that I can stay

And don't waste your time
Trying to pull me in
'cause I'm just a mess
You don't want to fix

Just promise me one thing that you won't forget
But for now kiss me softly before I say

And don't be a fool
And wait on me darling
I know that you don't want to hear this
But I'm always on the move

And don't be a fool
And say that you love me
Cause you'll find a man
Who will stand by your side
And will be there for you


Nie słyszałam wcześniej tej piosenki. Kiedy się skończyła, spojrzałam na chłopaka, nucącego nadal cicho pod nosem i stukającego w kierownicę niebotycznie długimi palcami.

- To... twoja nowa piosenka? - zapytałam, nie do końca ogarniając co się właśnie stało. Czy Shawn właśnie puścił mi swój nowy utwór, który jeszcze nie został oficjalnie opublikowany?

- Mhm - kiwnął głową, nie odrywając wzroku od drogi.

- Piękna - odparłam.

Nie kłamałam. Słowa kompletnie wgniotły mnie w fotel. Dodatkowo miałam wrażenie, że mówią o mnie i o Mikołaju. Że nie powinien na mnie czekać. Ale skąd Shawn mógł wiedzieć, co działo się obecnie pomiędzy nami? Czy był to zwykły zbieg okoliczności, czy wszystko jakoś zaplanował? Domyślił się, jak potoczyły się sprawy i jak rozdarta byłam?

Dostrzegłam uśmiech na jego twarzy, który starał się ukryć.

- Dzięki. Twoja opinia wiele dla mnie znaczy.

Poczułam bolesne ukłucie w środku.

Wiedziona instynktem pochyliłam się w jego stronę i pocałowałam go delikatnie w policzek. Nie żebym czekała tylko na okazję, żeby to zrobić.

- To ja dziękuję - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. - Boże, czy ja właśnie słyszałam przedpremierowo piosenkę Shawna Mendesa? Moja wewnętrzna fangirl musi się uspokoić, bo to dla niej zbyt wielkie przeżycie.

Czy ja właśnie pocałowałam Shawna Mendesa w policzek? Moja wewnętrzna fangirl musi spróbować opanować szał macicy i nie zejść na zawał.

Chłopak roześmiał się głośno. Chwilę później zatrzymał auto na jakimś małym parkingu.

Uniosłam brwi.

- To tutaj?

- Prawie - odparł, chowając kluczyki do kieszeni i wyskakując z auta. Zmarszczyłam czoło w powątpiewaniu, ale nie zapytałam o nic więcej. Wyszłam z samochodu i stanęłam obok chłopaka. Właśnie wysyłał komuś pospiesznie pisaną wiadomość. Udawałam, że przypatruję się okolicznym domom, ale jednocześnie zerkałam mu przez ramię. Zanim zablokował telefon i schował go do spodni, dostrzegłam nazwę kontaktu, do którego ją wysyłał.

Droga Lauren, czy mogłabyś łaskawie spierdalać i nie niszczyć mojej wycieczki w nieznane?

Nie?

Mendes ruszył w prawo, więc i ja poszłam w prawo. Dorównałam mu kroku i spojrzałam w dół na jego luźno wiszące ręce.

Nie chciałbyś tak chwycić mojej rączki w swoją?

Zamknij się mózgu.

Wsunęłam dłonie do obszernej kieszeni granatowej bluzy, aby nie zrobiły samowolnie czegoś głupiego.

- Gdzie jesteśmy? - zapytałam, przerywając ciszę.

- Nadal w Pickering, ale w części nad jeziorem Ontario.

- Zabrałeś mnie nad jezioro?

- Zabrałem cię na moją ulubioną plażę. Fakt faktem, myślałem, że będzie lepsza pogoda, no ale trudno. Widok jest równie piękny i w słońcu, i w deszczu.

Szliśmy środkiem ulicy, po której nie przejechało dotychczas ani jedno auto. Okolica wydawała się wyludniona, pewnie wszyscy jeszcze spali albo byli w pracy. Czułam się, jakbym spacerowała przez miasto duchów.

