Milionerka

By AntoinetteRat

84.7K 5.2K 244

Milionerka Po tragicznej śmierci rodziców, Marisa zamieszkała z ciotką i jej nieznośną córką. Dziewczyna nie... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
ZAPROSZENIE

Rozdział XXI

1.8K 146 1
By AntoinetteRat

Fabian zobaczył przed sobą dziewczynę, którą Robert ciągnął po podłodze za włosy. Za nim szedł Tedi i dwóch mężczyzn, których znał z widzenia, ale mijał się z nimi tylko w willi i nigdy nie zamienili ze sobą słowa. Otworzyli drzwi do pomieszczenia, w którym przetrzymywano Marisę. Nowa dziewczyna miała podartą kurtkę i dżinsy. Krzyczała i przeklinała, kiedy Robert rzucił ją na podłogę tuż obok materaca Marisy. Ta nie zawiodła Fabiana – nie szukała z nim kontaktu wzrokowego ani nie szarpała się. Siedziała za to skulona w kącie. Widział, że się boi. On sam nie wiedział, co zamierzał Robert po tym, jak biznesmen odmówił zapłaty okupu.

Próbował wyczytać coś z twarzy Tediego, ale mężczyzna spojrzał na niego przelotnie.

– Tedi, ucisz debilkę, bo zaraz mi uszy pękną! A ja zajmę się księżniczką. – Robert podszedł do Marisy, a Tedi zakneblował nowej usta szmatą, po czym wstał i dołączył do Fabiana analizującego sytuację z kąta pomieszczenia.

Dziewczyna spojrzała na niego przerażona, Fabian widział, jak trzęsą jej się nogi.

– Twój hiszpański wybawiciel rozmyślił się i nie zapłacił. Co ty na to?

– Dam ci moje pieniądze...

– Których nie masz? – zaśmiał się. – Jestem wkurwiony. Czeka cię kara, sama możesz sobie wybrać jaka. Wolisz zimno i mokro czy ciepło i mokro?

Fabian spojrzał pytająco na Tediego, a ten udając, że drapie się po czole, napisał na skroni palcem literę „Z". Marisa i tym razem zachowała zimną krew i spojrzała na każdego z obecnych mężczyzn po kolei, aż w końcu trafiła na Fabiana, który dał jej znać, co powinna wybrać. Ciepło brzmiało bardziej optymistycznie.

– Zimno. I mokro – powiedziała niepewnie.

– Wspaniale. Wyskakuj z ciuszków. Tedi, rozwiąż ją.

Nie protestowała i zrobiła, co jej kazał. Patrzyła w podłogę, nie zwracając uwagi na obserwujących ją mężczyzn.

– Żałujecie, że nie wybrała ciepło i mokro? – zwrócił się do gangsterów. – Ja też.

W końcu Marisa stanęła przed nimi w samych majtkach, zasłaniając rękami piersi. Robert wyciągnął telefon i odszukał kamerkę.

– Dawno nie byłaś na zewnątrz, przewietrzysz się trochę.

– Co? – zapytała przerażona.

– Chyba że chcesz zmienić decyzję.

– Nie – szepnęła i ruszyła przed siebie. Robert cały czas miał ją na oku.

Fabian był wściekły. Szedł za nimi ze ściśniętymi pięściami. Mógłby teraz wyciągnąć broń i po prostu ich wszystkich wystrzelać, mógłby...

– Nie rób głupstw – powiedział cicho Tedi, idąc obok niego. Wiedział, że ten by mu nie pomógł, miał zbyt wiele do stracenia.

Kiedy wyszli na zewnątrz, Robert pchnął na śnieg nagą Marisę. Dziewczyna trzęsła się, kuląc się z zimna.

– Lepiej się postaraj, bo jeśli nie dostanę kasy, to pożegnasz się z życiem!

Przerażona nastolatka zaczęła kaszleć. Fabian widział, jak wpada w panikę i raz po raz zerka na niego, szukając ratunku. Nie mógł do niej podejść, bo wzbudziłoby to podejrzenia Roberta, tym bardziej że gangster już raz zarzucił mu zażyłość z Marisą. Fabian wyciągnął z kieszeni kominiarkę i dyskretnie podał ją Tediemu.

Tedi zrozumiał, o co chodzi, włożył kominiarkę, wyciągnął broń, odbezpieczył ją i podszedł do leżącej na śniegu Marisy. Szarpnął ją za ramię i posadził. Sam usiadł za nią, ogrzewając ją swoim ciepłem. Lewą rękę trzymał na jej nagich plecach. Fabian miał nadzieję, że przy Tedim nieco się uspokoi.

Robert wyglądał na zadowolonego i zaczął nagrywać.

– Błagam, niech pan zapłaci okup... – wydukała Marisa.

– Flaki z olejem – powiedział Robert. – Jeszcze raz.

Zapłakała. Fabian zacisnął powieki, obawiając się, że dziewczyna nie da rady i ściągnie na siebie jeszcze większe kłopoty, z których nie zdoła jej wyciągnąć.

– No już! Gadaj!

Fabian położył dłoń na swoim pistolecie. Wiedział, że jeśli Robert choć raz ją uderzy, wyciągnie broń. Widział, że jeden z jego przydupasów stał w pełnej gotowości z gnatem w obu dłoniach. Musiałby strzelić najpierw do niego, a potem do Roberta. Nie był pewien, jak zachowałby się Tedi, a tym bardziej ten drugi facet. Tedi pewnie myślałby o matce i pozostałby bierny albo strzelił do Fabiana. Ich spojrzenia na moment się skrzyżowały.

– Powiedz, kurwa, że cię zajebiemy i błagasz o życie! – podpowiedział jej Tedi dosadnie.

– Ja pierdole... – Robert zaczął się niecierpliwić. – Przejdźmy jednak do drugiej opcji.

– Nie! Powiem tak jak trzeba! – krzyknęła Marisa.

– I dobrze, mniej babrania się. – Robert znów uniósł telefon.

– Błagam! Musi mi pan pomóc! Zabiją mnie, jeśli nie dostaną pieniędzy! Zrobię dla pana wszystko, ale niech mnie pan stąd wyciągnie! – Zmarznięte ręce zsuwały się z jej piersi. – Błagam! – Jej ostatni krzyk okazał się zachrypniętym piskiem. Zmęczona wysiłkiem i paniką zgięła się wpół.

*

Gdy tak siedziała skulona na śniegu, nawet nie zauważyła, że Robert i dwóch będących z nim mężczyzn odeszło. To oznaczało, że wykonała swoje zadanie wystarczająco dobrze. Ktoś nakrył ją bluzą, a potem wziął na ręce. Poczuła zapach Fabiana i wtuliła się w niego. Kiedy znaleźli się w bunkrze, osuszył ją i ubrał. Nie mogła opanować drżenia całego ciała. Po raz kolejny w tej przeklętej norze. Dopiero po chwili zauważyła leżącą obok jej materaca dziewczynę. Była nieprzytomna. Pomyślała, że musieli dać jej jakieś świństwo, żeby ją uciszyć. Fabian bez słowa wziął nieznajomą na ręce i zaniósł do innego pomieszczenia. Zaczęła poważnie martwić się jej losem, biorąc pod uwagę to, że jej poprzedniczki pewnego dnia po prostu zniknęły.

Mężczyzna po chwili wrócił i przyklęknął obok Marisy.

– Nie bój się. Tedi przyniesie ci coś ciepłego do picia.

– To nie wyjdzie. Niech on zapłaci – szczękała zębami.

– Jeśli zapłaci, to Robert zgarnie kasę, a ty i tak nie wrócisz do domu.

– Karol to obcy facet, dlaczego miałby nam pomóc? To pułapka.

– Przestań.

– Zobaczy film i umyje ręce! Ja chcę stąd po prostu wyjść!

Fabian ujął jej twarz w dłonie.

– Odzyskasz wolność. Obiecuję ci to.

– Ten facet może dogadać się za naszymi plecami z Robertem...

– Nie ma takiej opcji.

– Być może Robert już wie, kim jesteś, a Tedi mu o wszystkim mówi.

– Mariso...

– Zadzwońmy do Karola jeszcze raz! – Ożywiła się. – Teraz. Proszę! On jest jednym z nich! Może też chce mojej forsy! Sam mówiłeś, że byłam naiwna, że poszłam z nim do hotelu. Dlaczego niby był dla mnie taki miły?! Bo był przyjacielem mojego ojca?! Bujda! Teraz to wszystko widzę! Dzwoń!

– Posłuchaj...

– Byłam głupia! Dlaczego miałoby mu na mnie tak zależeć?! Masz rację, że wszystko stracone. Nie ma sensu się łudzić!

Fabian wziął głęboki wdech i spojrzał na nią uważnie.

– Karol Wojciechowski jest twoim biologicznym ojcem.

– Powiedział, że jest przyjacielem mojego ojca i... – urwała, jakby dopiero teraz zrozumiała sens jego słów. – Co?! – jęknęła.

