Milionerka

By AntoinetteRat

84.7K 5.2K 244

Milionerka Po tragicznej śmierci rodziców, Marisa zamieszkała z ciotką i jej nieznośną córką. Dziewczyna nie... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
ZAPROSZENIE

Rozdział XXII

1.8K 148 4
By AntoinetteRat

Jak tylko Fabian wszedł do hotelowego pokoju, odłożył na stół broń – tak na wszelki wypadek. Wojciechowski już na niego czekał.

– Zacznijmy od tego, co robiłeś z gliną w szpitalu – rzucił.

– Mówiliśmy prawdę, twój wuj dzień wcześniej zaprosił nas na spotkanie.

– Po co?

– Przedstawił nam sytuację i opowiedział o twojej siostrze.

– Czyli?

– Że jej utonięcie to nie wypadek i chcąc ją odnaleźć, wpakowałeś się w kłopoty. Mieliśmy się spotkać kolejnego dnia, ale... – urwał.

Fabian usłyszał za sobą czyjeś kroki i zanim się obrócił, zdążył chwycić pistolet. Za jego plecami pojawił się policjant, którego spotkał w szpitalu. Mężczyzna uniósł ręce w uspokajającym geście, powoli wyciągnął swoją broń z kabury, położył ją na szafkę, a potem znów podniósł ręce.

– Miało nie być glin.

– Chcemy ci pomóc i przy okazji uwolnić dziewczynę – powiedział spokojnie policjant. – Źle zaczęliśmy.

– Nie mam zamiaru z wami współpracować, siedzicie w tym.

– Posłuchaj – zaczął Wojciechowski. – Gwarantuje ci, że chcemy tylko pomóc.

– Znaleźć twoją córkę?

– Córkę? – Policjant zmarszczył czoło. – Ta dziewczyna to pana córka?

Wojciechowski wziął głęboki wdech.

– Dowiedziałem się niedawno, wróćmy jednak do tematu. Fabian? Dobrze mówię? Proszę, opuść broń.

– Posłuchaj – wtrącił komisarz. – Nie mam nic do czynienia z tymi ludźmi, ale jestem w temacie. Od dawna podejrzewałem, że Adam w tym siedzi. Zbierałem dowody, a potem zachorował i...

– Kłamiesz. Próbujesz zwalić wszystko na niego.

– Już kilka lat mam gang Majora i Roberta na oku, ale do tej pory był nieuchwytny. Teraz jest okazja, więc jeśli jesteś w ich strukturach, to...

– To jestem jednym z nich i do tego stoję za uprowadzeniem Marisy. Chciałem ratować Olę.

– Nikt prócz nas nie musi wiedzieć, jaki miałeś udział w porwaniu. Powiem, że działałeś dla nas pod przykrywką.

– Mam to w dupie, mogę zostać skazany. Chcę tylko, żeby ona wyszła na wolność. Jeśli mnie teraz przymkniecie, to nic nie zdziałasz – zwrócił się do Wojciechowskiego.

– Chodź do salonu – powiedział komisarz i podszedł do drzwi. Fabian poszedł za nim, nie wypuszczając jednak broni z ręki. Na stole leżała teczka. – Otwórz ją. To wszystko, co do tej pory udało mi się zebrać w sprawie Adama, większość dowodów znalazłem w waszym mieszkaniu.

Fabian spojrzał na niego podejrzliwie, po czym zajął miejsce przy stole i odłożył pistolet na blat. Otworzył teczkę i zaczął przeglądać jej zawartość. Większość to fotografie Adama zrobione z ukrycia podczas spotkań z różnymi mężczyznami. Na jednym z nich pojawiła się nawet Saraj.

– Znasz tych ludzi?

Fabian odsunął od siebie dokumenty.

– Kilku – oznajmił rozczarowany tym, co zobaczył. – Podobno byłeś kolegą Adama.

Policjant położył ręce na stole.

– Wiem, czym zajmuje się ten gang. Rozprowadzają prochy i broń, mają na koncie kilka porwań ‒ stwierdził komisarz pewnym głosem.

– Kilka? Wiecie, ilu ludzi przewinęło się przez willę Roberta, odkąd tam jestem? I co, chcesz sam tam wpaść i wystrzelać wszystkich przestępców?

– A ty sam co niby zamierzasz zrobić?!

– A co, jeśli siedzi w tym jeszcze ktoś z policji?

