His fault L. Hemmings

By cukierek224

15.4K 839 186

Bella to nieśmiała dziewczyna z wieloma problemami, których lista ciągnie się w nieskończoność. Luke jest ty... More

Prolog/Patr 1
Part 2
Part 4
Part 5
Part 6
Part 7
Part 8
Part 9
Part 10
Part 11
Part 12
Part 13
Part 14
Part 15
Part 16
Part 17
Part 18
Part 19
Part 20
Part 21
Part 22
Part 23
Part 24
Part 25
Part 26
Part 27
Part 28
Part 29
Part 30
Part 31
Part 32
Part 33
Part 34
Part 35
Part 36
Part 37
Part 38
Part 39
Part 40
Part 41
Part 42
Part 43
Part 44
Epilog

Part 3

534 26 2
By cukierek224

Bella

Siedziałam na przedostatniej już lekcji, czyli angielskim. Nauczyciel gorączkowo tłumaczył nam sens fragmentu sztuki teatralnej, którą właśnie przerabialiśmy, ale mimo jego wszelkich starań większość i tak nie wie o co chodzi. Wywróciłam oczami gdy zauważyłam, że jedna z dziewczyn pod podręcznikiem trzyma magazyn, którego okładka, przedstawiająca jakiegoś aktora jest umazana jej czerwoną szminką.

-Czy już rozumiecie ukryty sens tych wypowiedzi?- wskazał na dialogi w podręczniku, ale większość siedziała z otwartymi buziami. - No to będzie ciężko...- mamrotał, przykładając dłoń do swojego czoła.-Chcę wam tylko przypomnieć, że wasza klasa ma przygotować przedstawianie na zakończenie roku szkolnego, więc znajomość takich tekstów z podręcznika to podstawa.- potrząsnął książką. - Ludzie wy macie po osiemnaście lat!- wydawał się sfrustrowany.

-Carter ma jeszcze siedemnaście!- krzyknął Finn.

-I co w związku z tym, panie Parker?- nauczyciel oparł się biodrem o biurko.

-Jest nierozwinięta o rok.- powiedział rozbawiony.

Nie słuchałam już tych wszystkich śmiechów, ani nawet na nich wszystkich nie patrzyłam bo nie miałam już na to sił.

-Parker, a to nie ty przypadkiem zostałeś rok w jednej klasie?- mężczyzna uniósł brew, powodując tym wyraźne zawstydzenie Finn'a.

W duchu dziękowałam mu za to dość brutalne uciszenie bruneta, ale nie wiem, czy jednak było to na miejscu...

-Dobrze.- pan Morton klasnął w dłonie. - Jako zadanie domowe przygotujcie pracę na temat interpretacji wybranego przez was utworu.- powiedział.

Po klasie rozniosły się westchnienia niezadowolenia, lecz pan Morton zignorował to machnięciem ręki.

-Dobrze wam radzę byście jednak przynieśli te prace.- pogroził placem, akurat gdy zadzwonił dzwonek. - A teraz zmiatać.- zaśmiał się, wyganiając nas gestem ręki.

Spokojnie spakowałam się z niesamowicie ogromną chęcią samobójczą, ponieważ po tej przerwie pozostał mi jeszcze w-f, znany w moim języku jako "godzina piekła i upokorzeń".

Starałam się jak mogłam by niczego nie spartolić lub nie dać komuś powodów do śmiania się ze mnie, ale zawsze coś się znajdzie i to najczęściej na tej przeklętej lekcji.

-Carter masz dla mnie dzisiaj coś seksownego?- Hood podbiegł do mnie i przełożył ramię przez moje barki.

Zadrżałam przestraszona przez jego nagły ruch, przez co cicho pisnęłam, odsuwając się od niego, ale niestety przez to wpadłam na czyjąś umięśnioną klatkę piersiową.

-Proszę cię Calum.- blondyn zaśmiał się pobłażliwie.

Odwrócił mnie gwałtownie do siebie przodem.

-Ona?- prychnął rozbawiony.- Przecież nawet nie ma na co popatrzeć.- zjechał wzrokiem na moje piersi. - Jest płaska jak pięciolatek.- zagryzł wargę, przyciskając mnie do ściany.

-Ja bym jednak to sprawdził.- Calum uśmiechnął się w niebezpieczny sposób. - Mnie się wydaje, że ona jednak się marnuje w tych swetrach.- szturchnął przyjaciela w jego bok.

Otworzyłam szerzej oczy gdy Luke agresywnie pociągnął mnie za ramię w stronę szatni.

-Co chcesz zrobić?- pytałam przerażona, lecz on nie reagował.- Luke.- zaczęłam stawiać opór, ponieważ czułam, że nie stanie się nic dobrego.- Luke!- powtórzyłam głośniej.

-Nie wiedziałem, że potrafisz krzyknąć.- Calum pojawił się przy moim boku, popychając mnie w przód.

Weszliśmy prosto do wejścia szatni damskiej gdzie ze względu na przerwę nie było nikogo poza naszą trójką. Pisnęłam, kiedy Luke otworzył drzwi toalet, połączonych z prysznicami.

Zaczęłam krzyczeć i wyrywać się, ale to nic nie dało i już po chwili zostałam brutalnie wepchnięta do jednej z większych kabin. Przerażona przylgnęłam do ściany obok muszli klozetowej.

-Idź na korytarz i pilnuj by nikt nie wszedł to szatni.- blondyn nakazał, towarzyszącemu mu chłopakowi, po czym zamknął drzwi kabiny.

Odwrócił się do mnie z tym szatańskim uśmiechem i błyskiem w oku, który sprawiał, że miałam ciarki na całym ciele.

-Nie rycz.- wywrócił oczami na widok moich łez, a następnie usiadł na zamkniętej klapie muszli.

Patrzył się na mnie przez chwilę, zagryzając wnętrze swojego policzka. Ja w międzyczasie zdążyłam już kilka razy wytrzeć mokre policzki w rękawy swetra.

-Wypuść mnie.- szepnęłam z nadzieją, że jednak mnie wysłucha.

-Dobrze.- wzruszył ramionami.

Zupełnie się tego nie spodziewałam i raczej skłamię jeśli powiem, że Luke mnie nie zaskoczył w ten miły sposób.

Powoli stawiałam pierwsze kroki do drzwi, ale w dalszych działaniach przeszkodziła mi silna ręka chłopaka.

-Wypuszczę cię.- zaczął, podnosząc się. -... Ale najpierw musisz się rozebrać.- przyparł mnie do ściany. - W końcu po coś tu przyszliśmy.- zagryzł swoją wargę, dotykając palcami rąbka mojego swetra.

-Nie.- pokręciłam głową. - Luke, błagam.- płakałam coraz bardziej, a strach spowodował, że zaczęłam wyrywać mu się gwałtownie.

Uderzałam rękami w jego klatkę piersiową, lecz to nic nie dawało, dlatego pod wpływem emocji kopnęłam go w kostkę na tyle mocno, że syknął z bólu i puścił mnie na chwilę. Chciałam podbiec do wyjścia, ale on mocno zacisnął rękę na moim ramieniu by zatrzymać mnie. Moje plecy ponownie zetknęły się z kafelkami na ścianie w kabinie, lecz tym razem wściekły chłopak spoliczkował mnie. Pod wpływem uderzenia moja głowa przekręciła się w prawą stronę, a włosy zakryły zapłakaną twarz.

Straciłam jakąkolwiek siłę na bronienie się, ale mimo wszystko nadal próbowałam go jakoś odepchnąć co przy mojej niewielkiej sile nie dało dużego skutku.

Chłopak głośno westchnął ponownie dotykając rąbka swetra, który delikatnie uniósł w górę razem z materiałem czarnej koszulki na ramiączkach. Drugą dłonią przytrzymywał moje ręce nad naszymi głowami, więc nie mogłam go odepchnąć, a tak bardzo chciałam by przestał...

-L...Luke.- mój głos załamał się.

