Straciłam Cię

By miihita

4.1K 316 236

~ A gdy pojawisz się znowu w moim życiu, błagam nie pozwól mi zatracić samej siebie. ~ DRUGA CZĘŚĆ TRYLOGII... More

Prolog
1. Nie pozwalam Ci.
2. Tylko ona.
3. Ból był nieustający.
4. Jest śliczny.
5. On ciągle płacze.
6. Muszę Cię rozczarować.
7. Chciałem tego.
8. Pobieramy się.
9. Teraz albo nigdy.
10. Otwórz oczy.
11. Kłamiesz.
13. To tylko jeden weekend.
14. Zostanę tu.
15. Puść mnie.
16. Nie ufam mu.
17. Ze mną możesz być szczęśliwa.
18. Bo było za późno.
19. Nigdy nie zapomniałam.
20. Unikasz mnie.
21. Zabierz mnie do domu.
22. Powodzenia.
23. Umów się ze mną.
24. Baw się dobrze.
25. Masz mnie.
26. Pokochaj mnie jeszcze raz.
27. Nie zbliżaj się do mnie.

12. Tu się nie pije.

140 11 22
By miihita

Jeszcze do niedawna myślałam, że w moim życiu nic nie było w stanie mnie zaskoczyć. Zadarłam głowę i spojrzałam na wysoki budynek szpitala. Nie wierzyłam, że naprawdę do tego doszło. Rozejrzałam się dookoła i parsknęłam śmiechem. Ósemka dorosłych ludzi, w eleganckich strojach kierowała się właśnie w stronę wejścia. Wszyscy oprócz mnie zdecydowali się na zabranie ze sobą alkoholu przez co ich stan z każdą minutą się pogarszał.

-Udane wesele? - pielęgniarka omiotła nas wzrokiem zatrzymując się na Caroline, która była nadal w swojej sukni ślubnej. Jednak nie wyglądała już jak prawdziwa panna młoda. Jej makijaż delikatnie się rozmazał a gdzieniegdzie kosmyki włosów znalazły ujście z upiętej fryzury.

-Kolega potrzebuje, żeby ktoś go zszył. - mruknęła w jej stronę - W zasadzie oni obaj nadają się do zbadania. - wypowiadała każde słowo w zwolnionym tempie.

Pielęgniarka przeniosła wzrok na dwóch mężczyzn, którzy dalej krwawili. Oboje byli zbyt dumni by tu przyjechać ale ich rany nie wyglądały zbyt dobrze.

-Zaraz się tym zajmiemy. - podsumowała - Nie wiem czy gratulować czy współczuć. Dwóch przystojnych mężczyzn pobiło się o Panią na własnym ślubie. Który z Was to świeżo upieczony małżonek? - zaśmiała się.

-Ja. - Liam wypowiedział to słowo równocześnie z czkawką wydobywającą się z jego ust.

-Nieważne. - kobieta pokręciła głową i zaczęła szukać czegoś na swoim biurku - Wypełnijcie to. Lekarz Was zaraz zobaczy.

-Ja niczego nie potrzebuje. - warknął Alex - Nie jestem życiową porażką, żeby zszywać rozciętą brew. - zakpił z Evana, którego twarz przybrała czerwony kolor - Opatrzcie szybko tą laleczkę bo chce już wracać do domu. - odwrócił się siadając na jednym z krzeseł.

-Przypomnijcie mi dlaczego nie mogliśmy jechać do dwóch różnych szpitali? Jak tak dalej pójdzie to lekarz będzie mu potrzebny tylko do stwierdzenia zgonu. - Evan przeleciał wzrokiem każdego z nas.

-Teraz jesteś taki mądry? - niebieskooki zerwał się z miejsca i w ułamek sekundy pojawił się przy nas.

-Dość. - syknęłam w ich stronę - Laila, ogarnij go. - zwróciłam się w stronę dziewczyny pierwszy raz szukając jakiejkolwiek pomocy jednak ona była za bardzo zajęta nagrywaniem filmików i robieniu dziwnych zdjęć. -Nieważne. - przewróciłam oczami.

-Co za cyrk. - Caroline usiadła a jej suknia ledwo zmieściła się w ramach krzesła. Dziewczyna przyłożyła butelkę do ust i przechyliła ją biorąc porządny łyk.

-Tu się nie pije. - skarciła ją ta sama pielęgniarka.

