Straciłam Cię

By miihita

4K 316 236

~ A gdy pojawisz się znowu w moim życiu, błagam nie pozwól mi zatracić samej siebie. ~ DRUGA CZĘŚĆ TRYLOGII... More

Prolog
1. Nie pozwalam Ci.
2. Tylko ona.
3. Ból był nieustający.
4. Jest śliczny.
5. On ciągle płacze.
6. Muszę Cię rozczarować.
7. Chciałem tego.
8. Pobieramy się.
9. Teraz albo nigdy.
10. Otwórz oczy.
11. Kłamiesz.
12. Tu się nie pije.
13. To tylko jeden weekend.
14. Zostanę tu.
15. Puść mnie.
16. Nie ufam mu.
17. Ze mną możesz być szczęśliwa.
18. Bo było za późno.
19. Nigdy nie zapomniałam.
20. Unikasz mnie.
21. Zabierz mnie do domu.
22. Powodzenia.
24. Baw się dobrze.
25. Masz mnie.
26. Pokochaj mnie jeszcze raz.
27. Nie zbliżaj się do mnie.

23. Umów się ze mną.

109 10 7
By miihita

Promienie słoneczne wpadały przez moje okno i byłam pewna, że budzik jeszcze nie dzwonił. Nigdy nie byłam tak podekscytowana jak każdego ranka od kilku dni. Praca dobrze mi robiła, wyjście do innych ludzi chyba najbardziej. Zmiana otoczenia była czymś czego potrzebowałam.

Rafael dzielnie znosił moje nieobecności nawet wtedy kiedy musiałam zostać dłużej w pracy. Czasami zostawał z Alex'em a innym razem przychodziła do niego Liz. I chociaż początkowo obawiałam się jak to połączę wszystko wyjaśniło się jeszcze pierwszego dnia gdy wróciłam do domu.

Alex bardzo mnie wspierał i byłam mu za to wdzięczna. Był zawsze kiedy go o to poprosiłam i nigdy nie usłyszałam słowa sprzeciwu. Chociaż czasami myślałam, że powinnam traktować to jako coś normalnego. W końcu to było nasze wspólne dziecko. Nie odpowiadałam za nie sama.

Z niespodziewanym przypływem energii wyskoczyłam z łóżka kierując się w stronę kuchni. Wypełniłam kubek do pełna kawą i nie mogłam nie skorzystać z tak pięknej pogody. Owinięta szlafrokiem wyszłam na taras zgarniając jedynie paczkę papierosów i zapalniczkę.

Słońce przyjemnie otulało moją twarz kiedy raz po raz zaciągałam się papierosem. Było to tak dobre, że nie zamierzałam przestać. Chwila w której mogłam być sama ze sobą i swoimi myślami, które stawały się coraz lepsze. Rafael był szczęśliwy, William był szefem o którym każdy mógł marzyć a Alex po prostu był obok jak tego potrzebowałam. Moi przyjaciele również mnie wspierali na każdym kroku. Wszystko kierowało się w dobrą stronę.

I prawie pogodziłam się z faktem, że Alex za niedługo mial mieć żonę. Dopuściłam do siebie myśl, że między nami nigdy nic nie będzie oprócz kilku przelotnych nocy w ukryciu. Codziennie budziłam się i zasypiałam z myślą, że mieliśmy swój czas i muszę ruszyć do przodu.

-Zmarzniesz. - usłyszałam za sobą jego głos.

-Świeci słońce. - zaśmiałam się cicho ale tak naprawdę z tego, że potrafiłam ściągnąć go myślami. - Myślałam, że dziś przyjdzie Liz.

-Wziąłem wolne. - usiadł po drugiej stronie upijając łyka mojej kawy.

-Mhm. - mruknęłam pod nosem - Gdzie tak naprawdę pracujesz?

-Niewielka firma. Nie będziesz kojarzyć. - wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów a ja doskonale wiedziałam, że po raz kolejny jestem okłamywana. Nie wiedziałam tylko po co były te wszystkie jego gierki.

-Wiem kiedy kłamiesz. I przykro mi z tym, że potrafisz to robić patrząc mi prosto w oczy. Ale rozumiem. Już nigdy więcej o to nie zapytam. - odsunęłam krzesło wstając na równe nogi.

-Noelle. - zawołał za mną ale nie odwróciłam się. Zniknęłam w swojej garderobie mając nadzieje, że mnie tam nie znajdzie.

Przeszukiwałam szafę aż w końcu natrafiłam na swój ulubiony czarny garnitur. Nieskromnie twierdziłam, że leżał na mnie lepiej niż wszystko inne. Wciągnęłam na siebie spodnie zapinając dwa guziki. Wpuściłam w nie kremową koszule a mój humor odrazu się poprawił.

Pofalowalam delikatnie swoje długie włosy i puściłam je luźno. Przejrzałam się w lustrze, w którym codziennie rano widziałam inną osobę. Wszystko leżało tak jak chciałam. Wyglądałam idealnie i przez ułamek sekundy pomyslałam o tym czy Williamowi się to spodoba. Chwile później karciłam sama siebie za to co zrobiłam ale ten mężczyzna był usposobieniem ideału. Kulturalny, zabawny, kiedy musiał umiał zachować powagę i zdrowy rozsądek. Zawsze był dla mnie pomocny i w dodatku ten jego uśmiech pod którym się rozpływałam.

-To Twój szef. - powiedziałam cicho sama do siebie i potrząsnęłam głową.

Wzięłam głęboki oddech patrząc na zegarek a przerażenie zawładnęło moim ciałem. Spóźnię się. Biegiem wpadłam do kuchni chwytając gryz jabłka, które leżało na stole. Alex robił śniadanie dla Rafael'a a kiedy spojrzał na mnie ujrzałam w jego oku mocny błysk.

-Wyglądasz... wow. Pięknie. - lustrował mnie wzrokiem od góry do dołu.

-Dzięki. Spóźnię się. - wymięłam go sprawnie wyrzucając resztę jabłka do kosza.

Chwyciłam za swoje ulubione szpilki i w biegu starałam się sprawnie je ubrać kiedy usłyszałam warkot silnika podjeżdżającego pod dom.

-Kto to? - usłyszałam zaciekawiony głos Alex'a, który wychylił się zza ściany spoglądając na moją twarz.

-William. Mój szef. Opowiadałam Ci o nim. - odpowiedziałam chwytając za mała torebkę, która wisiała na wieszaku.

-Codziennie będzie po Ciebie tak przyjeżdżał? - jego twarz zrobiła się mocno spięta. Zacisnął swoją szczękę uwydatniając jeszcze mocniej kości policzkowe.

-Nie wiem. - wzruszyłam ramionami - Może. Mamy spotkanie z klientem rano i nie było sensu jechać na dwa samochody. - uśmiechnęłam się - Bawcie się dobrze . Ucałuj małego jak wstanie. Do później. - rzuciłam szybko i zniknęłam za drzwiami.

Dzień zapowiadał się pięknie a najlepsze było to, że był to piątek. Jeszcze lepsze to, że w swoim czarnym Porsche czekał na mnie przystojny mężczyzna, który był moim szefem.

-Dzień dobry. - obdarował mnie ciepłym uśmiechem kiedy otworzyłam drzwi, wsiadając do środka. - Mam dla Ciebie kawę. Latte z karmelem. Tak jak lubisz.

-Dzień dobry. - mruknęłam rzucając torebkę na tylne siedzenie a on wręczył mi papierowy kubek, który parzył moją dłoń.

-Gotowa na pierwszą konfrontacje? - sprawnie wycofywał auto na drogę a ja kątem oka zobaczyłam, że z jednego okna intensywnie przyglądał nam się Alex. Nie widziałam jego miny ale najprawdopodobniej była warta wszystkiego.

-Bardziej podekscytowana ale można uznać, że nawet bardzo gotowa. - upiłam łyk kawy, która parzyła przyjemnie mój język.

-Wyglądasz olśniewająco. - jego wzrok jeździł po moim ciele a ja czułam, że zaczynam się rumienić.

-Patrz na drogę. - upomniałam go z delikatnym uśmiechem zgrywając niedostępną choć tak naprawdę moje serce biło z dziwną mocą.

***

-Noelle, musisz wiedzieć, że to bardzo specyficzny klient. - przypomniał raz jeszcze Will, kiedy przekraczaliśmy próg jednej z lepszych restauracji w mieście. - Po prostu się uśmiechaj i nie daj wyprowadzić z równowagi.

-Chyba nie może być aż tak źle. - pocierałam swoje dłonie, które zaczynały drżeć pod wpływem stresu.

Starałam się do niego uśmiechać i udawać, że nic złego się nie dzieje. W końcu dał mi szanse i nie chciałam w żaden sposób go zawieźć. Próbowałam zachowywać się profesjonalnie ale wychodziło mi to conajmniej źle.

Zajęliśmy miejsca przy stoliku, przy którym jeszcze nikogo nie było i chociaż tak naprawdę powinno mi ulżyć stres dawał o sobie znać coraz bardziej.

Obserwowałam wnikliwie wnętrze, które było bardzo gustowne kiedy poczułam ciężar na swoim udzie. Duża dłoń przygniatała moją masując delikatnie moje palce. Dziwny prąd przeszedł przez moje ciało a zdezorientowanie ogarnęło całą głowę.

-Rozluźnij się. - praktycznie szepnął a ja musiałam wziąć głęboki wdech - To tylko spotkanie z niezbyt ogarniętym starszym Panem, który chce zrezygnować z naszej firmy.

-Przypomnij mi, dlaczego nie mogliśmy spotkać się u nas tylko tutaj? - obserwowałam jego twarz na której pojawił się ogromny uśmiech. - Co jeśli mnie o coś zapyta? Pracuje u Was dopiero tydzień. Nie jestem w stanie odpowiadać na jego pytania. Nawet za bardzo nie zagłębiliśmy się w jego sprawę.

-Po prostu udawaj, że Cię to nie rusza i się uśmiechaj. - tym razem ścisnął mocniej moją dłoń abym nie mogła nią ruszyć. - Jeżeli będzie Cię o coś pytał, jestem pewny, że sobie poradzisz. Jeśli zadziała na niego Twój urok osobisty w takim samym stopniu jak na mnie mamy go w kieszeni od samego wejścia. - puścił moją rękę chociaż wolałabym, żeby tego nie robił. Dodawał mi w jakimś dziwnym stopniu otuchy i chociaż zdecydowanie ten gest wychodził poza relacje szef-pracownik byłam mu za to wdzięczna. Bo przez chwile przestałam się stresować.

Siedzieliśmy w ciszy dosłownie krótką chwilę kiedy w naszą stronę zaczął się kierować facet w średnim wieku, ubrany w perfekcyjnie dopasowany czarny garnitur. Na jego twarzy widniał kilkudniowy zarost i muszę przyznać, że pomimo lat, które posiadał wyglądał bardzo dobrze.

-Starszy Pan, tak? - szepnęłam w stronę Willa na co jedynie cicho się zaśmiał.

-Daan, przyjacielu. Jak miło, że znalazłeś dla nas chwile. - mężczyzna uścisnął jego dłoń przenosząc wzrok na mnie - Poznaj moją asystentkę, Noelle. - przyglądał mi się przez dłuższą chwilę a moje serce biło jak oszalałe. Miałam dziwną obsesje na punkcie tego imienia i ilekroć razy je słyszałam w pobliżu zamierałam. Fakt, że mężczyzna intensywnie mi się przyglądał wzbudzał we mnie jeszcze więcej skrajnych emocji.

-Bardzo się cieszę, że mogłam Pana poznać. William dużo o Panu opowiadał. - skłamałam ale nie to liczyło się w tamtym momencie najbardziej. Jego wzrok nie odrywał się nawet na sekundę od mojej twarzy co krępowało mnie z każdą sekundą coraz mocniej.

-Nie mam zbyt wiele czasu, więc przejdźmy do konkretów. - zajął miejsce naprzeciwko nas a moje nogi zaczęły mocno drżeć.

Nie mogłam ich opanować ale dziwne uczucie, którego nie potrafiłam nazwać towarzyszyło mi odkąd pojawił się w zasięgu mojego wzroku. Spojrzałam niepewnie na Williama, który zaciekle prowadził z nim konwersacje na temat tego co oferuje mu konkurencja. Kiedy odnalazł na ułamek sekundy mój wzrok błagający o pomoc zsunął swoją rękę wprost na moje udo ściskając je raz po raz. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Nie przewidziałam tego, że w taki sposób będzie chciał rozładować to napięcie chociaż tak naprawdę potęgował je jeszcze mocniej.

Jego palce wbijały się w moją skórę przez materiał czarnych spodni by po chwili rozmasować to samo miejsce, w których dosłownie sekundy temu pojawił się przyjemny ból.

-Skąd pochodzisz, Noelle? - z zamyślenia wyrwał mnie głos starszego mężczyzny, który wlepiał we mnie swoje duże oczy.

-Urodziłam się w Seattle. - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach zgodnie z zaleceniami Williama - Większość życia spędziłam w San Diego ale niedawno postanowiłam tu wrócić. - mężczyzna zmarszczył brwi jakby mocno się nad czymś zastanawiał.

-Rozumiem, że to Twoja ostateczna decyzja? - Will nie dawał za wygraną i dopiero wtedy zauważyłam jak mocno walczy aby ten facet nie opuścił jego firmy.

-Przemyśle to jeszcze. Muszę przyznać, że Twoje argumenty mnie prawie przekonały. - spojrzał głęboko w moje oczy pesząc mnie tak bardzo jak to tylko możliwe - Muszę przedyskutować jeszcze tą decyzje z moim wspólnikiem i dam znać. - odsunął się od stołu zerkając na zegarek. - Czas na mnie.

-Dziękuje za spotkanie. - William poszedł w jego ślady zabierając w końcu rękę z mojej nogi.

-Odezwę się do Pani, Noelle. - wypowiedział moje imię ściszonym głosem - Wrazie pytań, zapraszam do kontaktu. - wyciągnął w moją stronę białą wizytówkę pożegnał się i odszedł zostawiając za sobą szczęśliwego Willa i zestresowaną mnie.