– Mam zaufanych ludzi.

– Skąd wiesz? Z Adamem mieszkałem pod jednym dachem.

Zapadła cisza. Po chwili do stołu podszedł Wojciechowski.

– Musisz pozwolić nam działać.

– Mamy dla ciebie coś jeszcze. – Policjant sięgnął do kieszeni kurtki i wyciągnął z niej kopertę. – Adam zostawił to w swoich rzeczach w szpitalu.

Fabian sięgnął po kopertę i wyciągnął z niej wymiętą kartkę. Zaczął czytać, zdając sobie sprawę z tego, że wcześniej zrobili to obecni z nim mężczyźni.

Skoro to czytasz, to pewnie już wiesz. Nie będę składać wyjaśnień, bo chyba nie da się z tego wytłumaczyć. Nigdy nie chciałem źle dla Ciebie ani Oli, byłeś dla mnie jak syn i zazdrościłem mojemu bratu takiego dzieciaka. Ale ta machina ruszyła, zanim do mnie trafiliście, a z tej drogi nie ma odwrotu. Błędy mojej młodości ciągnęły się za mną całe życie, chciałem was chronić i to też mi nie wyszło. Nie wiedziałem, że oni stoją za śmiercią Oli. To kurewski zbieg okoliczności, że trafiła akurat na takie bestie. Kiedy nabrałem podejrzeń, że to Robert, było już za późno, wtopiłeś się już w ich struktury i wiedziałem, że nie odpuścisz. Bałem się, że mnie znienawidzisz, jeśli powiem Ci prawdę. Zresztą i tak pewnie masz o mnie jak najgorsze zdanie, i słusznie. Jestem tchórzem. Nie mogę jednak odejść, nie ujawniając przed Tobą całej prawdy. Nie zaznałbym spokoju na tamtym świecie, jeśli w ogóle istnieje tamten świat. Zasłużyłem na najgorsze piekło. Nie mogłem pogodzić się z tym, że zniszczyłem życie Tobie i Oli i skazałem Was na stratę rodziców.

Fabian zmarszczył czoło.

Twój ojciec był policjantem jakich mało. Miał solidny kręgosłup moralny, odwagę i nosa do ciemnych typów. To on pierwszy trafił na gang Majora jeszcze zanim Robert wyrobił sobie w jego strukturach wysoką pozycję. Zdobył o nim sporo informacji, którymi się ze mną podzielił. Zrobił to, bo mi ufał. A ja to spieprzyłem. W dniu jego śmierci byłem tam. Ostrzegłem ich, że gliny zastawiły na nich pułapkę podczas przerzutu towaru. Zdradziłem własnego brata i pozwoliłem na to, żeby go zamordowano. Bo byłem tchórzem. Fabian, uwierz mi, że ten obraz dręczył mnie co noc, ale nie mogłem cofnąć czasu. Nie zaopiekowałem się Wami z poczucia winy. Może na początku tak, ale potem Was pokochałem. Rzeczywistość i to, co zrobiłem, zaczęła zacierać się z miłością, jaką z czasem Was obdarzyłem. To brzmi okrutnie, Fabian, ale tak właśnie było. Nikt nie był w moim życiu tak ważny, jak Ty i Ola.

Kiedy dostałem od Roberta wiadomość, że kogoś do mnie przyśle, wiedziałem, że to będziesz Ty. Zawsze do glin wysyłają świeżaków, bo tacy mało jeszcze wiedzą i są dla gangu niewielką stratą, jeśli się ich przymknie. Nie potrafiłbym Ci spojrzeć w oczy, Fabian. Nie zniósłbym tego, bo jestem tchórzem. Komisarz Bejga Ci pomoże. Podejrzewam, że miał już od jakiegoś czasu na mnie oko i nie wiem, dlaczego jeszcze we mnie nie uderzył. Może spowodowała to moja choroba? Kto wie. Był zawsze blisko Twojego ojca i długo drążył temat jego śmierci. Myślę, że do dzisiaj nie wybaczył sobie tego, że nie było go na tamtej akcji. Nie wiedział, że mordercę miał tuż obok siebie. Moje słowa pewnie już nic dla Ciebie nie znaczą. Chcę jednak, żebyś wiedział, że jestem z Ciebie dumny. Zazdroszczę Ci Twojego charakteru i siły. Jesteś jak Twój ojciec – trzymasz się swoich zasad i uparcie dążysz do celu. Szkoda, że nie zobaczę, jak świetnie poradzisz sobie w przyszłości. Przepraszam za wszystko.