– Dowiedział się o tym niedawno. Kiedy spałaś u niego w hotelu, pobrał próbkę DNA. Dostał wynik, jak trafiłaś już tutaj. Byłem przy tym, jak przekazano mu informację, że jesteś jego córką. ‒ Przywołał w pamięci sytuację, kiedy wkradł się do auta Wojciechowskiego, by omówić z nim szczegóły przekazania forsy i zmusił go do odebrania telefonu. Po tym, jak rozmówca oznajmił, że biznesmen jest ojcem Marisy, Fabian przycisnął go. Mężczyzna wyznał, że jak tylko dziewczyna zasnęła w jego apartamencie w hotelu, zadzwonił po znajomego pracującego w laboratorium i ten przyjechał na miejsce. Wyciągnęli z jej torby szczoteczkę do zębów, żeby określić zgodność DNA.

– O czym ty mówisz? – W jej oczach znów zebrały się łzy. – Nie wierzę w to... – zapłakała.

Fabian chwycił jej zimną dłoń.

– Miał romans z twoją matką.

– Dlaczego nie wyznał mi tego, kiedy się spotkaliśmy?

– Bo musiał mieć pewność. Sądzę, że nie chciał cię znów zranić, gdyby okazało się, że to nieprawda.

– I powiedział ci to? Tak po prostu? – zapytała rozedrganym głosem. Wychodziło na to, że znów została oszukana.

– Próbował coś kręcić, bo wiedział, że będzie nim teraz łatwiej manipulować. Wie o tym tylko nasza trójka. Musimy mu zaufać.

Widział, że dziewczyna jest zdruzgotana. Sądził, że ucieszy ją informacja, że zyska ojca, chociaż nie wiedział, jakie biznesmen ma wobec niej plany. Równie dobrze może po prostu zamknąć jej usta kasą, żeby jego rodzina nigdy nie dowiedziała się o nieślubnej córce i znów zniknąć z jej życia. Usiadł obok niej i objął ją.

– Dlaczego wszyscy mnie oszukują? Ciągle tylko jestem komuś do czegoś potrzebna, a potem wyrzucają mnie jak śmiecia. Ciotka potrzebowała mnie, żeby dostać kasę, Kacper był ze mną dla lansu, Robert chce mojego spadku, a ty ściągnąłeś mnie tutaj dla siostry... Wciąż ktoś mnie wykorzystuje.

Fabian potarł rękami jej zmarznięte ramiona.

– Ja jestem teraz tutaj dla ciebie. Jesteś teraz dla mnie najważniejsza, OK?

– Bo masz wyrzuty sumienia. Jakkolwiek to sobie tłumaczysz.

To były już nie tylko wyrzuty sumienia. Marisa znaczyła dla niego coraz więcej i zaczął się tego obawiać. Z jednej strony chciał, żeby spojrzała na niego inaczej i dostrzegła w nim mężczyznę, z drugiej strony jednak wiedział, że nie przyniosłoby jej to nic dobrego i lepiej, żeby został porywaczem z bunkra.

Podniósł wzrok i napotkał jej zlęknione spojrzenie.

– Jest ci cieplej?

Kiwnęła potakująco i wtuliła się w niego. Objął mocno jej chude zziębnięte ciało.

– Marisa?

Podniosła głowę.

– Chciałbym, żebyś nie myślała o mnie tylko źle.

Odsunęła się nieco.

– Czekasz na komplement?

– Może.

– Masz piękne oczy, ale pewnie każda ci to mówi.

Nie to chciał usłyszeć, ale był głupi, łudząc się, że powie coś innego.

– I świetnie całujesz.

To też nie był komplement, na który czekał. Ale mógł go przynajmniej wykorzystać.

Przybliżył się do niej, objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Nie stawiała oporu, kiedy przylgnął ustami do jej zimnych warg. Po chwili poczuł, jak zarzuca mu ramiona na szyję, a potem opuszkami palców delikatnie masuje jego głowę.

*

Cienki materac był teraz ich prywatną, bezludną wyspą. Spokojny pocałunek powoli rozgrzewał jej ciało. Podnieciła się, kiedy przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie i usiadła prawie na jego kolanach. Przysunął się do ściany i oparł się. Marisa położyła dłoń na jego twardej klatce piersiowej. Czuła, jak szybko bije jego serce. Zaczęło ją niepokoić, że ona też ledwo może złapać wdech. Może gdyby byli w innym miejscu... Gdyby spotkali się w innych okolicznościach... Gdyby nie był jej porywaczem...

Usłyszała chrząknięcie i odsunęła się od Fabiana jak oparzona. On też najwyraźniej nie słyszał, że ktoś wszedł. Szybko podniósł się z materaca. Na szczęście to tylko Tedi. Mężczyzna stał przed nimi z butelką w ręce. Jego delikatny uśmiech zdradzał, że wie, że między tą dwójką iskrzy.

