Milionerka

By AntoinetteRat

84.7K 5.2K 244

Milionerka Po tragicznej śmierci rodziców, Marisa zamieszkała z ciotką i jej nieznośną córką. Dziewczyna nie... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVI
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
ZAPROSZENIE

Rozdział IX

2.9K 174 2
By AntoinetteRat

DAMIAN

Wyszedł na zewnątrz i zaczerpnął powietrza. Potem przykucnął pod ścianą, próbując zebrać myśli. Był pijany. Musiał odreagować dzisiejszą akcję w terenie. Nie miał pojęcia, co strzeliło mu do głowy, żeby zamiast zostać w domu, przyjść tutaj. Nie rozumiał też, dlaczego pocałował Marisę. Jeśli chciała go podejść, żeby coś dla siebie ugrać, to znakomicie jej to wychodziło. Dziewczyna od początku miała być tylko środkiem do osiągnięcia zamierzonego przez niego celu. Tak ją postrzegał, dopóki nie zaczął jej obserwować i niemal żyć jej życiem. Znał rozkład każdego jej dnia, wiedział, z kim się spotyka i jakim chujem jest jej rozpieszczony facet. Widział, jak traktowały ją ciotka i kuzynka. Wiedział o niej naprawdę wiele. Przestała przez to być dla niego tylko celem. Była człowiekiem z krwi i kości. Do tego człowiekiem, z którym sporo go łączyło. Często nachodziły go myśli, żeby się wycofać. Wiedział jednak, że wszystko zaszło za daleko i nawet jeśli on by się wycofał, to Marisa i tak była już na celowniku Roberta.

Tak czy siak, był na siebie wściekły za tę chwilę słabości. Nie powinien pić. Gdyby tutaj nie przyszedł, pewnie zalałby się w trupa. Był jednak jeszcze ktoś, dla kogo chciał żyć. Jeszcze – taką przynajmniej miał nadzieję. Musiał się bardziej postarać, nawet kosztem księżniczki.

Nie wrócił już do miejsca, w którym leżała, lecz poszedł do pozostałych dziewczyn. Zmorzył go sen i w końcu zasnął na cuchnącym materacu Olafa.

Rankiem, kiedy stary go zmienił, Damian pojechał do szpitala.

– Jesteś – przywitał go łysy mężczyzna w średnim wieku. Leżał otoczony rzeczami osobistymi w pojedynczej sali. Sterty gazet, drobny elektrosprzęt i ramka ze zdjęciem na nocnej szafce wskazywały, że nie trafił tu wczoraj.

Damian uśmiechnął się do niego słabo. Miał wrażenie, że z każdą wizytą jest z nim gorzej. Od dawna chudł i mizerniał. Mężczyzna wiedział, że nad tym człowiekiem stoi już widmo śmierci, a fakt, że cholernie mu na nim zależało, niewiele zmieniał.

– Jak się czujesz?

– Żyję, a to już coś. – Dobry humor nie opuszczał chorego. – W szafce są leki, o które prosiłeś.

– Dzięki. – Wyciągnął antybiotyk i schował do swojej torby.

W sali szpitalnej zapadła ciężka cisza.

– Wiesz coś?

Damian wziął głęboki wdech i kiwnął przecząco głową. Wyciągnął taboret spod łóżka i usiadł.

– Ja chyba nie dam rady – wyznał.

– Chcesz się wycofać? Za daleko to wszystko zaszło.

– Nie mogę się wycofać, ale... To jest chore! Wczoraj o mało nie zabiłem człowieka! Włącz telewizję, była strzelanina i gdyby to mnie mieli na muszce, to ja oddałbym ten strzał i wpakował kulkę gliniarzowi!

– Wiedziałeś, na co się piszesz. Znam cię i wiem, że się nie wycofasz. Weź się lepiej w garść, żeby tego wszystkiego nie zaprzepaścić. Robert zabrał cię na akcję, a to już coś.

– Co, jeśli nie dam rady ocalić tej dziewczyny?

– Ona nie jest najważniejsza.

– Jest tam z mojej winy.

– Byłeś tego świadomy i jakoś do tej pory ci to nie przeszkadzało.

– Szlag... – Damian wstał i podszedł do okna. Dwie nastolatki machały do jednego z okien szpitala. Jedna z nich, w długich ciemnych jak noc włosach, kogoś mu przypominała. Odwrócił się i oparł o parapet.

– Nie kieruj się emocjami, bo to spieprzysz.

Damian podniósł na mężczyznę wzrok. Miał wrażenie, jakby odbywał drugą rozmowę z Robertem.