-Nigdy nie sądziłem, że potrafisz być taka waleczna.- zignorował mnie. - Czego jeszcze nie wiem?- kontynuował, wsuwając dłoń pod materiał mojej bluzki.

Wzdrygnęłam się, kiedy jego zimna dłoń dotknęła skóry mojego brzucha.

Bałam się go, bałam się tego co był wstanie zrobić i tego jak patrzył mi prosto w oczy. Widział, że się boję, ale mimo to nadal robił to co chciał.

-Ile musiałaś się puszczać by uzbierać na tę wycieczkę?- spytał, zahaczając palcem o materiał mojego stanika. - Do tej pory miałaś opinię żelaznej dziewicy, a teraz krążą pogłoski, że jesteś dziwką.- wyszeptał do mojego ucha.- Co jesteś w stanie mi zaoferować?-zapytał.

Luke spojrzał na mnie przelotnie ze zmarszczonymi brwiami.

-Hood miał rację.- powiedział sam do siebie.

Wyciągnął rękę spod mojego swetra by mocno złapać za jego kołnierzyk i rozedrzeć go tak bym stała teraz przed nim w czarnej koszulce.

-Faktycznie marnujesz się pod tymi wszystkimi swetrami.- oblizał wargi, przejeżdżając swym palącym wzrokiem po mojej klatce piersiowej.

-Zostaw mnie.- prosiłam cicho, a kolejne łzy spływały w dół mojej twarzy.

Cała trzęsłam się pod wpływem jego bliskości i mojej...nagości? To dobre określenie, a zwłaszcza teraz gdy ten nienormalny blondyn dotykał mnie, zamkniętą w szkolnej toalecie.

Hemmings chciał coś powiedzieć, ale nagle usłyszeliśmy jak drzwi szatni otwierają się, wpuszczając do środka dwa dziewczęce głosy.

-Cholera.- warknął cicho. - Hood.- oparł czoło o zimną powłokę ściany. - Siedź cicho.- powiedział z zamkniętymi oczami i palcem wskazującym, uniesionym ku górze.

Nie chciałam go słuchać. Tamte dwie dziewczyny mogły być moją nadzieją na wyjścia stąd, ale nim udało mi się otworzyć usta, blondyn zakrył je swoją dłonią i przyciągnął mnie w swoją stronę. Wyrywałam mu się, mówiąc różne rzeczy, ale jego jedna dłoń skutecznie mnie zagłuszała, a druga mocno oplatała mnie w pasie, powodując ból w okolicach brzucha. Zaciskał swój uścisk coraz bardziej, przez co po moich policzkach spłynęły kolejne łzy, które po części spowodowane były moją paniką na skutek braku odpowiedniej ilości powietrza w moich płucach. Gwałtownie starałam się zaciągnąć powietrzem, ale wszystko szło na nic, a to co działo się wokół mnie było tylko jakimś tam rozmazanym obrazkiem z dodatkowymi niewyraźnymi dźwiękami.

Podniosłam ręce, by zacisnąć mocno dłonie na ręce Luke'a i dać mu do zrozumienia, że nie mogę oddychać. Spojrzałam błagalnie w górę, napotykając te cudowne tęczówki, które sprawiały tak bardzo mylne pierwsze wrażenie o ich właścicielu. Drgnęłam lekko, przymykając powieki, z których wypłynęły słone łzy i to musiało chociaż troszkę podziałać na chłopaka, ponieważ minimalnie odsunął rękę dzięki czemu wreszcie mogłam normalnie oddychać. Nie liczyło się teraz to, że tamte dziewczyny wychodziły właśnie z łazienki, ponownie zostawiając mnie z blondynem, a to by unormować oddech i uspokoić się po tym przeżyciu.

Luke puścił mnie i usiadł z powrotem na zamkniętej muszli klozetowej co wykorzystałam na maksymalnie odsunięcie się od niego aż na drugi koniec kabiny. Przeszukałam wzrokiem jej wnętrze w poszukiwaniu resztek mojego swetra, lecz jak na razie nic poza rozbawionym blondynem nie wiedziałam.

