BaeBae // jjk+kth

By LilMochi_

79.6K 8.9K 2.1K

Jungkook z trudem uwalnia się od swojego chłopaka, zostawiając za sobą złą przeszłość.W jego życiu pojawia si... More

Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
22
23
Epilog

21

2.3K 296 64
By LilMochi_

Umówiłem się z Taehyungiem o godzinie dwudziestej w parku. Minęło parę dni od kiedy znalazłem w jego spodniach narkotyki. Zdążyłem wszystko na spokojnie przemyśleć, poukładać sobie w głowie. Mam nawet plan dalszego działania. Usiadłem na ławce i wyjąłem słuchawki z uszu, po czym zacząłem rozglądać się na boki w poszukiwaniu V. Chłopak dołączył do mnie po paru minutach. Usiadł na ławce i wpatrywał się w ziemię. Widać po nim było, że nadal jest mu wstyd.

- Co chcesz z tym zrobić? - przerwałem ciszę i przeniosłem wzrok na chłopaka. Ten tylko wzruszył ramionami. Ścisnąłem ze sobą wargi.

- Nie chcę, żebyś brał - dodałem po chwili.

- Ja też nie chcę - odpowiedział cichym tonem.

- To chyba znaczy, że przestaniesz. Prawda? - zapytałem i ułożyłem dłoń na przedramieniu chłopaka.

Dopiero wtedy przeniósł na mnie wzrok. Miał wory pod oczami, wyglądał na niesamowicie zmęczonego. Cicho westchnąłem i palcami pogładziłem jego rękę.

- Chciałbym. Ale to nie jest takie proste, Jungkook. Jak już raz w to wpadniesz... - przerwał przenosząc wzrok na białego psa biegającego nieopodal. Dopiero teraz zauważyłem, że w dłoni trzyma smycz.

- To co? - ponagliłem go.

- To nie wyjdziesz. Nie sam. Nie da rady - odpowiedział i dłonią przetarł oko.

- Pomogę ci.

- Nie dasz rady.

- Założymy się? - pozwoliłem sobie na uśmiech, który połączyłem ze zmarszczeniem jednej brwi. Tae po chwili lekko się uśmiechnął. – Wiesz, co do ciebie czuję. I zdaje mi się też, że wiesz jak bardzo bolałoby mnie gdybyś dalej się niszczył - dodałem ściskając rękę chłopaka odrobinę mocniej. - To jak?

- Możemy spróbować – odpowiedział, po czym zagwizdał przywołując do siebie psa.

- W takim razie... Pakuj się i przez najbliższy tydzień chcę mieć na ciebie oko dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Tae spojrzał na mnie lekko zaskoczony.

- Nie myślałeś chyba, że będę kontrolował cię przez telefon albo Internet, co? - uniosłem brwi.

- Nie, nie... Ale co na to twoi rodzice? - zapytał.

- O to się nie martw. Rozmawiałem o tobie z mamą. Przejęła się chociaż tak naprawdę nie zdążyła cię jeszcze poznać. A ojciec mnie nie obchodzi, ostatnio częściej go nie ma niż jest.

- Wstyd mi jak cholera.

- Wiem - przeniosłem rękę na włosy chłopaka i delikatnie je pogładziłem. - Ale poradzimy sobie z tym problemem razem. Nie zostawię cię samego.

V spojrzał w moją stronę z delikatnym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Miałem wrażenie, że lekko się rozpogodził.

- Psa możesz wziąć ze sobą – dodałem, patrząc na czworonoga, który położył się pod naszymi nogami. Miałem wrażenie, że Tae ucieszył się jeszcze mocniej.

- To kiedy zaczynamy?

- Twój odwyk? Dzisiaj.

- Dzisiaj? - zapytał lekko zaskoczony.

- No, tak. Nie jestem głupi, jeśli zaczęlibyśmy jutro, to mógłbyś dzisiaj zrobić sobie jednoosobową imprezę pożegnalną.