-Dziś zrobi Pani wyjątek. - Alice puściła jej oczko siadając obok swojej przyjaciółki. Wyrwała jej szkło z dłoni i wypiła jeszcze więcej niż ona. - Noelle? - wystawiła rękę w moją stronę a ja tylko głośno westchnęłam. Zbliżyłam się do nich i opadłam na wolne krzesło. Siedziałyśmy w ciszy a alkohol palił moje gardło. Obserwowałam twarze wszystkich. Każdy zdawał sobie sprawę z powagi tej sytuacji.

Każdy oprócz Laili. Dziewczyna rozmawiała z inną tlenioną blondynką przez telefon. Opowiadała jej o wszystkim co się stało. Nie zapomniała nawet dodać tego, że Alex ubzdurał sobie, że ma dziecko. Głośno śmiały się i debatowały a ja miałam ochotę wyrwać jej go z ręki i wyrzucić przez drzwi.

-Kto idzie zapalić? - wszyscy posłali mi dziwne spojrzenie.

-Przecież Ty nie palisz. - Evan wypalał we mnie dziury.

-A Ty się nie bijesz z pierwszym lepszym typem. - rozłożyłam ręce - Wiem, że masz papierosy. Daj mi. -  podeszłam bliżej do Alexa.

-Z pierwszym lepszym typem, tak? - zmrużył oczy posyłając mi uśmiech. - Pójdę z Tobą. - podniósł się na równe nogi.

-Nie. - Evan krzyknął na cały korytarz - Nigdzie z nim nie pójdziesz.

-A Ty kim niby jesteś, żeby o tym decydować? - Alex przyglądał się jego twarzy.

-Jej partnerem. - syknął.

-Partnerem? - zakpił - A myślałem, że tylko się przyjaźnicie a ten udawany związek był po to, żebym się odczepił. Nie wiem czy wiesz ale Noelle nie patrzy na osobę którą kocha w taki sposób jak patrzy na Ciebie. Nie ma takich szarych oczu jak teraz gdy jest przy kimś ważnym. A i byłbym zapomniał. Nigdy nie zaciska tak mocno oczu i nie jest tak spięta jak całuje kogoś do kogo żywi uczucie. Więc o jakim związku mówisz? - każde jego słowo to był cios w stronę drugiego mężczyzny.

-Noelle. - szepnął.

-Za chwilę wrócę. To tylko zwykły papieros. - uśmiechnęłam się w jego stronę. Podświadomie chciałam, żebyśmy wyszli tylko we dwójkę. Musiałam z nim ustalić pewne zasady, które panują w moim życiu odkąd go nie ma a alkohol dodał mi odwagi.

Odpalałam papierosa zaciągając się dymem. Noc była przyjemna. Cicha i spokojna. Wdychałam świeże powietrze naprzemiennie z trucizną. Przymknęłam swoje powieki a moje ciało przeszedł dziwny dreszcz.

-Musisz zniknąć z naszego życia. - zadarłam głowę do góry wpatrując się w gwieździste niebo.

-Nie. - powiedział z pewnością siebie w głosie stając naprzeciwko mnie. - Nie zrobię tego chociażbyś mnie o to błagała na kolanach.

-Musisz. - powtórzyłam - Rafael ma już poukładane wszystko w głowie. Ja też mam ułożone życie. Ty też masz narzeczoną z którą za dwa miesiące bierzesz ślub. Nie są nam potrzebne aż takie zmiany. Było nam dobrze bez Ciebie. Odkąd się pojawiłeś wszystko się zaczęło psuć a moje życie przewraca się do góry nogami.

-Zabolało. - zaciągnął się mocno wypuszczając dym ze swoich idealnych ust - Nie chcę Cię z powrotem. To znaczy chcę ale nie mogę. - plątał się w swoich słowach - Ślub z Lailą musi się odbyć i co do tego nie ma żadnej dyskusji. - parsknęłam śmiechem.

-To czego ode mnie oczekujesz? - spojrzałam na jego twarz, która wyglądała na zagubioną.

-Pozwól dziecku poznać ojca. Poświęć mi ostatnie miesiące przed tą katastrofą. - dotknął palcem mojego gorącego policzka.

Zamyśliłam się chwilę nad jego dotykiem, który był czymś pięknym dla mojej duszy. Jego palce wędrowały od mojej skroni po żuchwę a on sam nieprzerwanie patrzył w moje oczy. Między nami pojawiło się dziwne napięcie i próbowałam to zrzucić na alkohol ale prawda była taka, że nigdy się z niego nie wyleczyłam. Pomimo tego, że próbowałam z całych sił nigdy mi się to nie udało.