Co go tak śmieszy? Przed chwilą "dusił" mnie w kabinie, w toalecie damskiej co mogło się dla mnie bardzo źle skończyć. Gdyby do środka nie weszły tamte dwie dziewczyny tylko jakiś nauczyciel?

-Szukasz go?- uniósł rękę, w której zaciśnięty miał materiał mojego swetra.

Skinęłam niepewnie głową z myślą, że on mi go odda, ale jednak było inaczej... Luke przyjrzał się zniszczonemu ubraniu w jego ręce i z cwanym uśmieszkiem podniósł klapę, by następnie wrzucić do środka muszli materiał.

-Nie sądzę, by ci się jeszcze przydał.- powiedział spoglądając na mnie.

Przymknęłam załamana oczy, wzdychając głośno na widok przede mną. Liczyłam na odrobinę empatii z jego strony, ale nie dość, że mnie tu ze sobą zamknął to jeszcze doszczętnie zniszczył mój sweter.

-Widzimy się na w-fe, Carter.- dodał, wychodząc z kabiny.

***

Wyszłyśmy z resztą dziewczyn na boisko gdzie nasza nauczycielka stała już gotowa do prowadzenia lekcji.

-Gimnastyka!- to jedno słowo sprawiło, że z mojej twarzy zniknęły wszelkie kolory.

Nie chodziło o to, że jestem jakąś ofermą, ale raczej o to, że wolałabym nie wyginać się i narażać na kolejne śmiechy.

Myślałam, że jest źle, ale wtedy pojawił się nasz "kochany" pan trener chłopaków z propozycją przejścia na drugą połowę naszego sektoru.

Prawie spadłam z równoważni gdy te przepocone barany zamiast grzecznie grać w koszykówkę na swojej połowie, to bezczelnie obserwowali nas i nasze poczynania.

-Mógłbyś być bardziej subtelny Finn.- mruknęłam pod nosem, kiedy Parker bez jakiegokolwiek krycia się obserwował tyłek blondynki, rozciągającej się przy równoważni.

Odeszłam bardziej na bok by dokończyć swoją rozgrzewkę. Nie chciałam być w gronie tych wszystkich dziewczyn, które specjalnie wykonywały takie ćwiczenia by rozproszyć, grających chłopaków. Jak do tej pory udało im się doprowadzić do oberwania jednego z nich w głowę z piłki do koszykówki.

-Bella! Do cholery jasnej chodź tu i nie chowaj się!- rudowłosa kobieta zawołała mnie do siebie.

Bardzo ją lubiłam, ale czasem przez nią miałam ochotę na zapadnięcie się pod ziemię.

Wzrok wszystkich skierowany był na mnie, raczej na moje nogi, na których ubrane miałam czarne legginsy.

- Wskakuj na równoważnię.- nauczycielka z uśmiechem zachęciła mnie do wykonania prostego układu, który mimo wszystko przysparzał mi pewne trudności z utrzymaniem równowagi. Kiedyś gdy jeszcze byłam małą dziewczynką, a mój tata żył to chodziłam na lekcje baletu i dlatego brałam udział w przedstawieniu w szkole co bardzo mi się spodobało. Pamiętam jak powtarzałam mu, że jak dorosnę to z będę pracować w teatrze, a on obiecał zawsze siedzieć w pierwszym rzędzie i bić oklaski najgłośniej z całej publiczności.... jednak te lekcje baletu i marzenia nie trwały długo, ponieważ tata zmarł, zabierając ze sobą radość, marzenia i chęć do czegokolwiek, przez co skutki mojego załamania mam teraz na tej lekcji w-fu.

Wzięłam kilka głębokich oddechów i wreszcie rozpoczęłam układ, chwiejąc się na boki.

- Spokojnie Bella.- kobieta wystawiła w moją stronę rękę.

