9. John Watson x Sherlock Holmes, ,,Sherlock Holmes"

68 4 1
                                    

9. "You're in love with her."

Spoilery

Niewiele osób wie, że Sherlock Holmes też ma uczucia. Zresztą jak każdy człowiek. Nie ma się co nad tym zbytnio rozwodzić, taka jest prawda. Nawet jeśli człowiek ma schowane je głęboko pod tymi wszystkimi maskami. A trzeba wiedzieć, że Holmes miał ich bardzo dużo, czasami wręcz nie wierzył, że potrafi je jeszcze utrzymać w ryzach.

Na świecie było jednak kilka osób, którym mężczyzna ukazywał uczucia. Na przykład taka pani Hudson. Niby zwykła kobieta, u której wynajmował mieszkanie, a jednak coś dla niego znaczyła. Więcej niż zwykłe ,,coś", bo ,,coś" znaczyło każde ludzkie życie. Ona była dla niego jak dobra ciocia albo starsza, o wiele starsza siostra. Zawsze miał u niej wsparcie.

Był też John. John Watson. Niezwykła osoba. Sprawił, że Sherlock zaczął tracić chęć na samotne rozwiązywanie spraw. Ten mężczyzna nie był zły, ani głupi. W każdym razie miał trochę wyższy poziom inteligencji, niż inni chodzący po powierzchni planety ludzie. I między innymi za to Sherlock go uwielbiał. Za to co dla niego robił, jak znosił jego humorki. Po prostu uwielbiał Johna Watsona. Podobno z wzajemnością.

Niestety po jego udawanej śmierci wszystko się zchrzaniło. Nie zapomniał o Johnie, co to to nie. Miał nawet lekkie wyrzuty sumienia, że go zostawił. Zabawne, prawda? Wmawiał sobie, że tylko w ten sposób może zapewnić im bezpieczeństwo. W głębi siebie doskonale wiedział, że tym tylko ich rani. Jednakże, przecież to Sherlock. Jego nigdy nie zrozumiesz.

Teraz, kiedy Sherlock wrócił do żywych, gdy razem z Watsonem po raz kolejny siedzieli w domu przy Baker Street, Holmes nie wiedział co zrobić. Przeprosić? To nie w jego stylu. Rozmowa tym bardziej, ale to było jedyne co przyszło mu teraz do głowy. Nieporadny Holmes, tego jeszcze nie grali.

- Czyli... Czyli teraz masz narzeczoną - odrzekł - Dobrze ci z nią?

- Mary jest cudowną kobietą. Troszczy się o mnie. Wspierała mnie, kiedy umarłeś. Śmieszne, prawda? Jest prawie taka sama jak ty. Tylko, że ona mnie nie zostawiła - warknął.

- Jesteś w niej zakochany - stwierdził Holmes. Starał się udawać, że te słowa wcale go nie ruszyły. Lata praktyki sprawiły, że nic nie było po nim widać.

- Tak. A co myślałeś? Nie było cię dwa lata, dwa pieprzone lata Sherlock.

- Nie muszę ci się tłumaczyć - prychnął.

- Wypadałoby. Chociaż raz, ten jeden raz mógłbyś odłożyć swoją dumę do kieszeni i przynajmniej powiedzieć mi dlaczego. Zresztą teraz to i tak bez znaczenia - odparł i westchnął - Jeśli jeszcze kiedyś będziesz miał zamiar tak zniknąć to przynajmniej mi o tym powiedz. Nie będę się o ciebie wiecznie zamartwiać Sherlock...

- Oboje wiemy, że martwić to przestałbyś się dopiero po śmierci.

- To czemu mnie nie zabiłeś, kiedy jeszcze miałeś okazję?

Dźwięk rozbijanego szkła przerwał ciszę jaka zapanowała po tym pytaniu. Kawałki wazonu spadły na ziemię.

- Bo mi na tobie zależy. Dlatego prosiłem tego cholernego Mycrofta, żeby cię pilnował, tak samo jak pani Hudson. Myślisz, że prosiłbym tego durnia o cokolwiek, gdybym się chociaż trochę nie martwił?

- Sądzę, że byłbyś to tego zdolny. Chciałeś sobie zrobić zasłonę dymną - stwierdził John.

Drugi mężczyzna nie dziwił się. Jakby nie patrzeć zniknął na dwa lata zostawiając wszystkich z przekonaniem, że nie żyje, a teraz wraca i oczekuje, że każdy przyjmie go z otwartymi ramionami? Niedorzeczność. I Holmes doskonale o tym wiedział. Może właśnie dlatego nie upominał przyja... znaczy Johna przy podnoszeniu głosu.

- Robiłem to dla waszego bezpieczeństwa, nie dlatego że to były jakieś tam moje zachcianki. Naprawdę uważasz, że byłbym zdolny do aż takiego gówna?

- Ja...

Mężczyzna zaniemówił. Chyba nie spodziewał się takich słów ze strony dawnego przyjaciela. Przecież są inne sposoby ochrony, tajni agenci albo coś. Nie musiał od razu umierać. Jednak to jest Sherlock Holmes, a on praktycznie nigdy nie pracuje stereotypowo.

Tymczasem w głowie Watsona kłębiło się mnóstwo pytań, na które nie znał odpowiedzi. I właśnie wtedy jedno uderzyło w niego z taką siłą, że musiał się podeprzeć fotela przy którym stał.

- W porządku? - Sherlockowi odpowiedziało tylko krótkie skinienie głową. Rozsiadł się wygodniej na swoim fotelu i czekał na słowa obecnego tam mężczyzny niczym na wyrok śmierci.

- Sherlock...

- Słucham cię.

- Wiem, że to nie będzie to samo, ale... - wziął głęboki wdech - Ale chyba możemy nadal pozostać przyjaciółmi. Możemy, prawda?

Nie, oczywiście, że nie. Ale Sherlock Holmes zrobił by wszystko dla Johna. Ukrywanie emocji to pestka w porównaniu z tym wszystkim co kiedykolwiek uczynił.

- Jasne John.

Sherlock Holmes potrafił ukrywać swoje uczucia przez lata. Jedno dodatkowe nie sprawi mu problemu. Prawda?




719 słów

Krótkie, całkiem w porządku, chociaż nie wyszło tak jak chciałam.

We are... humans? | One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz