Milionerka

By AntoinetteRat

84.7K 5.2K 244

Milionerka Po tragicznej śmierci rodziców, Marisa zamieszkała z ciotką i jej nieznośną córką. Dziewczyna nie... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
ZAPROSZENIE

Rozdział XIII

2.4K 160 6
By AntoinetteRat

– Cześć! – Tedi wszedł do bunkra. Fabian spojrzał na jego spuchnięty nos i zacisnął pięści. Nigdy nie dowie się, czy facet maczał palce w śmierci jego siostry. Niech go szlag. – Ej, co to ma, kurwa, być?! – Tedi stał w korytarzu i patrzył na dziurę w ścianie, która powstała po wystrzale z broni. – Co tu się odjebało?

– Chciałem strzelić sobie w łeb, ale nie trafiłem – rzucił Fabian i wyszedł.

*

Fabian odebrał telefon i po dwudziestu minutach był już na miejscu. Siedział w aucie ze wzrokiem wbitym w kierownicę. Nie chciał oglądać tłumów rozweselonych ludzi spieszących do pobliskiej galerii po świąteczne prezenty. Nie wiedział nawet, ile dni zostało do Wigilii. Pieprzył to.

To już trzeci raz, kiedy przechodził przez to piekło. Dobrze znał ból straty, ale mimo wcześniejszego doświadczenia, nie wydawał się on ani trochę mniejszy. Najpierw pożegnał ojca, a potem musiał pogodzić się z decyzją matki, która, nie mogąc pogodzić się z jego śmiercią, opuściła rodzinę. Dobrze pamiętał też dygoczące od spazmów płaczu ciało Oli ukryte w jego ramionach. Musiał być wtedy silny dla niej. Teraz nie miał dla kogo być silny i co najgorsze, w tym, co przeżywał, był sam.

Podniósł wzrok. Dostrzegł auto parkujące po drugiej strony ulicy przy głównym wejściu do gmachu zakładu medycyny sądowej. Czekali na niego. Dzięki pomocy Adama usunął z sieci wszelkie swoje zdjęcia i ślady, po których mogliby go wytropić. To i tak gówno. Gdyby im się chciało, znaleźliby go znacznie wcześniej, ale woleli pójść na łatwiznę. Zaczaili się tutaj, żeby wyhaczyć go dopiero dzisiaj, kiedy pójdzie na identyfikację zwłok siostry. Chcieli upewnić się, że nic im nie zagraża. Czego mogli się spodziewać po studenciku, który nawet nie mieszkał z Olą? Jakie mógłby im stwarzać kłopoty? Żadnych.

Z zamyślenia wyrwał go telefon.

– Wejdź tylnym wejściem, ktoś wpuści cię do środka – powiedział Adam słabym głosem.

– Są tutaj.

– Uważaj na siebie. Obiecaj, że jak tylko wyjdziesz, to pojedziesz na dworzec.

– Mam inne wyjście? – zapytał retorycznie.

– Zostać i dać się zabić, na co ci nie pozwolę.

Rozłączył się. Wziął głęboki wdech i założył na głowę kaptur kurtki. Chciał odwlekać tę chwilę jak najdłużej. Wiedział, co go czeka i że dopóki nie zobaczy ciała Oli, ona wciąż będzie dla niego żyła. Rzeczywistość, z jaką przyjdzie mu się zmierzyć, jeszcze nie mieściła się w jego głowie. Spojrzał na siedzenie obok. Ścisnąłby teraz rękę Oli, żeby dodać jej otuchy. I sobie. Ścisnąłby, gdyby ona jeszcze istniała.

Odpalił silnik i niezauważony podjechał na tyły gmachu zakładu medycyny sądowej, gdzie miał zidentyfikować siostrę. Ktoś otworzył mu drzwi i bez słowa, z pełnym jednak litości spojrzeniem, wpuścił go do środka. Znali tutaj Adama, bo ten był policjantem, jak jego ojciec. Podejrzewał, że o jego ojcu jednak już zapomnieli. Tym lepiej dla niego. Wypełnił jakieś świstki i ruszył długim korytarzem w kierunku białych drzwi, które wskazał mu pracownik zakładu.

Potem zobaczył siostrę.

Po raz pierwszy w życiu ugięły się pod nim kolana. Minęła chwila, zanim odważył się podejść do metalowego stołu, na którym znajdowało się przykryte białym prześcieradłem ciało. Tuż obok stał milczący pracownik gotowy odsłonić zwłoki do identyfikacji. Fabian wziął głęboki wdech, chłonąc równocześnie słodkawy zapach formaliny, którego miał nie zapomnieć już nigdy. Wiedział, że to ona. Mimo kilku dzielących go od stołu metrów rozpoznał twarz siostry od razu, gdy tylko ją przed nim odkryto. Była nienaturalnie blada, okalały ją pukle ciemnych włosów. Kiedy podszedł bliżej, zakręciło mu się w głowie i musiał oprzeć się rękami o stół. Ścisnął w pięściach białe płótno. W jednej chwili wydawało mu się, że w pomieszczeniu brakuje powietrza. Teraz, kiedy był tak blisko siostry, prawie jej nie poznawał. Stał chwilę w bezruchu, jakby czekał, aż ta otworzy oczy. Odsunął delikatnie materiał i położył dłoń na jej dłoni. Dopiero wtedy coś w nim pękło. Zimna skóra Oli obnażyła go z wszelkiej nadziei i po jego policzkach potoczyły się łzy. Widok ukochanej siostry i myśl, że już nigdy nie poczuje ciepła jej ciała, kiedy rzucała mu się w ramiona i mocno ściskała, ani nie usłyszy jej śmiechu, przerastała go. To było dla niego nie do pojęcia.

Usłyszał, że ktoś wszedł. Szybko otarł twarz i odwrócił się w stronę mężczyzny, który wcześniej go tutaj przyprowadził.

‒ Coś już wiemy? – zapytał krótko.

‒ Czekamy na wyniki badań i sekcję. Podejrzewają, że została wrzucona do wody już martwa. Wstępne wyniki pokazują, że mogło to być przedawkowanie narkotyków. Na rękach również są widoczne ślady wkłucia.

Fabian spojrzał na siostrę i zmarszczył czoło. Zaraz powiedzą, że przedawkowała, a potem ktoś po prostu wrzucił do rzeki jej ciało, albo nawet sama tam wpadła. On i Adam musieli mieć pewność, że patolog zajmujący się sprawą jego siostry nie ma powiązań z gangiem i rzetelnie wykona swoją pracę.

‒ Mogą mnie panowie jeszcze na chwilę zostawić? – poprosił.

Mężczyźni skinęli głowami i odeszli.

Fabian pochylił się na siostrą, ściskając znów jej dłoń. Na jego usta cisnęły się tysiące słów. Chciałby ją przeprosić, a jeszcze bardziej, chciałby ją zapewnić, że cofnie czas. Ale to było niemożliwe. Trzymał jej rękę, marząc o tym, że jeszcze poczuje jej ciepło.

‒ Nie martw się, nie zostawię tego tak. Dowiem się prawdy i każdy, kto przyczynił się do tego, że tutaj jesteś, pożałuje. Każdy.

*

Marisa nie zmrużyła oka mimo późnej pory. Marzła, a jej wyschnięte usta domagały się wody, ale Tedi pilnował jej tylko przez godzinę, a potem odebrał telefon od Olafa i zniknął. Miała wrażenie, że znów zaczyna gorączkować, do tego czuła ból w gardle i męczył ją kaszel. Mimo wszystko starała się myśleć pozytywnie. Wyobrażała sobie moment, kiedy wpadnie w ramiona Klaudii i wszystko jej opowie, kiedy będzie mogła usiąść z nią przy kawie i delektować się jej wypiekami. Pieprzyć marzenia o modelingu. Skończy szkołę, pójdzie na studniówkę, a nawet zda maturę!

Wszystko to teraz wydawało jej się w zasięgu ręki.

Musiała się tylko stąd wydostać. Zaczęła się nawet o to modlić, chociaż zawsze ukradkiem śmiała się z pobożności przyjaciółki. Teraz była w stanie chodzić z nią co niedzielę do kościoła i odmawiać zdrowaśki. Może nawet dałby się namówić na pielgrzymkę?

Teraz takie plany życiowe snuła jedynie w głowie. Nie pójdzie nawet do sklepu, póki nie opuści tych ohydnych, szarych, betonowych ścian.

Już niedługo napisze do Kacpra, że nie ma mu za złe rudej laski i może nawet kiedyś się znów zaprzyjaźnią. Polubi jego zdjęcia z nową dziewczyną w mediach społecznościowych i przestanie zadręczać się myślą, że nie zasługuje na miłość. Postara się w kimś zakochać bezinteresownie i powoli.

Musi tylko poczekać...

Podziękuje ciotce za te lata, kiedy mogła u niej mieszkać. Nie będzie zabiegała o kontakt z nią, ale wybaczy jej to, co zrobiła i poprosi faceta z Hiszpanii, żeby dał jej spokój, ale wcześniej o to, żeby pokazał jej grób rodziców, nawet gdyby ta podróż miała ją kosztować krocie.

Panie Boże, niech on zapłaci ten okup. Nie chcę tej forsy, chcę opuścić ten bunkier i odzyskać moje życie!

Wyciągnęła przed siebie związane dłonie. Mały gryzoń to jedyny przyjaciel w tych okolicznościach. Przywiązała się do myszy, która podchodziła do niej coraz bliżej. Czasem do niej szeptała, jakby ta ją rozumiała. Zwierzę obserwowało ją bacznie małymi ślepkami, jakby mu odpowiadało.

Tak, tak, Mariso. Na zewnątrz bez zmian. Trwa zima, a ty siedzisz tu sama. Ale nie martw się, masz mnie.