Po kilkunastu minutach spokojnego marszu, dostrzegłam skrawek niebieskiej wody. Ontario wyglądało dla mnie jak ocean. Brakowało tylko szumu morza i mew, które zawsze zjadały mi lody. Wąska linia plaży ciągnęła się aż po horyzont. Gdzieniegdzie leżały odłamki skał i większe kamienie, które porastał mech. I ani śladu ludzi.

- Czemu tu jest tak pusto?

- To mało popularna plaża, zbyt dużo kamieni, żeby opalać się bez zrobienia sobie krzywdy. Ale ja lubię tu przyjeżdżać, żeby sobie pochodzić i pomyśleć.

Pokiwałam głową. Dobrze go rozumiałam, bo też lubiłam czasami pobyć sama.

Shawn zeskoczył po kilku kamieniach w dół. Zatrzymałam się i obserwowałam, jak szybko się przemieszcza. Po chwili odwrócił się do tyłu i wyciągnął do mnie rękę.

- Idziesz?

Odtworzyłam jego drogę i zatrzymałam się gwałtownie, prawie na niego wpadając. Przytrzymał mnie lekko za ramiona i uśmiechnął się półgębkiem. Chwycił mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę.

- Żebyś sobie nic nie zrobiła - wyjaśnił beztroskim tonem. Podniósł nasze dłonie i wplótł swoje palce w moje, nieprzerwanie patrząc mi w oczy. Nie uciekłam przed jego spojrzeniem, to on pierwszy opuścił wzrok, lekko zmieszany, patrząc na kamienie pod nogami.

Zagryzłam wargę, próbując powstrzymać uśmiech.

Dobrze było czuć jego silną dłoń mocno oplatającą moją, jego kciuk delikatnie pocierający wrażliwą skórę, przez co czułam przyjemne ciepło spływające po całym ciele.

Spacerowaliśmy powoli, lawirując między skałami, z każdym krokiem oddalając się coraz bardziej od cywilizacji. Zanim się obejrzałam, wokół siebie widziałam tylko brudnoniebieską wodę jeziora, kamienistą plażę i las rysujący się gdzieś przed nami. Byłam tylko ja, Shawn i krzyczące ptaki nad nam. A jednak się pojawiły, małe skurwysynki.

Oddychałam czystym powietrzem, rozkoszowałam się cichym pluskiem wody i obecnością chłopaka obok mnie. Postanowiłam nie myśleć o niczym. Zostawić wszystkie te sprawy, które nie dawały mi spać w nocy na brzegu plaży i zapomnieć o nich, przynajmniej na tę krótką chwilę.

W pewnym momencie Shawn usiadł na piasku, opierając plecy o duży kamień.

- Chodź tu.

Przycupnęłam tuż obok niego, podciągając nogi pod brodę. Mimo tego, że jego duża bluza mocno mnie grzała, to moje gołe nogi nadal wystawione były na podmuchy zimnego powietrza. Potarłam łydki dłońmi, ale niewiele to pomogło.

Chłopak objął mnie ramieniem, mocno do siebie przyciągając i tym samym chroniąc mnie przed wiatrem. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej, a on swoją przysunął do mojego policzka. Jego miękkie loki łaskotały moje czoło. Skuliłam się jeszcze bardziej i przylgnęłam do jego torsu. Był taki ciepły i... miękki. Myślałam, że ta kupa mięśni będzie twarda jak stał, ale kiedy moje dłonie gładziły mimowolnie jego ciało, czułam tylko miękkość jego skóry.

Przymknęłam oczy, skupiając się na ręce Shawna kreślącej na moich plecach małe wzorki.

Było idealnie.

Siedzieliśmy w milczeniu całą wieczność, obserwując jak szary horyzont powoli ciemnieje i chmury przybierają coraz mroczniejsze barwy. Nie trwało to długo, jak z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu.

Zerwaliśmy się z piasku i szybkim krokiem ruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem nie było czasu na powolny spacer za rękę, i ja i Mendes chcieliśmy za wszelką cenę uciec przed deszczem. Ja w szczególności, bo nie do końca uśmiechało mi się paradowanie przed Shawnem z afro na głowie. Może Cecily pasowało takie uczesanie, ale mi zdecydowanie nie.