– Musisz wziąć pod uwagę to, że może będziesz musiał ją poświęcić.

– Nie dopuszczę do tego.

– Nie jesteś jej obrońcą i tego się trzymaj, bo przepadniesz. Kiedy mnie zabraknie...

– Przestań chrzanić! – Damian odszedł od okna. – Jesteś młody i...

– Mam nowotwór z przerzutami, mogę umrzeć za kilka tygodni albo dni. Też chciałbym, żeby było inaczej.

Damian znów usiadł przy nim.

– Mam dość. – Potarł ręką zmęczoną twarz. – Chciałbym mieć w sobie tyle samozaparcia, co ty.

– Nie znam silniejszego gościa od ciebie, a wierz mi, że dużo widziałem. Wiem też, że masz silne poczucie sprawiedliwości i jesteś bardzo odważny. Martwię się o ciebie.

– Kazałeś mi być zawsze twardym, a teraz się o mnie martwisz?

– Z doświadczenia wiem, że nawet najświętszy człowiek na ziemi ma swoją ciemną stronę i jego najlepsze cechy, jak opanowanie i wytrwałość, mogą obrócić się przeciwko niemu, okazać się istną puszką Pandory. Zemsta to niszczycielska siła i nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem.

Damian zamyślił się.

Miał wrażenie, że swoją puszkę Pandory otworzył już dawno.

*

Ostatnia noc coś w niej zmieniła. Miała poczucie, że jest w stanie obudzić w sobie ducha walki. Walki o siebie. Nie przejęła się nawet za bardzo przyjściem Olafa i Tediego. Oni również wydawali się jej nie zauważać. Tedi, z papierosem w ustach, znów posłał jej uśmiech, którego nie potrafiła rozszyfrować. Potem zaczął oglądać swoje filmy, zerkając na nią raz po raz znad telefonu. Zastanawiała się, po co mężczyźni przebywają w bunkrze, skoro dziewczyny i tak są skrępowane? Jakimi zasadami kierowała się ta grupa przestępcza? Postanowiła ich obserwować i wyciągać wnioski.

Chwila słabości chłopaka, który przyszedł do niej w nocy, dała jej do zrozumienia, że są przecież tylko ludźmi i może uda jej się uratować. Przypomniała sobie dawne rozmowy z koleżankami, kiedy była jeszcze w podstawówce. Zastanawiały się z wypiekami na twarzy, jakby to było zostać porwaną dziewczyną. Oczywiście przez samym przystojnych i miłych porywaczy. Wymyślone historie zawsze miały happy end. Rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej. Miała jednego przystojnego porywacza i to by było na tyle, bo miły to raczej nikt tutaj nie był. Sama nie wyglądała teraz na kogoś, kto budziłby w innych odruchy serdeczności. Włosy zlepione brudem, rozmazany makijaż i smród mieszanki potu ze strachem, który przeszkadzał jej niemiłosiernie, musiały sprawiać, że prezentowała się odrzucająco. Pięknie byłoby być tak naiwną, by wierzyć, że w tym stanie można się komuś spodobać.

Czuła, że jest na straconej pozycji, a mimo to zaczęła układać w głowie plan zjednania sobie któregoś z mężczyzn. Miała okazję pobyć z nimi sam na sam. Może gdyby się postarała...

Z zamyślenia wyrwał ją znajomy dźwięk skrzypnięcia drzwi. Ożywiła się, kiedy zobaczyła w nich Damiana. Wciąż miała na sobie jego bluzę. Wpadł do środka, rzucił na ziemię czarny plecak i usiadł niedbale na krześle. Pomyślała, że w jego szafie znajdują się chyba same ciemne ubrania. Wciąż przychodził w czarnych dresach i bluzie z kapturem.

Tedi podniósł na niego wzrok znad telefonu.

– Chujowy dzień? – Pchnął w jego stronę paczkę papierosów.

Damian poczęstował się. Marisie wydawało się, że jest dziś nie w sosie. Jego ciemne oczy były jeszcze ciemniejsze, a spojrzenie uderzało ją przenikliwością. Mogła teraz przyjrzeć mu się ze spokojem. Nie pasował jej do stereotypu gangstera. Nie miał tatuaży, przynajmniej żadnego nie widziała, nie zgolił na łyso gęstych ciemnych włosów i nie lubował się raczej w kolczykach. Wydawał jej się inteligentny i rozważny, ale co mogła stwierdzić po strzępkach rozmów z nim? Więził ją i nie odpowiadał na pytania. Nie wiedziała, co się stało z dziewczynami z pomieszczenia obok, ale nie słyszała stamtąd od rana żadnych odgłosów. Gdziekolwiek się podziały, on też był za to odpowiedzialny. Należał do tej grupy i nie mogła o tym zapominać.

– Gdzie Olaf? – Damian wypuścił z ust dym.

– Ogarnia teren. Jesteśmy sami – Tedi ziewnął głośno, rozciągając się na krześle. – Idę do kibla.

Jak tylko mężczyzna wyszedł, Marisa usiadła. Damian wyciągnął coś z torby i podszedł do niej. Nie przykucnął i patrzył na nią z góry.

– Zjadłaś? – Podał jej trzy tabletki i butelkę wody. – To antybiotyk. Weź jedną, a resztę schowaj.

Powolnym ruchem odebrała podarunki. Dwie tabletki schowała za materac, a jedną włożyła do ust i popiła wodą. Czuła, że nadal ma gorączkę.

– Muszę do łazienki – powiedziała zachrypniętym głosem.

– Wytrzymasz.

Odwrócił się, żeby odejść.

– Poczekaj! – Zatrzymała go. – Możemy pogadać?

– Nie mamy o czym. – Spojrzał w stronę korytarza.

– Wczoraj...

Przykucnął. Zaniemówiła, kiedy chłopak przeszył ją gniewnym wzrokiem. Głębia jego ciemnych oczu paraliżowała ją.

– Piśnij komuś słowo, a pożałujesz. Rozumiesz?

Kiwnęła smutno głową.

Wyjął z plecaka szeroką srebrną taśmę, rozwinął i oderwał kawałek zębami. Zdecydowanym ruchem zakleił jej usta.

W tej chwili opuściła ją nadzieja, że miłym nastawieniem mogłaby dla siebie coś ugrać. Skuliła się na materacu.

Po chwili wrócił Tedi i znów usiadł na krześle.

– Nudzi mi się. – Spojrzał na Marisę. – Czemu ma taśmę?

– Żeby siedziała cicho.

Dziewczyna musiała do toalety. Zaczęła się wyrywać. Tedi podszedł do niej i szybkim ruchem zdarł taśmę z jej ust.

– Co jest, kurwa?

– Muszę siku.

Tak jak się spodziewała, mężczyzna podsunął jej wiadro. To był już trzeci dzień zamknięcia. Miała gdzieś, że będą oglądać jej goły tyłek. Po głowie kołatała jej tylko myśl, żeby móc się wysikać, choć w głębi serca wierzyła, że Damian zareaguje. Ten jednak siedział pogrążony w swoim telefonie i wydawał się nie zwracać na nią uwagi.

– Żartuję. Mam dzisiaj dobry dzień. – Tedi zaczął rozwiązywać sznur wokół jej kostek. Potem poszli do toalety. W przeciwieństwie do Damiana Tedi był przy niej cały czas.

Czuła się trochę lepiej, ale wciąż miała zawroty głowy.

Kiedy wrócili, Damian gdzieś się ulotnił. Pomyślała, że to dobrze, bo zaczęła czuć się nieswojo w jego towarzystwie. Tedi nie związał jej nóg, za to przyniósł dwie kosmetyczki i rozsypał ich zawartość na stole. Siedząc na podłodze, nie była w stanie rozszyfrować, co w nich było.

– Co to, kurwa, jest? – Podniósł plastikowe opakowanie. Marisa w mig rozpoznała w nim nierozpakowaną jeszcze szczoteczkę do zębów. Ile by dała, żeby móc umyć zęby i się odświeżyć. Tedi przechwycił jej błagalny wzrok i podszedł do niej. Przyklęknął, wymachując jej szczoteczką przed nosem.

– To twoich koleżanek i raczej już im się nie przyda. Możemy się zabawić. Dam ci zawartość kosmetyczki, a ty dasz mi coś w zamian.

Miała ochotę wyrwać mu tę szczoteczkę z ręki. Powstrzymała ją myśl, że i tak nie dostanie nic za darmo.

– Wchodzisz w to?

Jej pierwszą myślą było, żeby odmówić. Potem przypomniała sobie jednak to, o czym myślała rano. Miała właśnie szansę zbliżyć się do jednego ze swoich oprawców. Ale co, jeśli będzie chciał ją wykorzystać?

– Co będę musiała zrobić? – zapytała cicho.

– Mam dzisiaj dobry dzień, wystarczy buziak. – Wyszczerzył w uśmiechu nierówne zęby. Coraz częściej nachodziła ją myśl, że facet jest niezrównoważony. – To jak?

Kiwnęła potakująco głową.

Spakował z powrotem kosmetyczki, zostawiając na stole kilka przedmiotów. Pomyślała, że to rzeczy, które mogłaby wykorzystać przeciwko niemu i wolał jej ich nie dawać.

Zaprowadził ją znów do toalety i dał butelkę z wodą. Nie sądziła, że tyle radości sprawi jej szczoteczka do zębów, płyn do demakijażu, chusteczki nawilżane i kilka wacików. Tedi zostawił ją samą, więc szybko się odświeżyła, potem umyła zęby i twarz.

– Jeszcze to. – Tedi rzucił jej pod nogi świeże ubrania. Miała ochotę go uściskać, widząc czystą bieliznę i dość grubą bluzę. Żałowała, że wcześniej nie spróbowała się do niego zbliżyć, skupiając się za bardzo na drugim z porywaczy.

– Dzięki. – Posłała mu słaby uśmiech.

– Przebierz się.

Patrzyła, jak odchodzi. Na chwilę zapomniała, w jakim miejscu się znajduje. Rozebrała się i w pośpiechu włożyła nowe ubrania, nie zastanawiając się nawet nad tym, że wcześniej należały do innej uprowadzonej dziewczyny. Dresowe różowe spodnie idealnie do niej pasowały, tak jak i czarna koszulka. Gdyby jeszcze mogła...

– Gotowa? – Tedi nagle pojawił się obok niej.

Kiwnęła potakująco głową.

– A makijaż?

– Myślałam, że... – urwała. Uznała, że powinna mu być posłuszna. – Potrzebuję lustra.

– Da się zrobić. – Wyciągnął telefon i włączył aparat z funkcją selfie. – Pospiesz się.

Nakładała szybko tusz do rzęs. Cały czas czuła na sobie jego baczny wzrok, kiedy mierzył ją od stóp do głów. Wykorzystała też czarną kredkę.

– I jeszcze to. – Wyciągnął z kosmetyczki błyszczyk i sam nałożył go Marisie na usta. Dopiero w tym momencie wrócił do niej strach. Spojrzała na korytarz za jego plecami, ale nigdzie nie było nawet śladu po Damianie. – Jesteś modelką, nie? Zapozuj. Postaraj się. – Podniósł telefon, żeby zrobić jej zdjęcie. Wykonał kilka fotek i schował aparat.

Przełknęła głośno ślinę, czekając na to, co planował.

Tedi kopnął w kąt jej brudne ubrania i kosmetyczkę.

– Pamiętasz, jaka była umowa?

Nie odpowiedziała. Podszedł do niej i chwycił ją w pasie. Cofnęła się, opierając o ścianę. Zacisnęła powieki, kiedy zaczął całować ją po szyi. Powstrzymywała się, żeby go nie odepchnąć.

– Podobasz mi się. – Przesunął dłonie nieco wyżej na jej brzuch. Wiedziała, że za chwilę ją pocałuje. Tak samo jak wiedziała, że nie może mu się przeciwstawić. Silny zapach papierosów obrzydzał ją, więc starała się wstrzymać oddech, kiedy Tedi dotarł do jej ust i zaczął do nich wciskać swój język.

Kątem oka zauważyła w korytarzu jakiś ruch. Spojrzała w tym kierunku i zobaczyła przyglądającego się im Damiana. Mężczyzna zniknął po chwili w jednym z pomieszczeń. Ogarnął ją niepokój, bo swoim odejściem dał Tediemu przyzwolenie na robienie z nią, co chce. Jak bardzo pomyliła się, co do niego.

Nagle rozdzwonił się telefon porywacza. Odetchnęła, kiedy mężczyzna odsunął się od niej.

– Idziemy.

Kiedy weszli do pomieszczenia, w którym spędziła ostatnie trzy noce, Tedi pchnął ją w stronę siedzącego na krześle Damiana.

– Zwiąż ją, muszę zadzwonić.

Marisa szybko ruszyła w stronę materaca. Damian wydawał jej się dzisiaj naprawdę nie w humorze i nie chciała przez jedno niewłaściwe słowo lub gest poczuć na własnej skórze, na co stać go w gniewie.