-Chyba się udało. - Will spojrzał na mnie z iskierkami w oczach podczas gdy ja obracałam w palcach biały kawałek tekturki. - Zachowaj ją, chociaż wszystkie numery telefonów masz w bazie.

Zerknęłam na wizytówkę po raz pierwszy odkąd wręczył ją w moje dłonie a świat wokoło mnie zatrzymał się na długą chwile. Czułam jak robi mi się ciemno przed oczami.

BROWN & CO

Daan Brown, prezes firmy.

Powtarzałam raz po raz w myślach to co właśnie przeczytałam i czułam jak William szturcha mnie w ramie próbując zrozumieć co się właśnie ze mną dzieje.

-Hej, Noelle. - jego duża dłoń spoczęła na moim poliku delikatnie odwracając go w jego stronę. - Odezwij się do mnie. Co się dzieje?

-To był mój ojciec. - wyszeptałam cicho spoglądając w jego oczy, w których widziałam zakłopotanie.

-Twój ojciec? - powtórzył jakby sam w to nie wierzył. - Jak to Twój ojciec?

Podsunęłam mu wizytówkę z imieniem i nazwiskiem przed twarz chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że doskonale wiedział jak ma na imię i nazwisko.

-Noelle, w Seattle mieszka bardzo wiele ludzi o tym samym nazwisku co Ty. Jesteś pewna? - jego dłoń w dalszym ciągu spoczywała na moim poliku rozlewając ciepło po całym moim ciele.

-Wyjdźmy stąd. - szepnęłam - Wracajmy do pracy.

Nie zwracając na niego uwagi wstałam od stołu i skierowałam się w stronę wyjścia. William próbował dotrzymać mi kroku jednak udało mu się mnie dogonić dopiero kiedy oparłam się o maskę jego czarnego auta.

Stanął na przeciwko mnie szukając czegoś w moich oczach. Przyglądał im się z niebywałą intensywnością i za każdym razem gdy chciał coś powiedzieć odrazu zamykał swoje pełne usta.

Zrobił niebezpieczny krok w moją stronę i stał zdecydowanie zbyt blisko mnie.

-Chcesz o tym porozmawiać? - musiałam zadrzeć głowę do góry, żeby utrzymać z nim kontakt wzrokowy.

-Nie ma o czym. - uśmiechnęłam się krzywo - Wracajmy do pracy. Mamy dużo do załatwienia. - chciałam wydostać się spod jego ciała jednak pierwsza próba skończyła się porażką. Jego dłoń sprawnie odnalazła moją talię przyciskając mnie mocniej do nagrzanego samochodu.

-Umów się ze mną. - wyszeptał wprost do mojego ucha.

-Co? - zaśmiałam się odsuwając głowę tak mocno jak tylko mogłam.

-Od kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem... - urwał na chwilę - Kiedy siedziałaś na tej kanapie, po prostu wariuje. Myśle o Tobie cały czas chociaż bardzo tego nie chce, za każdym razem mnie to rozprasza i nie mogę się na niczym skupić. Jesteś w mojej głowie praktycznie całą dobę bo nawet jak śpię to widzę Ciebie. Noelle, Proszę.

-William. Przestań. - nie rozumiałam dlaczego się śmieje ale jego widok proszącego o randkę mnie rozbawiał.

-Uwierz, że ledwo się hamuje a gdybys poprosiła mógłbym zdjąć z Ciebie ten garnitur nawet teraz. - przejechał dłonią po moim udzie - Sam nie rozumiem co się ze mną dzieje. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem więc proszę Cię tylko o jedno. Umów się ze mną. Błagam.

-To nieetyczne. Jesteś moim szefem. - uśmiech zniknął z mojej twarzy i czułam ze zastępuje go mocny rumieniec.

-Proszę, Noelle. Tylko jedno wyjście, niezobowiązująca kolacja dziś wieczorem. - wiedziałam, że nie powinnam się na to zgadzać ale jego uśmiech przyćmił wszystkie moje przeciw i zostały same za.

-Dobrze. Tylko jedna kolacja. - kiwnęłam głową pokazując mu, że się zgadzam a na jego twarzy zobaczyłam radość jakby wygrał największą nagrodę w całym stanie.

TikTok: @miihita
Twitter: @miihitaa

Continue Reading

You'll Also Like

14.5K 473 62
Czternastoletnia Hailie Monet straciła dwie najukochańsze osoby w swoim życiu. Dziewczyna musiała zamieszkać z braćmi, ale niespodziewane wydarzenie...
6.9K 634 2
"A gdy zwalczymy wszechświat, nie pozwól aby pokonała nas śmierć." 3 część trylogii "Secret" Dziękuję za okładkę: @facermela
76.8K 2.8K 29
„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt n...
63K 3.2K 9
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...