Posłuchałam ją i zaczęłam stawiać ostrożniejsze kroki do samego końca. Po drodze zauważyłam kątem oka jak Luke i Calum z chytrymi uśmieszkami stoją na środku boiska, skanując wzrokiem moje ciało. Bez wątpienia moje policzki stały się szkarłatne, a oddech przyspieszył się przez stres. Martwiłam się teraz o każdy szczegół tego banalnego układu. Chciałam by wszystko wyszło perfekcyjnie, a tamta dwójka niech raz przed samym sobą przyzna, że ta kujonka z ich klasy jednak coś potrafi.

- Chyba nie było aż tak źle.- rudowłosa uśmiechnęła się do mnie, kiedy na koniec zeskoczyłam z równoważni.

Odwzajemniłam ten gest, ponieważ wewnętrznie czułam się teraz taka doceniona. To bardzo przyjemne uczucie, jest takie piękne, ale jednak krótkotrwałe. Fajnie było chociaż chwilkę poczuć to przyjemne ciepło spowodowane pochwałą za coś co kiedyś sprawiało tyle przyjemności i budziło w człowieku wiele pozytywnych wspomnień.

- To tylko śmieszny zbieg okoliczności.- powiedział do mnie cicho Finn gdy przechodził obok.

Cóż... Finn Parker jest osobą, która tak jak Luke i jego koledzy ma niesamowity talent do niszczenia cudzego szczęścia, ale ta uwaga w pewien sposób podniosła mnie na duchu, bo skoro postanowił mnie w ten sposób zaczepić, to musi oznaczać, że widział ten układ i sam w dziwny sposób mnie "pochwalił".

***

Luke

Wreszcie wszystkie lekcje się skończyły, a ja i moi koledzy mogliśmy wyjść z tego cholernego budynku, wzbudzającego u mnie ogromne mdłości, których się nie pozbędę dopóki stąd nie wyjdę. Zgarnąłem swój plecak, wyciągając uprzednio z jego wnętrza paczkę papierosów i zapalniczkę, która zawsze była tam w pogotowiu. Nie interesowało mnie to, że nadal przechodziłem korytarzem szkolnym i wokół jest pełno uczniów oraz innych nauczycieli, a to głównie przez ten szacunek, który zdobyłem wśród swoich rówieśników, którzy zamiast donosić na mnie za jakieś różne bójki i tym podobne woleli mi się nie wstawiać w oczy. Nauczyciele wiele razy interweniowali w mojej sprawie, a zwłaszcza o papierosy w szkole, lecz gdy zorientowali się, że kary nakładane na mnie są w zupełności zbędne, to po prostu odpuścili sobie upominanie mnie.

Pchnąłem główne drzwi, prowadzące na szkolny parking i coś w stylu takiego parku, ale on służył nam jako miejsce do ukrywania się przed nauczycielami.

Przeszedłem między samochodami aż do sporej wielkości drzewa, pod którym był murek, odgradzający teren szkoły. Zazwyczaj właśnie tam spotykaliśmy się z chłopakami przed i po lekcjach, a czasem towarzyszyły nam dziewczyny mające się za nie wiadomo jakie piękności, ale tym razem nigdzie ich nie zauważyłem, więc pewnie mają te swoje treningi i próby do wyćwiczenia układu...

Wywróciłem oczami na wspomnienie Blair, klejącej się do mnie i paplającej do mnie o nowym układzie na zbliżający się mecz piłki nożnej. Czasem miałem ochotę odciąć jej te usta.... choć nie powinienem narzekać bo czasem się przydadzą...

-Luke!- Calum pomachał do mnie radośnie.

-Co cię tak cieszy Hood?- spytałem rozbawiony, widząc te ekscytację w oczach bruneta.

-Widok mojego przyjaciela?- odpowiedział pytaniem na pytanie, a Ashton i Michael zaśmiali się, słysząc jego słowa.- Ej! Ja naprawdę cieszę się, że go widzę.- udał oburzonego.

-Widzieliśmy się ostatnio całe dziesięć minut temu, więc zaczynam się martwić o to co robisz gdy jest weekend.- parsknąłem, wskakując na murek.

-W weekend nie zajmuję swojego czasu wami tylko rzeczami zdecydowanie przydatniejszymi.- odparł.

