Pierwsza gwiazda 2

By Magic_Sz

3.8K 314 99

Druga część "Pierwszej gwiazdy", czyli ciąg dalszy historii o wilkokrwistych. Leona wraz z Jessicą zostały po... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37

Rozdział 16

75 7 0
By Magic_Sz

Wracając do domu Quentin nie wiedział czego się spodziewać w środku. Totalnych zniszczeń czy totalnego zaskoczenia. Na jego szczęście opcja druga była tą prawdziwą.

Po wejściu do domu pierwszym co zobaczył była patrząca na niego wilczyca leżąca po środku korytarza. Wyglądała jakby czekała na jego powrót... Albo nie chciała go puścić dalej, by nie zobaczył jakiś zniszczeń. Jego obawy jednak okazały się bezpodstawne.

Salon i kuchnia wyglądały normalnie. Nawet sofa zdawała się być w stanie w jakim widział ją ostatnio.

Wszedł po pomieszczenia i na wyspie rozłożył wszystko co zebrał i kupił. Nie było tego dużo, ale trochę czasu dojście do miasta i z powrotem mu zajęło.

Wilczyca po chwili zjawiła się w salonie zwabiona wieloma różnymi dźwiękami.

Podczas, gdy dziewczyna przypatrywała się rzeczom na blacie - piłeczkom, pluszakom, wskaźnikowi laserowemu - Quentin męczył się ze zrobieniem wędki z patyka, sznurka i paru piór. Wolał by wilczyca, o ile będzie się chciała tym bawić, nie rozwaliła jej tak od razu.

Po chwili własnoręczna wędka była gotowa.

- Leona - powiedział wstając z kanapy i zaczynając machać na boki długim kijem, dzięki czemu sznureczek z piórkami gibał się na wszystkie strony. - Nancy kazała mi to zrobić i zająć się tobą jak kotem. Co ty na taką zabawę? - mówiąc to klęknął na sofie i za nią coraz mocniej machał prowizoryczną zabawką.

Wilczyca spojrzała na niego, a potem na zabawkę. Jej ogon drgnął, a uszy były postawione. Wyglądała na zainteresowaną.

- No chodź. Pobaw się.

Oddalił piórka od dziewczyny i czekał na reakcję.

Leona przypadła do podłogi i powoli zaczęła się skradać do końca wędki. Jej ogon chodził na wszystkie strony, a pysk był lekko otwarty. Krok za krokiem zbliżyła się do zabawki, którą szatyn wciąż oddalał, ale w końcu zatrzymał ją przy fotelu.

Dziewczyna przystanęła i praktycznie położyła się na ziemi. Jej ogon wciąż latał na boki, jakby żył walnym życiem. Nagle jej źrenice się zwęziły, a zad powoli oddalił się od ziemi. Teraz już cały tył wilczycy chodził na boki. Po chwili skoczyła do przodu, wprost na piórka z wędki. Jednak to nie wilk wylądował z nimi w pysku... Ale kot.

Momentalnie Quentin wypuścił z rąk wędkę, a cofając się spadł z sofy. Kotka od razu odwróciła się w jego kierunku słysząc hałas, jednak nie puściła piórek i ciągnąć za sobą całą wędkę skierowała się za wyspę.

- Co do jasnej...? - Szybko się podniósł od razu kierując się za wyspę. - Co to było?

Wychylił się za blat wyspy i zobaczył małego, szarego kota wciąż trzymającego w pyszczku piórka.

- Jak... Jak ty to zrobiłaś? Od kiedy tak potrafisz? - pytał zupełnie zapominając o tym, że dziewczyna raczej go nie rozumie. - To niemożliwe. Wilkołaki tak nie umieją! Co z ciebie za dziwna odmiana? Jakiś mieszaniec kotołaka? - wciąż mówił stojąc nad kotką, która w końcu na niego fuknęła.

Natychmiast zamilkł, ale nie przez reakcję kota. Przetarł oczy i pomachał głową na boki, gdy przed nim znów pojawiła się wilczyca.

- To się nie dzieje... - mówił cofając się. - To jest po prostu niemożliwe.

Zatrzymał się opierając plecami o blat. Zaskoczenie chwilę nie ustępowało innym emocjom. Dopiero, kilka minut później, gdy zadzwonił telefon, wybudził się z odrętwienia wywołanego całą sytuacją.

Zerknął na ekran, a widząc numer Nancy od razu odebrał.

- Hej... - przywitał się cicho zerkając jednocześnie na wilczycę.

- Coś ty taki zestresowany? Stało się coś? - zapytała słysząc jego ton.

Szatyn milczał przez chwilę, aż przemógł się ze swoim pytaniem.

- Często... Często się zdarza, aby wilkołak umiał przybrać więcej niż jedną, zwierzęcą formę?

Pielęgniarka mruknęła coś pod nosem, jakby w zamyśleniu, po czym odpowiedziała:

- Nie. To są skrajne przypadki i zdarzają się tylko, jeśli dziecko ma rodziców z dwóch różnych gatunków zmiennych. Ale nawet wtedy prawdopodobieństwo posiadania dwóch zwierzęcych wcieleń jest mniejsze od jednego procenta. A czemu pytasz? - zaciekawiła się kobieta. - Zmieniłeś się w coś innego niż wilk? W wiewiórkę? - Cicho się zaśmiała.

- Nie ja. Leona zmieniła się w kota.

Po jego słowach nastała długa cisza, która była wystarczająco wymowna. Nancy też była zaskoczona.

- Jak to? - wydusiła w końcu z siebie pielęgniarka. - Ona... Ona miała rodziców z tego samego gatunku. Na pewno to były wilkołaki...

- A skąd ta pewność? - przerwał jej swoim pytaniem.