Bo kiedyś w bardzo krótkim czasie tak mocno się od niego uzależniłam, że pomimo wielu lat terapii potrzebowałam go w dalszym ciągu tak samo mocno. To uczucie nigdy nie minęło. Przynajmniej z mojej strony.

-Już Ci kiedyś poświęciłam kilka miesięcy i zobacz jak na tym wszystkim wyszłam. - odsunęłam jego rękę od swojej twarzy ale ona po kilku sekundach znowu wróciła na miejsce - Zresztą jak Ty to sobie wyobrażasz? - ściągnęłam brwi - Masz się znowu pojawić w moim życiu a później zniknąć kiedy weźmiesz ślub? A ja później mam spędzić kolejne lata na próbowaniu życia bez Ciebie? Już nawet nie chodzi o mnie ale o Rafael'a. Ty w ogóle myślisz o naszych uczuciach? Pierdolony egoista. - krzyknęłam próbując pójść przed siebie jednak szybko przyciągnął mnie w swoją stronę.

Staliśmy zdecydowanie zbyt blisko siebie świdrując się wzrokiem jak najwięksi wrogowie. Bo był moim wrogiem numer jeden. Wrogiem, którego kochałam ponad wszystko ale musiałam mu pokazać, że nic dla mnie nie znaczy. Przez tyle lat chciałam go znienawidzić ale nie potrafiłam.

-Dlatego jutro znikniesz z naszego życia. I więcej się w nim nie pojawisz. - postanowiłam w końcu przerwać ciszę między nami.

-Noelle, błagam. - wyszeptał - Nigdy w życiu nie będę miał syna. Nawet nie wiesz jak cierpię z tego powodu. Gdy nagle okazuje się, że już go mam Ty postanawiasz mi go odebrać.

-Może jeszcze kiedyś będziesz miał. - wyszarpałam się z jego uścisku i próbowałam odejść chociaż moje ciało bardzo chciało tam zostać.

-Nie. Jestem bezpłodny. Nigdy w życiu nie dam nikomu dziecka. Czułem się bezużyteczny do momentu w którym nie zobaczyłem jego. Rozumiesz?

Stałam odwrócona do niego plecami i nic nie mówiłam. Jego głos również się ściszył do maksymalnego poziomu. Zaczęłam się nad tym zastanawiać. Czułam podstęp i kolejną zagrywkę z jego strony. Rafael był dowodem na to, że kłamał. Po raz kolejny.

-Nie masz pojęcia jak to boli. - jego głos się załamał a po chwili do moich uszu doszedł cichy płacz. - Nie wiesz jak czuje się facet, który nie może spełnić swojego zadania a gdy okazuje się, że to wszystko było  jednak w zasięgu jego ręki nie może tego mieć.

Powolnym ruchem odwróciłam się w jego stronę a widok, który zobaczyłam totalnie mnie złamał. Chłopak siedział na ławce z łokciami opartymi  o swoje uda. Jego dłonie ściśnięte w pięści podpierały poliki a na twarzy pojawiły się mokre strużki łez.

-W takim razie skąd się wziął Rafael? Cud? - zaśmiałam się bo byłam pewna, że nie do końca przemyślał swoją historię.

-Niecałe 3 lata temu miałem poważny wypadek. To wtedy się to wszystko zaczęło. Obrażenia były ogromne. Nie chce teraz o tym rozmawiać. Proszę tylko pozwól mi poznać swojego syna. - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem - I nie mówmy jej o nim. Wcześniej o tym wspomniałem ale na szczęście nie uwierzyła. - typowo.

-Musiałabym porozmawiać z Evane'm co sądzi na ten temat. Nie mogę podjąć tej decyzji sama. Przykro...

-Naprawdę, Noelle? - za swoimi plecami usłyszałam parsknięcie - Jesteś aż tak naiwna, że dałaś się nabrać na tą łzawą historię?

-Co on ma do tego? Dlaczego ma decydować o moim dziecku. - Alex warknął w jego stronę a ja wzięłam jedynie głęboki oddech.

