Milionerka

By AntoinetteRat

84.7K 5.2K 244

Milionerka Po tragicznej śmierci rodziców, Marisa zamieszkała z ciotką i jej nieznośną córką. Dziewczyna nie... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
ZAPROSZENIE

Rozdział XXXVI

52 6 0
By AntoinetteRat

Usłyszała za sobą kroki i gwałtownie się odwróciła.

– To ona! Musi mi pan uwierzyć!

– Spokojnie, Mariso. – Mężczyzna położył jej rękę na ramieniu. – To Elwira. Bardzo nam pomogła w śledztwie, jest ofiarą, tak samo jak ty.

– Co?

– Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć.

Marisa spojrzała na nią, na jej podbite oko i spuchniętą wargę. Przypomniała sobie, że przecież to właśnie ta dziewczyna ostrzegała ją przed Robertem, zanim trafiła do bunkra. Dlaczego jej wtedy nie posłuchała?

– Może pogadamy, jak poczujesz się lepiej. – brunetka posłała jej słaby uśmiech.

– Nie, zaczekaj! – Marisa chwyciła ją za rękę. – To ja powinnam cię przeprosić.

*

Marisa i Elwira siedziały na łóżku i rozmawiały.

– Byłam łatwym łupem, dziewczyna z domu dziecka. Nikt mnie nie szukał, nikt nie tęsknił... I te groźby Roberta. Mam młodszego brata, wiedział o tym. Boże, ile czasu go nie widziałam!

– Teraz będziesz mogła to nadrobić. – Marisa chwyciła jej dłoń.

– Jutro jadę do domu dziecka. Jeśli mnie nie wpuszczą, to będę tam koczowała tyle dni, ile potrzeba! Muszę zobaczyć mojego brata.

Dziewczyny zamyśliły się. Marisa duchem była wciąż z Fabianem.

– Mam nadzieję, że on z tego wyjdzie. Modlę się za niego. – Zobaczyła na jej palcu różaniec.

– Dobrze go znasz?

– Uratował mi życie. Kilka dni temu miałam załamanie po tym, jak po raz kolejny maltretował mnie klient i ludzie Roberta. Miałam próbę samobójczą. Chciałam skoczyć z okna i to wszystko skończyć.

Marisa wbiła w nią pełen współczucia wzrok.

– Fabian chwycił mnie w ostatniej chwili. Od początku czułam, że jest inny i do nich nie pasuje. Widziałam to chociażby w tym, jak nas traktował w klubie, ale nie wierzyłam nikomu, tak samo zresztą jak on. Podsłuchałam, że miałaś paść ich łupem.

– Próbowałaś mnie ostrzec, a ja...

– Nie ty jedna. Najważniejsze, że teraz jesteśmy wolne. Fabian nazbierał sporo materiału o gangu, powiedział mi, gdzie je schował i przekazałam już wszystko policji.

Marisa spuściła wzrok.

– Boję się o niego... Praktycznie go nie znam, uprowadził mnie, a mimo to...

– Jego stan podobno jest ciężki.

– Ktoś go postrzelił, a potem oberwał od Roberta. Najgorsze jest to, że jest tak blisko, a ja nie mogę do niego pójść.

– Może da się coś zrobić. – Dziewczyna wyciągnęła telefon.

Marisa spojrzała na nią zaskoczona.

– Po tej całej akcji zaopiekował się mną jeden z policjantów. Jest spoko. Dzisiaj ma wartę przy Fabianie.

– A lekarze?

– Są Święta i jest już późno, pewnie tam prawie nikogo nie ma.

Marisa poczuła ekscytację na myśl, że być może za chwilę znów zobaczy Fabiana. Elwira stukała w telefon.

– Pożyczył mi go ten policjant – wyjaśniła.

Dziewczyna mogła jej się teraz przyjrzeć. Całkiem inaczej wyglądała bez makijażu i wyzywającego stroju. Jak bardzo źle ją oceniła, nic o niej nie wiedząc. Musiała przechodzić przez piekło pod skrzydłami Roberta i jego ludzi.