- Przestań, nie zrobiłbym tak - lekko się zaśmiał.

- Wolę mieć pewność - pstryknąłem go w ucho.

Razem z Tae skierowałem się do jego domu. Zabrał rzeczy potrzebne jemu jak i jego psu (który swoją drogą był cholernie szczęśliwym i przyjaznym zwierzęciem, nawet się nie szarpał kiedy Tae dał mi go poprowadzić) i po godzinie byliśmy już u mnie w domu.

- Jesteśmy! - krzyknąłem wchodząc do mieszkania i puszczając psa w głąb.

Usłyszałem radosny śmiech mojej matki. Odwróciłem się do Tae, który wyglądał w tej chwili na niezwykle zestresowanego. Pogładziłem go po ramieniu i zbliżyłem się pozwalając sobie na zostawienie na jego policzku lekkiego całusa. Złapałem go za nadgarstek i zaciągnąłem do salonu. Pochi siedział już na kanapie obok mojej mamy, która z radością na twarzy go głaskała. Przeniosła na nas wzrok i uśmiechnęła się do Tae, który po chwili odwzajemnił gest.

- Zanieś torbę do mojego pokoju - powiedziałem wskazując na drzwi.

Skinął głową i skierował się do pomieszczenia. Usiadłem obok mojej matki.

- Wygląda na zagubionego, aż się serce kraje... - powiedziała szeptem w moją stronę ze zmartwionym wyrazem twarzy.

- Wiem - odpowiedziałem. - Ale postaram się mu pomóc. Jeszcze raz dziękuję - złapałem ją za dłoń. Kobieta uśmiechnęła się w moją stronę.

- Tylko żeby to na złe nie wyszło - dodała po chwili. - Może zostać jak długo będzie trzeba, o ile tylko zapewnisz mnie, że mu pomożesz.

- Obiecuję, pomogę – odpowiedziałem, po czym przeniosłem wzrok na V, który wrócił do pomieszczenia.

- Głodny? - mama skierowała wzrok w jego stronę i posłała ciepłe spojrzenie.

- Odrobinę - odpowiedział wkładając ręce w tylne kieszenie. Nadal widać po nim było jak bardzo jest spięty.

- Zaraz coś wam zrobię - wstała i skierowała się w stronę kuchni. - No usiądź, nie krępuj się! - zaśmiała się, klepiąc Taehyunga po ramieniu.

Po chwili V zepchnął psiaka z kanapy i zajął miejsce tuż obok mnie. Zaczął bawić się palcami.

- Nie denerwuj się - powiedziałem wpatrując się w jego twarz.

- Nie denerwuję.

- To o co chodzi? – zapytałem, marszcząc brwi.

- O nic – odpowiedział, wciąż nerwowo bawiąc się palcami.

Potrzebowałem chwili na zrozumienie jego zachowania.

- Ile czasu nie brałeś? - zapytałem z powagą na twarzy.

- Ostatni raz dzień przed tym jak mnie przyłapałeś – odpowiedział, zaczynając obrywać skórki z palców.

Pacnąłem go ręką w dłoń.

- Na głodzie jesteś, co? - zaśmiałem się lekko, chociaż sytuacja powinna zmuszać mnie do śmiertelnej powagi.

- No, chyba tak - Tae również się zaśmiał.

Uniosłem kąciki ust w uśmiechu. Skoro nim telepie, to znaczy, że naprawdę nie brał. Ucieszyło mnie to, że chce się zmienić.

Zjedliśmy, umyliśmy się, oczywiście, osobno i ułożyliśmy w moim łóżku. Tae objął mnie ramieniem, a ja wtuliłem się w jego klatkę. Palcami zacząłem delikatnie gładzić jego szyję.

- Co się dzieje? - zapytałem marszcząc brwi, kiedy poczułem jak mięśnie V co chwilę nagle się spinają.