-Pomyślmy. - zaśmiał się - Może dlatego, że to ja byłem przy jego porodzie. Może dlatego, że to ja opiekowałem się nim od jego pierwszego dnia życia. Nim i Noelle, która przez całą ciąże a nawet kiedy już urodziła pogrążona była w depresji przez Ciebie. - zaakcentował to wyraźnie - Byłem przy nim dzień w dzień, starałem się, żeby niczego mu nie brakowało. Widziałem jego pierwsze kroki, słyszałem jego pierwsze słowa. To ja nie spałem po nocach, żeby Noelle mogła się wyspać jak był chory albo wychodziły mu ząbki. Byłem z nim w pierwszym dniu w przedszkolu i na każdym przedstawieniu, które organizowała jego szkoła. Byłem na każdych jego urodzinach. Byłem zawsze. - zaśmiał się - Co zrobiłeś Ty? Oprócz tego, że ich skrzywdziłeś?

-Zabrałeś mi ich. - krzyknął - Nie miałem okazji.

-Daruj sobie. Nikogo nikomu nie zabrałem. Na własne życzenie ich straciłeś. A ja doceniam każdy dzień i dziękuje Bogu za to, że ich mam. - w moich oczach stanęły łzy. - Mogę Ci również podziękować za to, że byłeś na tyle głupi, żeby tak po prostu dać jej odejść.

Między nami zapadła długa cisza. Przyglądałam się Evan'owi a w jego oczach widziałam ból. Byłam pewna, że zawiodłam go tym, że chociaż przez moment pomyślałam o tym, żeby wpuścić go do naszego życia.

-I może masz rację. Może ona nic do mnie nie czuje, może nie patrzy na mnie tak jak kiedyś na Ciebie. Tylko pamiętaj, że właśnie wszystkiemu winny jesteś Ty. Bo to już nie jest ta sama osoba, którą poznałeś kilka lat temu. Ona na nikogo nie będzie w stanie patrzeć tak samo. - Evan dalej nie spuszczał ze mnie wzroku - Bo ją zniszczyłeś. Wyssałeś z niej życie. I kiedy byliśmy na dobrej drodze, żeby to wszystko wyprostować musiałeś znowu się tu pojawić. I nawet gdyby nigdy miała nie odwzajemnić tego co do niej czuje nie będę żałował ani jednej sekundy spędzonej przy niej. Bo po prostu jest tego warta a ja mogę jej zaoferować więcej niż Ty. Bo przy mnie może być bezpieczna.

-Co Ty pierdolisz? - chłopak podniósł się na równe nogi jednak Evan stał niewzruszony.

-To co słyszysz. Będę lepszym wujkiem dla tego dziecka niż Ty ojcem.  I uwierz, że dla tej dwójki jestem w stanie zrobić wszystko. Więc jeżeli jeszcze raz będziesz próbował zakłócić spokój naszej rodziny poznasz moje prawdziwe oblicze.

Jestem pewna, że mordowali się nawzajem w myślach podczas gdy ja stałam i kalkulowałam każde słowo, które zostało wypowiedziane. Miałam wyrzuty sumienia. Gdyby nie Evan po raz kolejny dałabym się zmanipulować. Po raz kolejny cierpiałabym przez tą samą osobę.

-Ją możesz sobie zabrać jak chcesz. - wskazał na mnie ręką - Zależy mi tylko na dziecku. - te słowa uderzyły prosto w moje serce.

-Myślę, że jasno się wyraziłem. - uśmiechnął się do niego - A na Tobie Noelle się zawiodłem. Nie sądziłem, że tak łatwo dasz się omotać. No ale nie mogę przecież decydować za Ciebie. Zadam Ci pytanie i proszę skup się i nawet chwile pomyśl jeśli potrzebujesz zanim na nie odpowiesz, dobrze?

-Tak. - skinęłam głową a moje dłonie zaczęły drżeć ze stresu. Nie lubiłam jego oficjalnego tonu. Zawsze gdy wchodziliśmy na ten tor między nami robiło się chłodno.

-Ja czy on? - poczułam na sobie dwa mocne spojrzenia, które przebijały moje ciało na wylot.

TikTok: @miihita
Twitter: @miihitaa

Continue Reading

You'll Also Like

32.9K 3.9K 17
Po tragicznej śmierci rodziców świat dwudziestoletniej Aerith Cherrie przewraca się do góry nogami. Przez brutalność matki natury z dziewczyny, przed...
71.7K 1.9K 8
Wrócę tu
275K 18.2K 90
Ona oddała mu serce, ale on wciąż nie potrafił wyrzucić ze swojego innej dziewczyny. Kiedy Stella zaczyna wierzyć, że jej związek z Gabrielem poko...
25.7K 2.5K 14
(okładka ulegnie zmianie) 16 - letnia Anthea Scoot od zawsze była otoczona miłością, przez rodziców i starszych braci, którzy stanowili też jej ochro...