– Idziemy! – Elwira zamachała jej przed nosem telefonem.

Po kilku minutach znalazły się na innym oddziale pod drzwiami, za którymi leżał Fabian.

– Dziękuję.

Dziewczyny uścisnęły się.

– Spoko.

– Pamiętasz, jaka była umowa? – zapytał poważnie policjant.

Marisa spojrzała na nich z niepokojem.

– Obiecałaś, że jeśli wpuszczę twoją koleżankę, to napijesz się ze mną kawy z automatu – dodał młody mężczyzna, uśmiechając się szeroko.

Elwira odwzajemniła uśmiech z wypiekami na twarzy. Marisa odetchnęła, zdając sobie sprawę, że szuka teraz wszędzie podstępu. Spojrzała na nich z czułością i tęsknotą. Pomyślała o Fabianie i zaczęła zazdrościć dziewczynie. Spuściła głowę i chwyciła za klamkę.

Do jej nozdrzy dotarł zapach leków i środków dezynfekcyjnych. Nic się nie zmieniło. Mężczyzna nadal leżał nieprzytomny wśród szpitalnych sprzętów i różnego koloru rurek.

Podeszła do okna. Na zewnątrz panowała ciemność. Pomyślała sobie, że jeszcze kilkadziesiąt godzin temu siedziała zmarznięta w bunkrze. Z Nim.

Usiadła na krześle, położyła głowę na materacu i chwyciła dłoń Fabiana.

– Obiecałeś mi, że na Święta wrócę do domu – szepnęła. – Chcąc nie chcąc, spędzasz je ze mną. – Podniosła na niego wzrok. Wiele by dała, żeby znów zobaczyć toń jego ciemnych oczu. Dotknęła jego spuchniętego policzka. Starała się odtworzyć w głowie ich wszystkie rozmowy, jego przenikliwy wzrok, a nawet śmiech, który był u niego rzadkością. Ich pierwsze spotkanie w szkole, kiedy wpadł na Kacpra. Kacper. Ani przez chwilę od wyjścia nie pomyślała o byłym chłopaku.

– Fabian. – Oparła się łokciami o łóżko i ścisnęła mocno jego dłoń.

Nagle poczuła, jakby jeden z jego palców zacisnął się na jej ręce. Wyprostowała się i chwyciła go jeszcze raz, a on powtórzył gest, tym razem zacisnął jednak wszystkie palce.

– Fabian? – Zbliżyła się do niego. Mężczyzna starał się otworzyć oczy, próbował coś powiedzieć. – Ci... – Całe jej ciało trzęsło się. – Nic nie mów.

Poczuła, muśnięcie palcem. Dopiero po chwili zrozumiała, że chce jej coś przekazać. Zaczął pisać palcem litery na wewnętrznej części dłoni dziewczyny.

– „Żyję?". Pytasz, czy żyjesz? – zaśmiała się. – Żyjesz. Oboje żyjemy. Jesteś w szpitalu. – Wstała i pochyliła się nad nim. – Poczekaj, pójdę po lekarza.

Chciała odejść, ale mężczyzna mocno chwycił ją za rękę. Wzruszyła się i odwzajemniła uścisk. Fabian powoli otworzył oczy, ale raziło go światło. Wyłączyła je i zostawiła tylko jedną lampkę nad łóżkiem. Podniósł powieki. Nie mogła się powstrzymać i ujęła delikatnie jego twarz. Widziała, że cierpi. Uniósł rękę, chcąc usunąć rurkę z ust.

– Zostaw. – Powstrzymała go. – Mocno oberwałeś. Twój stan był bardzo ciężki.

WIEM – napisał na jej dłoni.

– Słyszałeś wszystko?

Zamrugał na znak, że słyszał i położył rękę na klatce piersiowej.