Związał jej nogi trochę za mocno, ale nawet nie pisnęła. Była naiwna i chyba od razu rozgryzł jej taktykę. Trochę obwiniał się o to, że dał jej się łudzić, że zdobędzie przewagę nad członkami gangu za pomocą kobiecych sztuczek. To on nadłamał dzielącą ich barierę. Do czasu, kiedy okazał przed nią słabość, byli dla niej groźnymi porywaczami, teraz chyba uwierzyła, że da radę zmanipulować Tediego. Nie wyjdzie jej to na dobre. To wiedział na pewno.

Postanowił posłuchać głosu rozsądku i nie wdawać się z nią w żadną niepotrzebną relację. Czekał, aż sytuacja sama się rozwinie, a on będzie mógł się skupić na własnych sprawach.

Wyszedł na zewnątrz. Zima w tym roku okazała się dość mroźna i niebo zasnuły znów ciemne chmury. Tedi stał oparty o ścianę i palił papierosa.

– Dzwonił Robert – rzucił. – Mamy za chwilę spotkać się z nim w klubie.

– A ona? – Wskazał na drzwi.

– Kogoś przyślą. – Zaczął stukać w telefon. Damian zauważył, że przegląda zdjęcia, które zrobił dziewczynie.

– Po co ta szopka?

– A jak myślisz?

W głowie Damiana zapaliła się czerwona lampka. Może to Tedi chce wykorzystać dziewczynę, w ogóle nie przejmując się tym, co zrobi Robert, kiedy się dowie.

– Idzie! – Tedi rzucił na ziemię papierosa.

Damian rozpoznał sylwetkę Saraj, która z gracją zbliżała się do bunkra.

– Teraz możemy podzielić się po równo. Ty bierzesz seksowną Saraj, a ja słodką księżniczkę – zarechotał Tedi.

Damian nie wiedział dlaczego, ale przeszło mu przez myśl, że zrobiłby zamianę.

– Co tam, chłopaki? – Dziewczyna spojrzała na nich obojętnie. Nie afiszowała się ze swoją relacją z Damianem.

– Zaprowadzę cię do niej, a Tedi niech odpali wóz.

Jak tylko weszli do bunkra, Saraj pocałowała mężczyznę w usta.

– Pokaż mi tę małolatę. Zrobię jej z dupy jesień średniowiecza.

*

Tych dwoje coś łączyło. Widziała to, odkąd weszli. Damian usiadł na stoliku, a dziewczyna stanęła miedzy jego kolanami i zlustrowała go z góry na dół. Marisa nie słyszała, o czym rozmawiali. Przez chwilę byli skupieni na wymianie zdań. Nagle Damian wstał. Wydawał się lekko wzburzony. Mówił coś cicho, gestykulując żywiołowo. Zrobił krok w bok, jakby chcąc wyswobodzić się z klinczu między dziewczyną a stołem. Rzucił Marisie krótkie spojrzenie i skinął głową, chyba na znak, żeby trzymała się dzielnie. Ruszył w stronę drzwi, nie oglądając się za siebie.

Kiedy zostały same, nieznajoma z tatuażem na szyi usiadła na krześle przodem do Marisy. Była jedną z nich i spotkały się już wcześniej w klubie, tuż przed porwaniem. Było jasne, że należy do gangu.

– Co powiesz, księżniczko? Naprawdę masz słodką buźkę. – Wyciągnęła z kieszeni baton i zaczęła obracać go między palcami, nie spuszczając wzroku z Marisy. – Masz faceta?

Dziewczyna kiwnęła przecząco głową.

– Mojego faceta widujesz ostatnio częściej niż ja. – Potwierdziła swój związek z jednym z porywaczy. – Napijesz się może piwa?

Marisa spojrzała na nią zaskoczona.

– Żartowałam. Jedyne, na co ci pozwolę, to wyczyścić mi buty. Językiem. Jesteś chętna?


Continue Reading

You'll Also Like

487K 23K 98
Wsiadłam szybko do samochodu i czekałam na rodziców. Po chwili wsiedli i oni, ruszyliśmy w stronę lotniska. W oddali widziałam znikający dom. Po moim...
1.8K 38 10
Najwysze notowanie - #249 miejsce w kategori dla nastolatków Lezałam sobie w wannie aż nagle mój telefon zadzwonił. Dzwonił ten idiota. Za pierwszym...
61.8K 3.1K 89
Kontynuacja losów Phoebe i Hero! Co jeśli wszystko w co wierzyłaś okazuje się tylko grą? Co jeśli ludzie, którym zaufałaś okazali się oszustami? Co...
69.6K 1.7K 48
Julia zostaje sprzątaczką gangstera czyli Kacpra błońskiego na początku ją źle traktuje ale od samego początku zauważył że jest jakaś inna co będzie...