i was wrong || s.m ✔

By laurenxwilson

177K 10K 6.3K

Wszyscy mamy tajemnice.. Czasami są tak wielkie, że sami stajemy się jedną z nich. Żyjemy w bezpiecznym koko... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37
coś nowego c:
NOWE OPOWIADANIE

8.

4.4K 255 86
By laurenxwilson


- Laura, w tej chwili na dół!

Podniosłam wzrok znad laptopa, na którym nadrabiałam zaległe odcinki "The 100". Głos wołający mnie z dołu nie był zbyt łagodny. Zdziwiona wyszłam z pokoju, czując w brzuchu lekki ucisk. Czemu moja mama jest taka zdenerwowana? Przecież nic nie zrobiłam...

Zeszłam schodami w dół, dokładnie analizując przebieg ostatnich kilku dni. Jedynym odstępstwem od normy było moje wyjście na imprezę, ale przecież wszystko skrupulatnie zatuszowałam.

- Co się dzieje? - spytałam wchodząc do salonu. Od razu wyczułam powagę sytuacji. Na skórzanych kanapach siedziały wyraźnie smutna Amanda i moja mama, lekko rozbawiony Eddie opierał się o framugę, a Lucas z pogardliwą miną wpatrywał się we mnie z fotela. Zauważyłam, że jego oko jest całe fioletowe, a dolna warga rozcięta. Posłałam mu pytające spojrzenie, na co on tylko wykrzywił wargi.

- Powiedz mi, drogie dziecko - zaczęła moja mama - czy tak trudno było mi powiedzieć?

- Ale o czym? - spytałam, mierząc ją niepewnym wzrokiem. Cała jej postawa świadczyła o tym, jak bardzo jest wściekła.

- Ty już lepiej nie udawaj - syknęła Amanda. Aż zamrugałam z wrażenia. Amy? Mówiąca do mnie takim oschłym tonem? - Lucas powiedział mi to wszystko, o czym zabroniłaś mu mówić.

- Może mi ktoś wytłumaczyć o co wam wszystkim chodzi? - zapytałam zirytowanym tonem. Coś tu było nie tak.

- Luc, może przypomnisz Laurze co takiego zrobiła zeszłego dnia?

- Chętnie posłucham - oznajmiłam, krzyżując ręce na ramionach. O co, do cholery, tym ludziom chodziło? O Shawna?

- Ja też się chętnie dowiem po co tu jestem, bo jak na razie nie mam pojęcia, o czym wy dwie mówicie - roześmiał się Eddie, wskazując palcem na moją mamę i Amandę.

- Dobrze, mamo - blondyn przytaknął głosem męczennika. "Och, proszę cię", pomyślałam. - Tato - zwrócił się do mężczyzny przy drzwiach - wiem, że może to zabrzmieć nieprawdopodobnie, ale uwierz, to prawda. Na wczorajszej imprezie dałem jej mnie upić.

- Czekaj, co? - zaprotestowałam, podchodząc do kanapy. - O czym ty mówisz człowieku? Sam się schlałeś jak świnia!

- Laura, uspokój się! - skarciła mnie matka. Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia.

- Nie pamiętam dokładnie co się stało - Lucas kontynuował swój idiotyczny wywód, który miał tyle wspólnego z prawdą, co to, że Kim Kardashian kupiła sobie słonia i jeździła na nim ubrana w piżamę w różowe króliczki po ulicach Nowego Jorku. - Wiem tylko tyle, że w pewnym momencie Laura zaczęła krzyczeć bez powodu, że się do niej dobieram, a ja nawet jej nie dotknąłem. Podrapała mnie całego, a potem przybiegło dwoje chłopaków, którzy niby chcieli ją ratować. Byłem zbyt pijany, żeby się bronić, a oni to wykorzystali i mnie pobili. Dean wyrzucił mnie z imprezy i musiałem sam, bez auta, wrócić w nocy i po pijaku do domu.