– Boli, co? Dadzą ci coś przeciwbólowego. Za chwilę się tobą zajmą. – Przypomniała sobie o przycisku, którego można użyć, żeby wezwać personel. Nacisnęła go i znów się nad nim pochyliła. Patrzyła w jego ciemne jak noc oczy, a ich dłonie pozostawały złączone. Nie mogła dostać lepszego gwiazdkowego prezentu. Pocałowała go w czoło. Na poduszkę spłynęła jego łza. Zaczął znów pisać.

PRZEPRASZAM.

– Wszystko w porządku, Fabian. Już mnie przepraszałeś.

Nagle zwolnił uścisk. Widziała, że walczy z opadającymi powiekami.

– Odpocznij, zaraz ktoś... – urwała, widząc, że na ekranach pojawia się coraz więcej zapisów w czerwonym kolorze. Coś było nie tak.

– Fabian? Ściśnij moją rękę!

Podjął próbę, ale ledwo to wyczuła. Wybiegła na korytarz.

– Pomocy!

Elwira i policjant odstawili swoje kubki z kawą.

– Zwołajcie kogoś!

Wróciła do Fabiana. Tym razem na ekranach migały już tylko czerwone alerty. Do tego w sali rozległo się głośne pikanie.

– Fabian, słyszysz mnie? Fabian, proszę, daj znać, że mnie słyszysz!

Do pomieszczenia wpadł personel.

– Co pani tutaj robi?! – wrzasnęła na nią pielęgniarka. – Kto w ogóle panią tutaj wpuścił?!

– Ja... – zaczęła, ale jakby straciła nagle głos. Patrzyła na nieprzytomnego Fabiana, mając wrażenie, że jej świat stanął w miejscu.

– Zatrzymał się! Zawołajcie kogoś do pomocy! – krzyknął jeden z mężczyzn.

– Musi pani stąd wyjść.

– Ale...

– Proszę stąd wyjść!

*

Słyszał wszystko, co się wokół niego działo i wiedział jedno – chciał żyć. Dotyk jej dłoni był dowodem na to, że im się udało. Pragnął tylko tego, żeby odzyskała wolność. On sam się dla siebie nie liczył. Mógłby się teraz cieszyć, że kończy swoją wędrówkę po tym świecie. Ile razy od śmierci siostry przeszła mu przez głowę myśl, że w sumie to ma już dość? Został jednak dla niej. Musiał naprawić to, co zepsuł. Musiał mieć pewność, że znów jest bezpieczna. Wyrwali się z koszmaru, jaki zgotował im gang, ale nie było tak, jak myślał. Chciał tutaj jeszcze zostać. Znów dla niej. Chciałby dowiedzieć się, jak to się potoczy. Chciałby jeszcze raz ją przeprosić, tak w cztery oczy, i na pewno nie w przeklętym bunkrze. Może nawet chciałby znów poczuć smak jej ust. Sprawdzić, jak to jest, spędzić z nią chociażby jeden dzień. Chciałby sprawdzić, czy została w nim jeszcze jakaś cząstka starego Fabiana.

Jego myśli co chwilę się urywały, jakby ktoś wprowadzał go w krótki sen. Bał się, że w końcu zaśnie ostatni raz. Walczył w swojej głowie, jakby potrafił zmusić swoje serce do bicia, a płuca do oddechu.

Chciałby jeszcze raz usłyszeć jej głos.

Nagle poczuł ból w boku i ucieszył się na myśl, że coś go boli. Znaczyło to, że jeszcze żyje.

– Kurwa, nie mogę go ustabilizować! – krzyknął męski głos i znów go odcięło. Po chwili zapadła cisza.

*

Nie wiedziała, jak znalazła się we własnej sali, musiał przyprowadzić ją tutaj policjant z Elwirą. Za oknem szalała śnieżyca. Ktoś teraz siedział przy rodzinnym stole i cieszył się Świętami, ktoś inny przeklinał w korku na to, że w porę nie odśnieżono dróg, jeszcze ktoś inny płakał w poduszkę. Była tym ostatnim przypadkiem. Wpatrywała się tępym wzrokiem w padające za oknem płatki śniegu. To się nie mogło tak skończyć. To nie miałoby żadnego sensu. Po co było to wszystko? Po co przyszło im się poznać, skoro miała go stracić? Nie było teraz przy niej nikogo, z kim mogłaby się tym podzielić. Tak jakby od zawsze tylko on był jej bliski. To naiwne myślenie pomagało jej przetrwać. I czekać. Serce stawało jej w miejscu za każdym razem, kiedy słyszała pod drzwiami kroki.