Oczywiście nie mogło być inaczej. Mimo naszych wysiłków, ulewa i tak złapała nas w połowie drogi. Z chmur polały się ogromne, ciężkie krople, przemaczające nas w kilka sekund do suchej nitki. Stałam na pustej drodze, kilkanaście metrów od samochodu.

Odwróciłam się do tyłu, szukając wzroku chłopaka. Nadbiegł zdyszany chwilę po mnie i oparł dłonie o kolana, próbując złapać oddech. Podniósł oczy, marszcząc brwi próbując dojrzeć coś przez przylepioną do czoła grzywkę. Wyglądał żałośnie.

Parsknęłam niepohamowanym śmiechem, próbując wyobrazić sobie jak bardzo źle wyglądam ja. Mina chłopaka wyrażała stuprocentową dezaprobatę.

Rozłożyłam szeroko ramiona nie próbując już uciekać. Krople deszczu spadały mi na dłonie, moczyły twarz i wpadały do butów. Zrzuciłam kaptur i pozwoliłam, żeby moje włosy spłynęły mokrą kaskadą na plecy. O makijaż nie musiałam się martwić - jednak opłacało się rano nie malować. Przespacerowałam kilka metrów, najpierw spokojnie, a potem pchnięta jakimś pierwotnym instynktem, zaczęłam tańczyć. Nigdy tego nie robiłam, a na pewno nie w obecności innych ludzi. Ale w tamtym momencie wydawało mi się to najodpowiedniejszą czynnością w zaistniałej sytuacji. Śmiałam się jak szalona, wirowałam pomiędzy kałużami.

Aż gdzieś obok huknął piorun.

Pisnęłam, czując lekkie drżenie ziemi. Momentalnie rzuciłam się do auta, kątem oka rejestrując, że Shawn zrobił to samo. Zatrzasnęłam drzwi i odcinając od siebie dźwięk deszczu, zostałam ogłuszona przez ciszę.

Spojrzałam w bok i dostrzegłam, jak Mendes zaciska wargi.

- Boisz się burzy?

- Nie.

Kiedy kolejny grzmot wstrząsnął autem, Shawn chwycił kurczowo kierownicę i ledwo powstrzymał głośne jęknięcie.

Ta, jasne.

Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Teoretycznie, znajdujemy się w najmniej narażonym na trafienie piorunem miejscu. Gumowe opony są izolatorami, czyli...

- Nie pomagasz, Laura - pokręcił głową.

Zamknęłam usta.

- A ty się nie boisz?

Odwróciłam się ponownie w jego stronę.

- Burzy?

- Mhm...

- Nie - pokręciłam głową, zerkając przez okno. - Uwielbiam burzę. Jest taka... nieprzewidywalna. Przychodzi znikąd, robi spustoszenie w kilka minut, a chwilę później nie ma po niej ani śladu.

Złapałam go na przyglądaniu mi się.

- Jak dla mnie to tylko pioruny, które mogą spalić ci dom albo porazić prądem na śmierć.

Uśmiechnęłam się krzywo.

- Widzisz, Shawn. My po prostu inaczej patrzymy na świat.

Chłopak zagryzł wargi.

Odwróciłam się w stronę okna, obserwując, jak ciemne chmury powoli odsuwają się od nas.

- Jedźmy do domu.

Mendes posłusznie odpalił silnik.

Droga minęła nam w milczeniu, a potem rozeszliśmy się bez słowa.




***


Dacie mi jakieś słowa otuchy, bo mam wrażenie, że nikomu się to opowiadanie nie podoba.

واصل القراءة

ستعجبك أيضاً

203K 9.8K 84
~Tłumaczenie manhuy z angielskiego na polski~ Autor: Anjeo Redaktor: 麦田 ~Opis~ Jako zwykła dziewczyna ma oczy, dzięki którym widzi śmiertelność innyc...
8.1M 262K 45
Gdy dwoje największych wrogów w szkole postanawia udawać parę. Tak, dramat murowany. ____________ © Pizgacz, 2016/2017; first version "Girls Love Ba...
Hateful Love بواسطة Miula

أدب المراهقين

1.5M 33.2K 33
Veronica i David od zawsze przepełniali się nienawiścią. Odkąd tylko pamiętali próbowali trzymać się od siebie z daleka, ponieważ próby jakiegokolwie...