Lucas przybrał minę bezbronnego pieska i opuścił wzrok. Nie wytrzymałam i parsknęłam głośnym śmiechem. Śmiałam się tak bardzo, że łzy stanęły mi w oczach. Nikt jednak nie podzielał mojego entuzjazmu, więc odchrząknęłam i zaczęłam przyglądać się swoim paznokciom. Musiałam koniecznie je wypiłować i pomalować. Tylko na jaki kolor...

- Woooow, niezłą sobie bajeczkę wymyśliłeś - skwitowałam z kpiącym uśmieszkiem. - Jeszcze coś?

W pokoju zapanowała niezręczna cisza, zakłócana tylko pochlipywaniem Amandy. Poważnie?

- Powiedz mi, droga panno, dlaczego nic nam o tym nie powiedziałaś? - zapytała moja mama, wpatrując się we mnie morderczym wzrokiem.

- Jak miałam wam powiedzieć, skoro to wszystko nieprawda? - zaśmiałam się szyderczo.

- To niby skąd Lucas ma te wszystkie siniaki i zadrapania? - zauważyła Amanda.

- Nie wiem, może wpadł w jakieś krzaki - wzruszyłam ramionami.

- Skarbie, jego wersja jest sto razy bardziej realistyczna niż twoja - podsumowała moja matka. - Mamy ci uwierzyć, że poprosiłaś kolegę o podwóz, bo się źle poczułaś, a Lucasa zostawiłaś, nie chcąc mu psuć zabawy?

- Naprawdę w to wierzysz, mamo?

- Tak, kochanie. Powinnaś się wstydzić. Wiedziałam, że jesteś nieprzewidywalna, ale żeby aż tak... Nigdy nie podejrzewałabym cię o coś takiego.

- Nie mogę uwierzyć, że mogłaś zaplanować coś takiego. Rozumiem, że można za kimś nie przepadać, ale żeby chcieć specjalnie komuś zrobić krzywdę... Mało brakowało, a Luc wylądowałby w szpitalu - wtrąciła Amanda płaczliwym tonem.

- Słuchajcie mnie. Niby po co miałabym coś takiego zrobić Lucasowi? - zauważyłam, licząc, że podważę ich pewność siebie.

- Chciałaś się zemścić za to, że żartowałem z ciebie w naleśnikarni - wtrącił Lucas. - I za to, że musiałem wszędzie z tobą iść, bo nie miałaś prywatności. Po prostu chciałaś się mnie pozbyć. Uszkodzić, żebym nie mógł cię dłużej pilnować.

- No chyba sobie żartujesz! - krzyknęłam i podeszłam do tego gnojka, siedzącego najspokojniej w świecie w fotelu. - Nie zrujnujesz mi w ten sposób opinii, choćby nie wiem co - wysyczałam z nienawiścią.

- Sama ją sobie zrujnowałaś, słonko - odparł. Ostatnie słowo wypowiedział szeptem tak, że tylko ja go usłyszałam. Miałam ochotę przywalić mu w ten jego idealny nos.

Zamiast tego wybiegłam z pokoju, porywając telefon i dżinsową kurtę wiszącą w holu. Wyszłam na dwór, z całych sił trzaskając drzwiami.


helloitsme: Musimy natychmiast pogadać.

ceelici: Będę za 10 min pod twoim domem.

helloitsme: Nie możemy gadać u mnie.

ceelici: To idź w kierunku domu Deana, zgarnę cię po drodze.

helloitsme: Okay

helloitsme: Dziękuję

ceelici: Nie ma sprawy :D


***


- Co ty gadasz? - krzyknęła Cecily, kiedy już streściłam jej całą historię. - Dlaczego ten idiota zamiast zatuszować całą sprawę, zwalił winę na ciebie?

- Nie mam pojęcia - pokręciłam głową. - Nie ogarniam logiki tego człowieka.

- W życiu bym go nie podejrzewała o coś takiego. Co za dupek.

Przez chwilę szłyśmy w milczeniu. Wpatrywałam się w czubki swoich zdartych butów, kopiąc napotkane po drodze kamienie, wyobrażając sobie, że każdy z nich ma twarz Lucasa.