Adam

Fabian odłożył kartkę i zamyślił się. Mężczyźni patrzyli teraz na niego ze szczerym współczuciem.

– Adam miał dostęp do leków, prawda? – zapytał komisarz.

Fabian przypomniał sobie, że załatwiał mu antybiotyk dla Marisy. Kiwnął potakująco głową. Wiedział, że to mogło być samobójstwo.

– Twoja siostra była w ciąży. Wiesz, kto był ojcem?

Fabian podniósł na niego wzrok, ale nie odezwał się. Mężczyzna oparł ręce na stole i pochylił się nad nim.

– Nie mam wątpliwości, że ty i twoja siostra jesteście ofiarami gangu Majora, ale uwikłałeś się w poważne kłopoty. Ci ludzie są niebezpieczni i za każdy fałszywy krok możesz zapłacić życiem. Chyba zdajesz sobie z tego sprawę, co?

– Byłeś blisko z moim ojcem? – zapytał nagle Fabian, wciąż analizując treść listu.

– Był moim partnerem.

– Dlaczego nie było cię na tamtej akcji?

– Byłem za granicą. Mój syn przechodził w Berlinie ciężką operację.

– Uratowało ci to życie.

– Ale nie twojemu ojcu.

Fabian gapił się nadal na kartkę papieru. Nie mógł się pozbierać po tym, co przed chwilą przeczytał. Facet, któremu tyle zawdzięczał i którego tak szanował, był zamieszany w śmierć jego ojca?! Zgniótł list, odsunął go od siebie i wstał. Nie powinien nosić takich rzeczy przy sobie, poza tym wszystko już wiedział, a treść tej korespondencji mogła stać się dowodem w sprawie.

– Marisa będzie bezpieczna, zadbam o to.

– A ty? – zapytał biznesmen.

– Jutro pogrzeb mojej siostry. – Fabian zignorował go. – Chciałbym na nim być. – Postawił warunek.

– Załatwimy to.

– Jesteśmy w kontakcie.

– Zaczekaj – zawołał Wojciechowski. – Jeśli coś ci się stanie, to stracimy szansę na odzyskanie Marisy.

– Ktoś ma wszystkie informacje, które zdołałem do tej pory zdobyć – skłamał, zdając sobie jednak sprawę, że musiał kogoś takiego znaleźć. – Jeśli coś mi się przytrafi, to je wam przekaże.

Wyszedł z hotelu i pojechał prosto do klubu na nocną zmianę. Nie miał nastroju na pilnowanie małolatów. Nie mógł znieść myśli, że wokół jest tyle zła, a ludzie się bawią. Śmierć jego siostry i uwięziona Marisa odebrały mu możliwość cieszenia się jakąkolwiek przyjemnością.

– Co jesteś taki przyjebany? – Jeden z gangsterów podszedł do niego, gdy pojawił się przy wejściu. Widywali się tylko w klubie. – Chcesz coś na poprawę humoru? – Wcisnął mu do ręki paczkę z białym proszkiem. – Nie musisz dziękować.

Fabian zgniótł ją, zaciskając pięść. Zaczął zastanawiać się nad tym, jak zaczęła jego siostra. Od kogo dostała pierwsze narkotyki, kto ją poczęstował i dlaczego zdecydowała się na dilerkę.

– Damian! – krzyknął łagodny kobiecy głos. Odwrócił wzrok, jedna z prostytutek stała na schodach prowadzących na piętro, gdzie mieściły się dwa pokoje dla klientów dziewczyn. Widział na jej twarzy przerażenie. Wiedział, że stało się coś złego, więc czym prędzej ruszył na górę.

Wszedł do jednego z pokojów i zamarł. Na środku stał z założonymi rękami facet, który wcześniej dał mu prochy. Wyglądał na wściekłego. W rogu siedziała skulona brunetka w skąpym stroju z cekinów, którą Fabian znał już z widzenia.

– Wstawaj, kurwa! Masz za chwilę następnego klienta! – krzyknął na nią gangster.

Roztrzęsiona dziewczyna podniosła zakrwawioną twarz.

– Co jest? – zapytał Fabian.