Kiedyś nie mogła znieść tego, że tak łatwo przychodziło jej zatapianie się w świecie własnych fantazji. Chodziła ciągle zamyślona i bujała w obłokach. Nie raz próbowała się tego wyzbyć, ale tak naprawdę, to właśnie świat marzeń pomagał jej przetrwać. Odrywanie się od rzeczywistości i zdolność do podążania inną drogą w głowie, ratowało ją przed każdym ciosem, który musiała przyjąć w otaczającym ją świecie. Teraz było tak samo. Trzymała się głupiej nadziei, a przede wszystkim zapewnień Fabiana, jeśli w ogóle tak miał na imię, że niedługo stąd wyjdzie. Chciała mu wierzyć nie dlatego, że była naiwna, ale dlatego, że tak było jej łatwiej.

– Co o nim myślisz? – zapytała. – Może nie jest taki straszny?

Mysz wydawała się bardziej zainteresowana pałaszowaniem sucharka niż jej wyznaniami.

– Lepiej by było, żeby tu przyszedł...

Nagle usłyszała skrzypnięcie drzwi. Mysz uciekła do swojej dziury w ścianie. Marisa usiadła, ale nic nie dała rady dojrzeć w ciemności. Uśmiechnęła się na myśl, że może to być Fabian.

Gdzieś blisko niej rozległy się kroki.

– Kto to? – zapytała zlękniona.

Poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. Zdążyła wydać z siebie zdławiony okrzyk, kiedy w świetle księżyca ujrzała twarz Olafa. Mężczyzna rzucił się w jej kierunku.

– Zostaw! – Próbowała się wyrwać, kiedy szarpnął ją w swoją stronę. – Puszczaj! – Zdołała podrapać go w twarz.

Jej krzyk przeszedł w pisk.

– Zamknij się! – Olaf uderzył ją z otwartej ręki w twarz. Potem wstał i podszedł do stołu. Marisa przytuliła się do ściany, modląc się w duchu, żeby dał jej spokój. Próbowała dostrzec coś w ciemności.

Po chwili mężczyzna wrócił.

– Nie... proszę... zostaw mnie... – błagała, zalewając się łzami.

Szarpnął ją znów w swoją stronę i przewiązał jej usta szmatą. Próbowała krzyczeć i wyrywać się, ale mężczyzna był silniejszy. Chwycił ją za nogi, prawie ściągając z materaca. Poczuła pod bluzą jego łapska błądzące po jej nagim brzuchu i piersiach.

– W końcu możemy się zabawić, co? – warknął jej do ucha. Dziewczynę przeszył dreszcz i zebrało jej się na wymioty. Ogarnęła ją niemoc wobec masy ciała napastnika i jego silnych ramion. Wyglądał na słabego staruszka, ale ona ważyła przecież poniżej pięćdziesięciu kilogramów. Choć była wysportowana, to teraz dręcząca ją choroba, zimno i brak ruchu zrobiły swoje. Nie miała z nim żadnych szans.

Nagle poczuła, że mężczyzna dobiera się do jej spodni i próbuje je zsunąć. Wierzgała nogami, walcząc ze swoją bezsilnością.

– Posłuchaj, kurwa! – Pociągnął ją mocno za włosy. – Nikt nie zapłaci nam za szmaciane truchło, więc lepiej współpracuj, żebyś się prezentowała! Zajebię cię, jeśli będziesz odwalała taki cyrk, zrozumiano? Nikt tu nie przyjdzie i ci nie pomoże, a ty właśnie pogarszasz swoją sytuację!

Pchnął ją na materac i rozpiął rozporek. Przerażała ją jego obrzydliwa pomarszczona twarz w grymasie podniecenia. Słyszała w ciemności jego oddech, kiedy ściągał spodnie i brzęk sprzączki paska spadającego na betonową podłogę. Wszystko to przeszywało ją od środka. Patrzyła przed siebie szeroko otwartymi oczami, nie mogąc zrobić ruchu. Była jak sparaliżowana. Rozum kazał jej się bronić, ale ciało odmawiało posłuszeństwa. Połykała cieknące po jej twarzy wartkim strumieniem łzy, czekając na najgorsze.

– Nie zajmę ci dużo czasu – zaznaczył.

Continue Reading

You'll Also Like

7K 642 21
-Kontynuacja Szarży- "- On był elementem który łączył nas w jedno... Bez niego nie ma nas jestem ja i ty. - Jak możesz tak w ogóle mówić?! - Wykrzycz...
4.3K 1K 46
Wydaje się, że można w życiu wiele osiągnąć, gdy ma się wszystko, ale czy osoba, która straciła siebie już bardzo dawno, ma szansę to odzyskać? Zwykł...
216K 6.9K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...
487K 23K 98
Wsiadłam szybko do samochodu i czekałam na rodziców. Po chwili wsiedli i oni, ruszyliśmy w stronę lotniska. W oddali widziałam znikający dom. Po moim...