- Co zrobisz, kiedy wrócisz do domu? - zapytała Cecily, kiedy usiadłyśmy na ławce na placu zabaw dla dzieci.

- Nie wiem - wymamrotałam. - Na prawdę. Nawet moja własna matka mu uwierzyła. A przecież ta bajeczka kompletnie nie ma sensu!

- Może nawet trochę ma... - przyznała dziewczyna, wzdychając głęboko. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.

- Nie rozumiem.

- Lucas faktycznie pobił się z dwoma chłopakami. Nie wiem dokładnie o co poszło... ale porządnie mu się oberwało. Pewnie wykorzystał ciebie jako wymówkę.

- A oni uwierzyli, bo miał te wszystkie siniaki i zadrapania... Boże, nie wierzę, że on naprawdę to zrobił! - krzyknęłam, dając upust swojej frustracji. Naprawdę aż tak bardzo zależy mu na tym, żeby zniszczyć mi tu życie?

- Nie spodobało mu się to, że go odtrąciłaś. Tacy chłopcy są źli, kiedy nie dostają tego, czego chcą, Laura - zauważyła Cecily, patrząc mi w oczy. Białka jej oczu wyraźnie odcinały się od ciemnej skóry.

- Tylko co ja mogę za to? - zapytałam, choć nie liczyłam na odpowiedź. - Jak na niego patrzę, chce mi się rzygać. Jak mogłabym być z kimś takim?

- Obawiam się tylko, że on nie odpuści tak szybko - dodała Cecily zaniepokojonym tonem. Wiedziałam, że ma rację.

- To co mam zrobić? - spytałam, desperacko pragnąc uciec od tego człowieka, choć zdawałam sobie sprawę, że na to już za późno.

- Nie wchodź mu w drogę. I ignoruj go dalej - zaproponowała, po czym wzruszyła ramionami. - I pisz do mnie, proszę, jeśli będzie się coś działo.

- Teraz mam tylko ciebie, Cecy - wyznałam. - Nikt inny mi przecież nie pomoże.

Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie smutno. Siedziałyśmy w ciszy, patrząc na opuszczone huśtawki, którymi od czasu do czasu kołysał wieczorny wiatr. Słońce powoli zachodziło, a powietrze robiło się coraz chłodniejsze. Kiedy już nawet kurtka nie była w stanie ochronić mnie przed zimnem, postanowiłyśmy wracać. Cecily odprowadziła mnie do miejsca, z którego byłam w stanie trafić samodzielnie do domu. Przytuliłam ją mocno na pożegnanie, ciesząc się, że przynajmniej ona stanęła po mojej stronie. Patrzyłam na burzę kręconych włosów na jej głowie, podskakującą radośnie z każdym jej krokiem. Kiedy zniknęła z mojego pola widzenia, wsunęłam ręce do kieszeni i niechętnie poszłam przed siebie. Po kilku minutach stanęłam przed drzwiami. Wzięłam głęboki wdech, jednocześnie podejmując może idiotyczną, a może słuszną decyzję. Musiałam porozmawiać z Lucasem.


***


Weszłam do jego pokoju bez pukania, zastając go leżącego na łóżku, bawiącego się piłką do koszykówki. Stanęłam przed nim, krzyżując ręce na ramionach.

- Czego pragniesz, słonko? - zapytał z kpiącym uśmieszkiem, rzucając piłkę do kosza wiszącego nad drzwiami. Oczywiście trafił.

- Jeszcze raz nazwiesz mnie słonkiem, a przyjebię ci tą piłką w ryj, to po pierwsze - wysyczałam z nienawiścią. Wyraz jego twarzy wskazywał na to, że chyba troszkę się zdziwił. - A po drugie, wytłumacz mi, do cholery, - zaczęłam podchodząc bliżej - po co każesz mi milczeć, a potem sam wszystko wygadujesz, oczywiście według własnej wersji?

Chłopak wstał z łóżka i stanął naprzeciwko mnie. Nasze twarze dzieliła odległość kilkunastu centymetrów, ale ja nie miałam zamiaru się cofać. Nie dam mu się stłamsić.