- Bo się do tych informacji dogrzebałam i tyle - odparła w miarę spokojnie.

- Dobra, dobra. Nie będę się pytał gdzie musiałaś się włamać dla tych informacji, ale czy możesz... - nie zdążył dokończyć zdania.

Pukanie do drzwi i nagła ucieczka Leony na górę wystarczająco go zaskoczyły.

- Zaraz do ciebie oddzwonię - powiedział tylko i się rozłączył.

Niepewnym krokiem, wciąż mając w głowie tę niecodzienną sytuację z wilczycą, stanął przed drzwiami, aby po chwili je otworzyć.

- Dzień dobry, Alfo - powiedział od razu się skłaniając i przepuszczając mężczyznę w drzwiach.

Dwie bety stojące za nim pozostały na zewnątrz.

- Chciałbym zobaczyć w jakim stanie jest nasz więzień - powiedział rozkazująco stając na środku korytarza.

- Leona jest dość strachliwa i mało posłuszna. Już uciekła na górę - odpowiedział natychmiast. - Jeszcze też nie wróciła do swojej ludzkiej formy.

Alfa spojrzał na Quentina mrużąc groźnie oczy i warknął.

- Przyprowadź ją.

Beta skulił się nie co na rozkaz wydany przez mężczyznę, ale szybko poszedł na piętro po Leonę.

Wszedł do jej pokoju i po krótkiej chwili przekonywania dziewczyny, aby poszła za nim, udało się.

Quentin stanął na przeciw Alfy od razu prosząc go o chwilę cierpliwości, aż Leona zdecyduje się sama zejść ze schodów.

Z początku wilczyca tylko zaglądała zza rogu co jakiś czas powarkując. Kładła uszy i mrużyła oczy czasem całkowicie znikając za ścianą. Jednak nie wyglądała na chętną do podejścia bliżej.

- Niech będzie - odezwał się po dłuższej chwili Alfa. - Poinformuj mnie, gdy wróci do ludzkiej postaci. - I wyszedł.

Quentin oparł się o ścianę głośniej oddychając. Najpierw ta dziwna przemiana... Teraz Alfa... - westchnął po raz kolejny. Przez cały czas, gdy Alfa był w domu, Quentin nie potrafił racjonalnie myśleć. Wciąż tylko w głowie pojawiały mu się obawy. Co właściwie Alfa chciał zobaczyć?

Szatyn szybko wrócił do kuchni, wziął telefon i zadzwonił do Nancy. Kobieta odebrała po dwóch sygnałach.

- Skąd Alfa wie o drugim zwierzęcym wcieleniu Leony? - zapytał nim pielęgniarka zdążyła się odezwać.

Minęła chwila nim do Nancy dotarł sens pytania.

- Moment... Czekaj, co? Dlaczego o to pytasz? Był u ciebie?

- Tak, był u mnie - odpowiedział nie co zirytowany wszystkim. - I chciał zobaczyć Leonę. Dlaczego? Dlaczego zaraz po tym jak się przemieniła?

- Nie warcz na mnie, bo nie wiem. - Słychać już było, że także powoli traci nerwy. - Ale mogę ci powiedzieć, że Alfa jest ostatnio wyjątkowo nie w humorze, więc uważaj.

- Nie w humorze? - zdziwił się nie co tym stwierdzeniem. - On nigdy nie jest w humorze i wiem to, choć dość krótko tu jestem.

- Więc tym bardziej uważaj. Szczególnie teraz - mówiła coraz ciszej, aż zaczęła szeptać. W tle słychać było jej kroki. - Aktualnie mamy tu, aż trzy poranione bety. W tym jednego, którego trzeba było pozszywać. I wszyscy wrócili w tych stanach od Alfy. Dlatego, naprawdę, uważaj na siebie. Jeśli wiesz jak mu nie podpaść to...

- Dobrze już, zrozumiałem - przerwał jej już spokojniejszym tonem. - Nie przejmuj się mną, aż tak. Jeśli już musisz się czymś zamartwiać to Leoną, okej?

- No, okej. Ale wiesz, że na nic więcej raczej nie wpadnę ani się nie dowiem? - zapytała.

- Tak. Ale przynajmniej zajmiesz myśli czymś w miarę sensownym. - Quentin uśmiechnął się pod nosem mówiąc to.

- Bo moja praca to luźny czas na przemyślenia - odpowiedziała ironicznie pielęgniarka. - Dobra. Kończę i wracam do roboty. A ty, pilnuj dziewczyny i pamiętaj o rozmowach.

- Wiadomo - i bez zbędnych słów, rozłączył się.

Odłożył telefon i zerknął w kierunku schodów. Teraz rozmowa, a potem spać, bo padnę - stwierdził kręcąc głową i powoli idąc na górę. Zdecydowanie ten dzień był ciężki.

Continue Reading

You'll Also Like

9.5K 403 24
Odkąd umarł tata Jessici jej cały świat się posypał. Jej mama stała się nad opiekuńcza i skrywa przed nią jakąś tajemnice. A na dodatek znów muszą si...
6.4K 349 19
Życie Hazel zawsze wydawało się być jak z bajki. Urodzona jako jedynaczka , odważna beta , która zawsze była rozpieszczana od małego przez tatusia, s...
5.9K 544 47
Rozpoczęte: 05.06.2020 Zakończone: 01.11.2020 Korekta: jakoś od czerwca, ale nie wstawiana ~ 15.12.2021 Mutanty od wielu lat uznawano za potwory, ust...
14.3K 869 29
Nina to 16- letnia wilkołacza dziewczyna. Pomimo młodego wieku na jej barkach spoczywa odpowiedzialne zadanie - jako Alfa Alf ma bronić swoich. Jedna...