– Tylko to udało mi się wynieść z willi. – Podał Marisie butelkę po wodzie mineralnej z gorącą herbatą.

– Dzięki – powiedziała speszona.

Poczuła chłód, kiedy Fabian bez słowa odszedł z Tedim.

*

– Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie macie przyszłości? – zapytał Tedi, zapalając papierosa.

Fabian miał wrażenie, że na zewnątrz zrobiło się jeszcze zimniej.

– Dlaczego kazałeś jej się tarzać w śniegu?

– Wolałbyś ciepło i mokro? Wtedy zabraliby ją do willi i zabawiliby się z nią.

Fabian zmarszczył brwi. Nie pozwoliłby na to. Tedi uratował ich przed krwawą jatką.

– Dzięki za wszystko.

– Kurwa, powiedziałem ci, że nie kiwnę palcem w jej sprawie! Masz u mnie dług.

Fabian wsunął mu do ręki świstek papieru.

– Co to?

– Miejsce, w którym się stawisz, kiedy wypuszczą Marisę. Samolot zabierze ciebie i matkę do Hiszpanii, stamtąd możecie się udać, gdziekolwiek chcecie.

Tedi zrobił wielkie oczy.

– To jedna z twoich ostatnich zmian tutaj w naszej Trójcy – powiedział Fabian.

– Dwójcy.

– No tak... – Przypomniał sobie o starym Olafie. – Miałeś na pieńku ze starym? – zapytał, bo nadal nie rozumiał, dlaczego Tedi go zabił. Nie wierzył, że miał być to ukłon w stronę Fabiana, bo niby z jakiej racji?

– Od dawna mnie wkurwiał, mówiłem ci. Źle ci z tym, że go nie ma? Potraktuj to jako prezent.

Fabian spojrzał na niego uważnie. Zastanawiał się, czego za ten prezent może oczekiwać od niego gangster.

– A Robert? Zacznie go szukać.

– Starego grzyba, który go okradał? – Tedi zaśmiał się. – Weź mnie nie rozśmieszaj. Lepiej powiedz, że jesteś zaskoczony.

– Czym?

– Nie sądziłeś, że potrafię kogoś zajebać, co? Nie jestem osobą, z którą się zadziera i niejeden już to poczuł na własnej skórze. Ty za to mnie zaskoczyłeś. Miałeś go w garści i nie ukatrupiłeś, mimo że chciał przelecieć księżniczkę.

– Nie jestem mordercą.

Tedi uśmiechnął się pod nosem.

– Okaże się. Miałeś się zwijać, co?

Fabian zerknął w stronę bunkra.

– Zaopiekuj się nią.

– Na pewno nie zrobię tego tak jak ty – zaśmiał się Tedi.

– Załatwię wszystko z Wojciechowskim.

– Może puść to wszystko z dymem? Tak na pożegnanie.

– Postaram się. – Fabian potarł zziębnięte ręce.

– Nie pożegnasz się z księżniczką?

Mężczyzna kiwnął przecząco głową. Zrobił dwa kroki i zatrzymał się.

– Tedi?

– No?

– Nie spierdol tego. Znajdź sobie normalną pracę i zajmij się matką.

– Zawsze chciałem pracować na stacji paliw. Wiesz, te wszystkie cycate blondyneczki, które nie potrafią tankować i trzeba im pomóc.

– Od kiedy to interesują cię laski?

Tedi wzruszył ramionami i zarechotał głośno.

Fabianowi nie było do śmiechu. Spojrzał jeszcze raz na drzwi bunkra. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że stoi w krótkim rękawie, bo oddał Marisie bluzę. Wrócił do środka.

Dziewczyna leżała na materacu, obserwując mysz pałaszującą okruchy. Podniosła wzrok na mężczyznę i ich spojrzenia spotkały się. W tej krótkiej chwili dotarło do niego, że cokolwiek się wydarzy, ich drogi się wkrótce rozejdą. Machina ruszyła i już nic nie było w stanie jej zatrzymać. Miał plan, według którego ten bunkier ma być ostatnią rzeczą, jaką zobaczy do końca życia.

Continue Reading

You'll Also Like

715K 398 8
Mógł ją ocalić... albo pogrążyć Dziewczyna, którą prześladuje los. Chłopak, którego zdecydowanie powinna unikać Rodzice Lei giną w wypadku samochodow...
296K 11.3K 8
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
498K 25.4K 48
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
487K 23K 98
Wsiadłam szybko do samochodu i czekałam na rodziców. Po chwili wsiedli i oni, ruszyliśmy w stronę lotniska. W oddali widziałam znikający dom. Po moim...