- Słuchaj, młoda - zaczął nerwowym szeptem. - Gdybyś faktycznie nikomu nie powiedziała, nie zaczynałbym nawet tematu. Powiedziałbym, że oberwałem na treningu albo coś w tym stylu. Ale oczywiście musiałaś się komuś wypaplać, bo jakże by inaczej, prawda? - zaśmiał się kpiąco. - No pomyśl tą swoją śliczną główką - dodał słodkim głosem, od którego zaczęło mnie mdlić.

- Cecily? Serio? O nią ci chodzi? - zapytałam, choć znałam odpowiedź. Niby o kogo innego mógłby mieć pretensje. - Obiecała mi, że nikomu nie powie.

- Nie znasz jej tak jak ja - odparł. - Może na razie jej ufasz, ale wiedz, że jest najbardziej fałszywą osobą jaką znam. Na milion procent w końcu by się wygadała, a potem i ja i ty mielibyśmy problemy.

- Mówisz tak, żeby zmniejszyć swoje poczucie winy - zaśmiałam się. - Jesteś żałosny, Lucas. Nie ośmieszaj się.

- Trzymaj się od niej z daleka, dobrze ci radzę. Jeszcze mi podziękujesz - powiedział z krzywym uśmiechem.

- Jak na razie to od ciebie chciałabym się trzymać z daleka - odparłam nienawistnym tonem.

- Moja matka nie jest pamiętliwa, mój ojciec śmiał się z tej sytuacji, a twojej mamie też minie - powiedział. - Nie będę drążył tematu, a ty nie będziesz się wychylać. Sprawa minie, a my wyjdziemy z tego bez szwanku.

- Chyba ty, ja już swoje dostałam - roześmiałam się kpiąco. - Daruj sobie Lucas. Przyjdź do mnie, jak zmądrzejesz, albo nabierzesz trochę ludzkiej przyzwoitości.

- Nie miałem innego wyjścia - zaprotestował.

- Zawsze jest inne wyjście - odparłam, kręcąc głową. - Jesteś po prostu egoistycznym gnojkiem, myślącym tylko o sobie. Przegrałeś sobie u mnie.

Nie czekając na jego odpowiedź, wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Nie mogłam uwierzyć w to, że ten glonojad uważa, że nic takiego nie zrobił. Miałam ochotę krzyczeć na samą myśl o tym. Ręce mi się trzęsły, a oczy gwałtownie wypełniły się łzami wściekłości. Ledwo widząc, otworzyłam drzwi swojego pokoju, osunęłam się po ścianie i wybuchłam płaczem.


***


helloitsme: hej, kochanie

helloitsme: żyjesz?

helloitsme: Mickey

helloitsme: Mikołaj

helloitsme: odezwij się do mnie

helloitsme: tęsknię

helloitsme: bardziej niż kiedykolwiek




***


Ten rozdział ssie i to mocno (bo nie ma mendesa xd)

ale następny powinien pojawić się w niedzielę :D i będzie lepszy, promise

przepraszam, jeśli są jakieś błędy, ale tak bardzo nie chce mi się go czytać ponownie i publikuję go od razu po napisaniu XD

leń ze mnie

no cusz





Continue Reading

You'll Also Like

451K 2.3K 4
Scarlett nie widziała Dominica od roku, a rany w jej sercu już prawie się zagoiły. Obiecała sobie, że nigdy więcej nie pozwoli mu się do siebie zbliż...
367K 10.3K 35
Dwudziestoletnia Laura dostaje zaproszenie do posiadłości pewnego dziedzica fortuny. Czy odważy się i pójdzie? Czy zwykły bal charytatywny przerodzi...
59.7K 5.6K 40
Kosmiczna ekspedycja dociera na orbitę odległej planety, by ustalić przyczynę zniknięcia poprzedniej misji. Wkrótce jednak przebudzone zostaje coś, c...
94.5K 8.4K 16
Po pięciu latach w Azkabanie i ośmiu na wygnaniu, owiana złą sławą Lux Hardbrooke powraca do świata czarodziejów. Dumbledore podejmuje kontrowersyjną...