Pokręcił głową, jakby to nie było w ogóle ważne.

- To efekt uboczny. Mój organizm chyba chce dać znak, że mam się zaćpać - zaśmiał się, a mi do śmiechu nie było. Wręcz przeciwnie. Zaczynałem sie bać. Nie sądziłem, że jego uzależnienie okaże się na tyle poważne, że jego organizm zaczyna domagać się takich substancji.

- Dasz radę - powiedziałem cicho i ucałowałem go w policzek.

Tae mocno zacisnął zęby. Wybiegłem z pokoju wiedząc, co za chwilę się stanie. Wróciłem z miską i ledwo zdążyłem mu ją podać, a ten już zapełnił ją wymiotami. Byłem przerażony. Chłopak zaczął się trząść, wciąż trzymał miskę.

- Mamo! – krzyknąłem, nie wiedząc, co mam robić. - Mamo! - wybiegłem z pokoju i po chwili wróciłem tam z kobietą.

- Zrób mu okład - jak kazała, tak zrobiłem.

Przykładałem mokrą ścierkę do czoła Taehyunga, co chwilę mocząc mu też kark. Mama wróciła do pokoju w opakowaniem aspiryny. Wyłożyła na biurko dwie tabletki i rozkruszyła linijką. Patrzyłem na wszystko z nie małym zdziwieniem.

- Co ty robisz? - niemalże wrzasnąłem.

- Wiesz, że oglądam różne programy... - odpowiedziała i podeszła bliżej. Zmusiła Tae do wstania, po czym skierowała go w stronę owego proszku. - To nie jest prosta sprawa, Jungkook. Chłopak potrzebuje jakiegoś zamiennika, inaczej będzie tak ciągle – dodała, po czym pozwoliła V na własnych oczach wciągnąć proszki. Siedziałem jak osłupiały.

- Czyli... - powiedziałem po cichu.

- Czyli musisz mu to podawać przy każdym takim ataku albo najlepiej, kiedy zacznie go ciągnąć do innych rzeczy - odpowiedziała trzymając dłoń na plecach schylonego nad biurkiem Tae.

- To jest chore - powiedziałem pod nosem.

- Mówiłam ci, że to nie będzie takie proste jak myślałeś, kochanie - dodała z troską w głosie i pogładziła Tae po włosach.

Pomogła mu dojść z powrotem do łóżka. Chłopakiem coraz mniej telepało, jednak nadal się trząsł. Ułożyłem się obok niego i objąłem go ramieniem. Ciężko przełknąłem ślinę, cały czas zerkając na Tae. Bałem się o niego. Po paru godzinach usnął wtulony we mnie. Ja natomiast nie mogłem zasnąć w ogóle. Nie chciałem. Bałem się, że kiedy zasnę, on może ponownie dostać jakiegoś ataku. O odwykach narkotykowych wiedziałem tyle, co o wychowywaniu dzieci, czyli nic. Nie spałem całą noc.

Następnego dnia, kiedy tylko mama wróciła z pracy i mogłem zostawić Tae pod jej opieką, udałem się do biblioteki. Wypożyczyłem masę książek o narkomanach, chcąc chociaż trochę dowiedzieć się czegoś więcej. Dlaczego nie zabrałem Tae? Nie chciałem, aby o tym wiedział. Książki pochowałem w szafkach w salonie. Czytałem dopiero wtedy, kiedy byłem pewien, że już śpi. Sam spałem bardzo mało, jadłem też nie za wiele. Cały czas żyłem w stresie.

Tae co jakiś czas próbował mnie nakłonić do tego, abym dał mu więcej tabletek, jednak o tym nie było nawet mowy. Krzyczałem na niego, robiłem mu długie wykłady i kończyło się na tym, że wracał do łóżka skarcony jak małe dziecko. I tak minęły kolejne cztery dni.