– Proszę, proszę, proszę. – Ściskała pięści w modlitwie. Klaudia powiedziałaby jej, jak to się robi prawidłowo. Ale jej tutaj nie było. – Błagam, niech z tego wyjdzie.

*

Wytężył wszystkie zmysły, żeby cokolwiek usłyszeć lub poczuć, ale ogarniała go jedynie cisza.

Nagle znalazł się w bunkrze. Smród wilgoci i strachu znów dostał się w jego nozdrza. Zaczął się zastanawiać, czy aby ucieczka mu się nie przyśniła. Wszedł powoli do pomieszczenia, w którym znajdowała się Marisa i zamarł.

– Ola...

Siedząca na materacu dziewczyna uśmiechnęła się do niego i wskazała miejsce obok siebie.

– Byłeś tak blisko mnie, dzielił nas tylko czas – powiedziała. Wiedział już, że przed Marisą to ona zajmowała ten materac. Nagle zobaczył w jej ręku małą mysz, wyglądała tak samo jak ta, którą próbowała oswoić Marisa. Zwierzę siedziało spokojnie na dłoni Oli i pozwalało się głaskać. – To nie była twoja wina.

– W lesie mówiłaś...

– To twoje sumienie.

– Dlaczego mi o niczym nie powiedziałaś?

– Tak musiało być.

– Gówno prawda.

Dziewczyna uśmiechnęła się.

– Nic się nie zmieniłeś.

Spojrzał na nią i w jego oczach pojawiły się łzy. Napawał się jej widokiem, chcąc zachować ten obraz. Dziewczyna wypuściła mysz i chwyciła go za dłoń. Poczuł chłód, a potem ból w miejscach, gdzie został ranny. Ścisnął mocno jej rękę. Jej uśmiech i pogodny wzrok sprawiały, że miał wrażenie, jakby odetchnął, jakby kamień spadł mu z serca. Poczuł się lekki. Ola spojrzała na ich splecione dłonie, po czym zniknęła.

*

– Fabian? – Ocknęła się ze snu, kiedy ścisnął jej rękę. Jak tylko pozwolono jej rano do niego wejść, nie opuściła go ani na chwilę. Lekarze byli zaskoczeni nagłą poprawą jego stanu. Odłączono go od aparatury i zmniejszono dawki leków, a nawet ostrożnie mówiono o zażegnaniu zagrożenia. Marisa cieszyła się jednak, że może trzymać go za ciepłą dłoń.

Mężczyzna otworzył oczy i przez chwilę rozglądał się dookoła, jakby jeszcze nie do końca opuścił śniony sen. Po chwili zacisnął z bólu powieki. Żył.

– Hej... – Zobaczył nad sobą twarz Marisy. Dziewczyna nie była już taka blada, ciemne kosmyki włosów opadały na jej czoło. Gdyby mógł, odgarnąłby je, żeby sprawdzić, czy naprawdę tutaj jest. – Nie rób tego nigdy więcej.

Chciał wziąć głęboki wdech, ale wtedy jego klatkę piersiową przeszył ból. Chciał jej dotknąć, lecz zdał sobie sprawę, że nie może podnieść ręki.

– Jedną rękę masz przykutą kajdankami do łóżka, przed drzwiami pilnuje cię policjant.

– Pilnuje? – zapytał z wysiłkiem.

– Żebyś nie uciekł.

Spojrzeli na siebie.

– Role się odwróciły, Fabian – powiedziała poważnie. – Teraz to ty jesteś uwięziony.

– Byłem z tobą cały czas, wypadałoby, żebyś teraz zadbała o mnie.

Spuściła speszona głowę, a on uśmiechnął się.

– Nadal się wstydzisz?

– Ja?

– Już zapomniałaś, że byliśmy blisko?

Przekomarzał się z nią. Nie wiedziała, co mówi serio, a co żartem.

– Myślałam, że to się nie liczy. To, co było tam, mieliśmy zostawić tam.

– Zapomniałem. Czyli mam czystą kartę?

Marisa nie mogła powstrzymać uśmiechu. Przepełniała ją jakaś dziwna radość, nie za bardzo potrafiłaby opisać, co czuje. Spojrzała na ich splecione dłonie.

– Piłeczka jest po twojej stronie, Mariso – powiedział Fabian poważnie, rozluźniając uścisk. – Wiem, przez co przeszłaś i ile cię to kosztowało. Jeśli robiłaś... to wszystko, żeby sobie mnie zjednać i dzięki temu odzyskać wolność, to możesz być teraz ze mną szczera. Zrozumiem.

– Nie wiem.

– Czego?

– Co nas łączy.

Próbował się podeprzeć na rękach, ale jego ciało przeszył ból. Zastygł.

– Poczekaj, pomogę ci. – Pochyliła się nad nim, żeby podnieść oparcie łóżka. Serce zabiło jej mocniej, kiedy ich twarze znalazły się blisko siebie. Chciała wrócić na miejsce, ale mężczyzna pociągnął ją delikatnie w swoją stronę.

– Powiedz mi... – zaczął, kiedy nagle otworzyły się drzwi, w których stanęło dwóch policjantów. Odskoczyła od Fabiana. Kiedy wychodziła, spojrzała na niego ze współczuciem. Dla niego to nie był koniec sprawy. Wiedziała, że czekały go teraz przesłuchania, a potem sąd i kara.

Kiedy wróciła na oddział, zobaczyła przy swoim łóżku znajomą twarz.

– Boże, Marisa!

– Klaudia! – Rzuciła się przyjaciółce w ramiona.

– Tak się o ciebie martwiłam! – Przytuliła ją bardzo mocno.

Dziewczyny długo płakały wtulone w siebie. Marisa opowiedziała jej o wszystkim, co się wydarzyło. Klaudia nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciółka przeszła przez takie piekło.

– To gorsze niż filmy, które oglądałyśmy. Jak to wytrzymałaś? Ta niepewność, że...

Marisa spuściła wzrok i pomyślała o Fabianie.

– Ten facet... Z jednej strony to twój porywacz, z drugiej... Nie wiem...

– Podobał ci się – zażartowała Marisa.

– Odstąpię ci go.

– Co u Kacpra?

– Właśnie. Rozstał się ze swoją rudą pięknością. Dzwonił dzisiaj do mnie i prosił, żebyś się do niego odezwała. Przejął się twoim zniknięciem i pomagał w poszukiwaniach. Zadzwonisz do niego?

– Nie wiem. Na razie o tym nie myślę.

– A ciotka?

– Karol ją pogonił.

– To niewiarygodne, że ten facet jest twoim ojcem! Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo teraz się zmieni twoje życie? Te pieniądze i... ten biznesmen.

– Nie zamierzam nic zmieniać, chcę się tylko wyprowadzić od ciotki.

Uwagę Klaudii przykuł ruch w okolicach drzwi. Marisa podążyła za jej wzrokiem i zobaczyła Wojciechowskiego.

– Dzień dobry. – Mężczyzna ukłonił się.

– To moja przyjaciółka.

– Wiem. – Wojciechowski uśmiechnął się do Klaudii. – Już się znamy. Twoja przyjaciółka bardzo angażowała się w twoje poszukiwania.

– Pójdę już, dam Marisie trochę odpocząć – powiedziała Klaudia, po czym dziewczyny uścisnęły się na pożegnanie.

Biznesmen usiadł przy łóżku.

– Jak się czujesz?

– Lepiej. Jutro chcą mnie wypisać.

– Dokąd pójdziesz?

– Jeszcze nie wiem. Chyba muszę na razie wrócić do ciotki, a potem...

– Nie musisz – przerwał jej. – Zarezerwuję ci na razie hotel, a potem... – Wziął głęboki wdech i podniósł na nią wzrok. – Musimy ustalić, co dalej.

– Co dalej? – Spojrzała mu głęboko w oczy. Znów był taki nieskazitelny i przystojny. Nie mogła przyzwyczaić się do myśli, że to jej ojciec.

– Nie ukrywam, że chciałbym, żebyś pojechała ze mną do Hiszpanii. Tam mógłbym o ciebie zadbać.

Poruszyła się niespokojnie na łóżku.

– Nie, nie chcę nigdzie jechać. Mówiłam ci już, że nie chcę mieszać w twoim życiu.

– Dla nas obojga jest to nowa sytuacja. Jesteś moją córką, czy tego chcesz, czy nie.

– To znaczy, że nie mogę mieć własnego zdania?

– Przepraszam, może źle się wyraziłem, Mariso. Po prostu chcę o ciebie zadbać.

– Moi rodzice nie żyją. Nie chcę znowu zostać porzucona i przechodzić przez to piekło.

– Dlaczego tak mnie oceniasz?

– Bo... masz teraz może wyrzuty sumienia i próbujesz spłacić dług, za cały ten czas, kiedy nie było cię w moim życiu, i to tylko ze względu na moją matkę, w której się kochałeś. Ty w ogóle mnie nie znasz, jestem dla ciebie obcą osobą.

– Poznamy się.

– Po co?

Mężczyzna spuścił wzrok.

– Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Oczywiście, ze względu na to, że... jesteś moim ojcem, możemy mieć ze sobą kontakt, ale...

– Nie chcesz mnie w swoim życiu – dokończył za nią.

Nie odpowiedziała.

– Rozumiem. I masz rację, nie mogę cię do niczego zmuszać.

– Ty i ja to dwa różne światy. Co pomyśli sobie twój syn, kiedy się o mnie dowie? Nie chcę tego. To okropne uczucie, kiedy cały czas żyłam w przekonaniu o mojej idealnej mamie, a potem dowiaduje się o niej takich rzeczy... Informując swoją rodzinę o mnie, tylko narobisz nam obojgu problemów.

Wojciechowski wstał i poczuła jego drogie perfumy. Przypomniał jej się moment, kiedy objęła go w hotelu. On już wtedy podejrzewał, że jest jego córką, ona szukała u niego schronienia. Co by było, gdyby Fabian nie zaczął z nim współpracować? Co by się z nią stało? To nie było tak, że nie chciała mieć z nim kontaktu, ale pociągnęłoby to za sobą kolejne konflikty, a tych miała już dość. Chciała teraz spokoju i możliwości stanięcia na nogi samej, bez niczyjej pomocy. Chciała udowodnić sobie, że potrafi. Nie była gotowa na wejście z butami do nowej rodziny.

– Odpoczywaj – powiedział mężczyzna, zostawiając ją samą.

Continue Reading

You'll Also Like

69.6K 1.7K 48
Julia zostaje sprzątaczką gangstera czyli Kacpra błońskiego na początku ją źle traktuje ale od samego początku zauważył że jest jakaś inna co będzie...
19.2K 1.2K 31
Spojrzałam mu w oczy i wiedziałam, że patrzę na człowieka, przy którym chcę zasypiać i się budzić. Był moją wiecznością.
4.7K 243 56
Nie pozwól mi się zniszczyć. Trzymaj na dystans, bo nie pozwolę Ci odejść. Sprawię, że nie będziesz mieć życia poza mną. Chyba że zniknę... Publikacj...
62.1K 2.6K 26
Miałam wszystko Niczego mi nie brakowało Nikt nie gadał kim mam być Byłam wolna Czułam to Teraz jestem w piekle Z tobą Przez jeden głupi Zakład https...