-A jakie to rzeczy?- zagadnął Mike.

Calum zrobił się cały czerwony na twarzy. On chyba nie wiedział, że ja i chłopaki doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że on już od dawna pomimo pozorów stara się przygotować na każdy egzamin do tego stopnia by nigdy nie mieć żadnych zagrożeń. Podejrzewam, że znudziło mu się o stereotypowe gadanie jasno stawiające chłopaków takich jak my w świetle osób głupich, niedojrzałych i bez żadnych aspiracji co w przypadku Hood'a było bardzo błędne.

-Patrzcie.- Ashton zmienił temat. - Carter zapomniała habitu.-zaśmiał się, wskazując na brunetkę szybko, zmierzającą w kierunku stojaka na rowery gdzie prawdopodobnie zostawiła swój własny.

-Szkoda mi jej.- zaczął Cal. - Wydaje się byś śmieszna.- zmarszczyłem brwi na to stwierdzenie.

Carter śmieszna? Pod jakim względem bo rozumiem, że Cal ma na myśli ogólnie całokształt i sam fakt, że ona jeszcze się trzyma.

-Śmieszna?- Clifford zdziwił się tak samo jak ja.- Co ty pierdolisz?- odstawił od ust swojego papierosa.

-No wiecie.... Taka zabawna, ale w sensie, że ma różne dziwne odruchy i czasem jak się czegoś przestraszy to robi taką charakterystyczną minę lub mówi tym łamiącym głosem, który czasem brzmi jak królik.- uśmiechnął się.

Calum zdecydowanie nie próbował ośmieszyć dziewczyny, a wydało się to takie niecodzienne, ponieważ zazwyczaj gdy ktoś w mojej obecności o niej mówił to starał się ją zmieszać z błotem bo to mnie przynajmniej bawiło.

-Nie idziesz do niej?- zapytał mnie Ashton.

Spojrzałem jeszcze w kierunku brunetki pozbawionej swetra, która próbowała ściągnąć blokadę, uniemożliwiającą kradzież jej roweru.

-Nie.- pokręciłem głową. - Dzisiaj sobie odpuszczę, a poza tym, to już nadrobiłem wszystko w szatni przed w-fem.- wyjaśniłem.

-No właśnie!- Calum klasnął w dłonie.- Powiedz mi jak było.- uśmiechnął się.

-Normalnie.- wzruszyłem ramionami.

Chłopak wywrócił oczami w geście irytacji.

-Chodzi mi o to, czy ma cycki i czy była chętna.- westchnął.

Mike i Ash wydali się teraz bardzo zaciekawieni, ponieważ pewnie nie zostali jeszcze wtajemniczeni w tę całą "akcję" w toalecie.

-Nic szczególnego się nie wydarzyło i tak szczerze to nie wiem, czy moja psychika wytrzymałaby coś takiego.- swoją odpowiedzią wywołałem śmiechy chłopaków.

-A piersi?- Mike szturchnął mnie z łokcia w ramie.

Nie kontrolowałem swojego lekkiego uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy przez wspomnienie z kabiny w toalecie.

-Trochę większe niż u sześciolatka.- odparłem po chwili.

Hejo!

Luke jak taki zwykły cham nie lubię go w tym rozdziale i obawiam się, że wy też, ale wydaję mi się, że z czasem się przyzwyczaicie lub nawet go polubicie, choć i tak większość z was pewnie go kocha ;)

Proszę was o komentarze bo naprawdę pomagają♥

Continue Reading

You'll Also Like

111K 10.9K 70
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
41.4K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
17.6K 4K 134
Przed rozpoczęciem pracy na lodowisku nikt nie powiedział Sunoo, że tuż przed zamknięciem ktoś na nim trenuje. instagram!au; pobocznie: wonki, heeja...
12.7K 768 21
Rosalia Gonzalez ma wszystko, czego pragnęła. Cudownego chłopaka, z którym planuje przeprowadzkę do Madrytu, świetnych przyjaciół, i super pracę w ka...