- Kookie - usłyszałem nad swoją głową. Otworzyłem oczy i od razu zobaczyłem białego psa z wystawionym językiem, który wpatrywał się we mnie radosnymi oczyma. Wyciągnąłem rękę w stronę zwierzęcia i podrapałem je za uchem.

- Kookie - Tae ponownie mnie szturchnął.

- Co? - odwróciłem się do niego i przetarłem zaspane oczy.

- Chodźmy na spacer.

- Po to mnie budzisz?

- Pochi chce siku. Co nie, psiulka? - zniekształcił głos, mówiąc do zwierzęcia.

- To idź sam - wtuliłem twarz w poduszkę.

- Chcę z tobą... Od paru dni siedzimy tylko w domu - zamarudził i usiadł na moich plecach. Palcami zaczął drażnić skórę na moim karku.

- Mhm... - burknąłem, wciąż leżąc twarzą w poduszce.

- Suga dzwonił, chciałby się z nami spotkać. Jimin nadal u niego jest - chłopak poklepał mnie teraz dłońmi po łopatkach. - Idziemy?

- To co ty w końcu chcesz robić, dzikusie - odwróciłem się, zwalając tym samym Tae na podłogę.

Wydawał się być dziś wyjątkowo żywy. Złapałem go dłońmi za policzki i zbliżyłem do niego twarz. Zacząłem wpatrywać się w jego oczy.

- Nic nie brałem – odpowiedział, pozwalając mi na tę czynność.

- Widzę - powiedziałem ciesząc się, że jego źrenice są normalnej wielkości. Ucałowałem chłopaka w nos.

- Coraz lepiej mi idzie, a minęło dopiero parę dni... Może jakaś nagroda? - Tae uniósł jedną brew do góry, po czym ułożył dłoń na moim udzie.

- Zapomnij, zboczeńcu - odpowiedziałem z uśmiechem i wstałem, kierując się do salonu.

- No czemu? - ruszył za mną.

- Bo nie, mam okres.

- Głupi jesteś - szturchnął mnie w ramię tylko po to, aby po chwili przyczepić swoje ciało do moich pleców. Pogładziłem chłopaka po dłoni, którą obejmował mnie w pasie. - Ale cię kocham – dodał.

Uśmiechnąłem się pod wpływem słów przez niego wypowiedzianych. Odchyliłem głowę do tyłu, kładąc ją tym samym na ramieniu chłopaka. Spojrzałem uśmiechnięty na jego twarz, potem przeniosłem wzrok na usta. Tae odwrócił mnie do siebie przodem i objął w pasie. Ułożyłem mu dłonie na ramionach, po czym wpiliśmy się w swoje wargi. Ostatni raz całowałem się z nim w dniu, w którym odkryłem jego sekret. Przyjemnie było ponownie poczuć smak jego ust. Nagle Pochi zaczął szczekać i ciągać Tae za nogawkę. Chłopak odchylił się i zaśmiał.

- No już dzikusie! - ucałował mnie ponownie, ale tym razem delikatniej, po czym pobiegł do przedpokoju po smycz. - Ubierz się i czekamy na dole! – dodał, a ja tylko się uśmiechnąłem.


Continue Reading

You'll Also Like

226K 9.2K 60
𝗜𝗡 𝗪𝗛𝗜𝗖𝗛 noura denoire is the first female f1 driver in 𝗗𝗘𝗖𝗔𝗗𝗘𝗦 OR 𝗜𝗡 𝗪𝗛𝗜𝗖𝗛 noura denoire and charle...
177K 4.6K 20
Your daughter runs off while you were in the middle of grocery shopping because she spotted Max, her favourite driver. Meeting you, Max wants to know...
1.1M 47.9K 94
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC
302K 6.7K 35
"That better not be a sticky fingers poster." "And if it is ." "I think I'm the luckiest bloke at Hartley." Heartbreak High season 1-2 Spider x oc