– Nic, znowu miała tego popierdolonego klienta. To kumpel Roberta i nie mamy nic do gadania. Weź ją ogarnij i niech wraca do roboty, ja zejdę na dół, ogarnąć kolejkę przy wejściu. Pospieszcie się, nie płacimy laskom za rozpaczanie w kącie.

– Zajmę się tym. – Ściągnął z łóżka koc i okrył nim dziewczynę. – Chodź, uspokój się. Przynieś coś, żeby się umyła – zwrócił się do jej koleżanki. – A ty musisz się ogarnąć i wracać do pracy.

– Nie chcę! Błagam, zabierz mnie do domu! – Brunetka szarpnęła go za koszulkę i wbiła w niego wzrok. Zobaczył w jej zapłakanych oczach histerię. Po raz kolejny odczuł, że zależy od niego czyjeś życie. Nienawidził tego miejsca. Najchętniej wysadziłby je w powietrze.

– Jestem! – Druga dziewczyna wróciła z chusteczkami.

– Zabieram ją do domu.

– Ale... – Prostytutka chciała zaprotestować.

– Powiedziałem. Przynieś jej kurtkę.

Pobita dziewczyna umyła twarz i przebrała się. Kiedy chciał ją wyprowadzić tyłami budynku, spotkał znów gangstera.

– A ona gdzie?!

– Do niczego się nie nadaje, cały czas rzyga. Jak ją dasz klientowi?

Mężczyzna z obrzydzeniem rzucił na nią okiem.

– Bierz to ścierwo.

Wyprowadził prostytutkę i wsiedli do auta. Wiedział, że dziewczyny zajmują jedną z kamienic na obrzeżach miasta.

– Zatrzymaj się – poprosiła nagle, kiedy byli w połowie drogi.

Spojrzał na nią. Była blada na twarzy, z jej wargi zaczęła znów ciec krew. Zjechał na pobocze i jak tylko otworzyła drzwi, to zwymiotowała.

Zerknął na telefon, miał jeszcze plany na dzisiejszą noc. Nie zdawał sobie sprawy, że jego pasażerka spogląda na niego kątem oka. Kiedy upewniła się, że nie jest nią zainteresowany, wyszła powoli z auta.

– Ej! – Chciał powiedzieć, żeby wsiadła z powrotem, ale ta rzuciła się do ucieczki. – Ej! Kurwa! – Fabian wyskoczył z auta. Dziewczyna nie miała z nim szans, tym bardziej w szpilkach na oblodzonej ziemi. Dopadł do niej i szarpnął za rękę. – Co ty robisz?!

Spojrzała na niego z nienawiścią.

– Do samochodu! – rozkazał jej.

Posłusznie wykonała polecenie. Nie odezwali się do siebie przez resztę drogi. Chciał ją w końcu odstawić i zrobić swoje. Nie rozumiał jej zachowania, przecież nie miał zamiaru jej skrzywdzić.

Kiedy dojechali na miejsce, chciał jej pomóc wyjść z auta, poza tym musiał dopilnować, żeby znowu jej nie odbiło i wróciła bezpiecznie do domu. Ta jednak wyszarpnęła się.

– Co ty robisz? Dzięki mnie będziesz teraz leżeć w łóżku, a nie pod jakimś pijanym gachem.

– Mam ci dziękować? Jesteś taki sam jak reszta.

– Taką wybrałaś robotę.

– Wybrałaś? Gówno wiesz! Taplacie się w bagnie, w którym kiedyś sami utoniecie!

– Ty w ogóle widzisz więcej niż czubek fiuta? – zniecierpliwił się. Dzisiejszy dzień dał mu solidnego kopa już któryś raz z rzędu, a na koniec musiał się jeszcze użerać z dziwką.

Dziewczyna zaczęła się trząść, a na jej policzku pojawiły się znów łzy. Obróciła się na pięcie i weszła do kamienicy.

Fabian wziął głęboki wdech i wrócił do auta. Siedział chwilę, gapiąc się w pokryty śniegiem chodnik. Nie poznawał siebie samego. Nigdy wcześniej nie przemawiała przez niego agresja, ale od jakiegoś czasu coraz gorzej radził sobie z emocjami. Wszystko go irytowało i miał wrażenie, że zaczął nienawidzić ludzi. Odczuwanie empatii i zrozumienie zaczęły stawać mu się obce.

– Kurwa... – Wysiadł z samochodu i wszedł do kamienicy. Ku jego zdziwieniu przy wejściu była dyżurka, w której siedziała jedna z dziewczyn z klubu. Wokół panowała cisza.

– Muszę pogadać z laską, którą przed chwilą przywiozłem.

– Ostatnie piętro i pokój w prawo. Możesz wjechać windą.

Nie lubił wind i wszystkie piętra pokonał schodami. Na ostatnim poczuł chłód, jakby gdzieś otwarto okno albo drzwi balkonowe. Przestraszył się, kiedy zdał sobie sprawę, że wieje najprawdopodobniej z pokoju, który wskazała mu pracownica dyżurki. Pobiegł w jego kierunku i zamarł, gdy tylko przekroczył próg.

Dziewczyna, którą przywiózł, stała w oknie na zewnętrznym parapecie, trzymając się ramy. Serce Fabiana zabiło mocniej. Odtworzył w myślach, co się może wydarzyć, kiedy skoczy. Kamienica miała dość pięter, żeby się zabić, a już na pewno połamać się wzdłuż i wszerz.

Pomyślał, czy jej nie podejść i nie złapać, zanim zrobi głupstwo, ale zdesperowana brunetka nagle gwałtownie się odwróciła i zauważyła go. Fabian widział, jak jej nogi ślizgają się po oblodzonym parapecie.

– Po co przyszedłeś? – zapytała trzęsącym głosem.

Zrobił kilka kroków w jej stronę, nadal jednak dzielił ich dość spory dystans.

– Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie.

– To nic nie zmienia.

– Zejdź stamtąd. Pogadajmy.

– Nie mam już siły. Nie mogę tego znieść. Nie daję rady już dla was pracować.

– Nie musisz.

Spojrzała na niego z dezaprobatą.

– Nie wiesz, co mówisz. Chcę to skończyć.

– To nie jest wyjście.

– Ja nie mam wyjścia i dobrze o tym wiesz! Stoisz tu teraz, bo Robert ci nie daruje, jeśli stracicie jedną z nas w taki sposób, ale wiesz co? Chcę tego! Może wtedy w końcu oczy policji zwrócą się na ten jebany burdel!

– Nie zwrócą, mają tam swoich ludzi. Niczym się nie przysłużysz swoją śmiercią. Zejdź i pogadamy tutaj. Albo zabiorę cię gdzieś.

– Nie wypuszczą mnie o tej godzinie, w ogóle nas nie wypuszczacie.

Fabian zmarszczył czoło. Wychodziło na to, że nawet w klubie są dziewczyny zmuszane do prostytucji.

– Mam już dość tego cholernego życia!

– Może będę ci w stanie jakoś pomóc.

– Tańczycie, jak wam Robert zagra.

– Mam na niego wyjebane.

– To co tu w ogóle robisz?!

Spojrzała na niego.

– Co z tą dziewczyną? – zapytała nagle.

– Którą?

– Tą milionerką. Próbowałam ją ostrzec, ale przepadła. Co jej zrobiliście?

Fabian patrzył cały czas na jej zmarznięte nogi. Gdyby nie chciała skoczyć, to nie dzieliłaby się z nim tyloma szczegółami. Wiedział, że musi interweniować. Zrobił kilka kroków w przód.

– Odsuń się!

Nie posłuchał jej i zbliżył się jeszcze bardziej.

– Nic nie wskórasz, ja już podjęłam decyzję!

Zaryzykował i rzucił się w jej kierunku. Jak tylko zauważyła, że się zerwał, puściła ramę okna, a jej zmarznięte stopy zsunęły się z parapetu.

Continue Reading

You'll Also Like

10.5K 1K 29
Tom 1 River Of Blood Nessy Hernandez rozpoczyna dorosłe życie w słonecznej Kalifornii, lecz nie podziela entuzjazmu, tak jak inni uczniowie. Dziewczy...
7K 642 21
-Kontynuacja Szarży- "- On był elementem który łączył nas w jedno... Bez niego nie ma nas jestem ja i ty. - Jak możesz tak w ogóle mówić?! - Wykrzycz...
715K 398 8
Mógł ją ocalić... albo pogrążyć Dziewczyna, którą prześladuje los. Chłopak, którego zdecydowanie powinna unikać Rodzice Lei giną w wypadku samochodow...
69.6K 1.7K 48
Julia zostaje sprzątaczką gangstera czyli Kacpra błońskiego na początku ją źle traktuje ale od samego początku zauważył że jest jakaś inna co będzie...