12

543 42 3
                                    

-Conor na litość boską zostaw ją. – słyszę charakterystyczny głos Zayn’a. Od razu czuję ulgę, że jednak mój los choć trochę go zainteresował.

                -Daj spokój będzie dobra zabawa.

                -Jeśli jej nie zostawisz to pożałujesz! – jego wcześniej luzacki ton zmienia się na bardziej agresywny.

                -Jeju co ona cię tak interesuję. Zakochałeś się w kujące? A to ciekawe!

                Po chwili ciało chłopaka zostaje brutalnie odsunięte ode mnie, a jeszcze później na jego twarzy ląduję pięść Malika. Widzę furię wypisaną na jego twarzy. Jego cios jest tak mocny, że z wargi Conora leci ciemnoczerwona stróżka krwi. Jestem sparaliżowana. Chcę go powstrzymać, ale zapominam jak się używa głosu. Zayn nadal nie przestaję. Najbardziej przeraża mnie to, że jest coraz bardziej nakręcony, tak jakby to, że chłopak się nie broni denerwowało go jeszcze bardziej. Z niemym błaganiem w oczach rozglądam się po całym towarzystwie. Z zaciekawieniem przyglądają się walce, tylko niektórzy są przerażeni.

                -Przestań!!! – krzyczę chyba najgłośniej w moim życiu. Sama się dziwię władczemu tonowi mojego głosu.

                Chłopak błyskawicznie wykonuje moje polecenie. Szybko oddychając patrzy na ozdobioną siniakami twarz chłopaka, który nie wiem jakim cudem jeszcze nie stracił przytomności. Potem spogląda na mnie. To wszystko trwa zaledwie sekundę, ale bez problemu mogę zobaczyć, że najgorsze już za nami. Powoli wstaję i jak gdyby nigdy nic zostawia Conora, w spokoju. W ostatniej chwili powstrzymuję się od tego, aby opatrzyć jego rany. Tak naprawdę w ogóle nie mam powodu aby to robić. Mimo to cieszę się, że przy chłopaku pojawia się grupka jego przyjaciół, która wprowadza go do środka.

                -Nasti chodź tu! – słyszę głos Klary. Ze zdziwieniem spoglądam w stronę, z której dochodzi jej głos. Wcześniej jej nie widziałam. Okazuję się, że leży na jednym z leżaków. Od razu wyłapuję wściekłe spojrzenie Gabi. W ogóle jej się nie dziwie. Z tego jak się zachowuję wnioskuję, że Malik to jej facet. Tyle tylko, że to mnie ostatnio zabrał na imprezę. Nie ją.

                Niepewnie podchodzę do nich. W końcu są jedynymi osobami, z którymi jako tako się znam. Siadam na jedynym wolnym leżaku obok Gabrielli. Cały czas czuję na sobie jej lodowaty wzrok, ale staram się to ignorować. Innego wyjścia nie mam. Pewnie, że mogłabym się jej odgryźć. W mojej głowie już układa milion ripost. Tyle tylko, że żadna z nich nie ujrzy światła dziennego.

                -To wspaniałe, że tu przyszłaś. Nie spodziewałam się tego. – mówi podekscytowanym głosem Lara.

                -Wychodzi na to, że podwiózł ją MÓJ chłopak. – Gabi nie wytrzymałaby gdyby nie podkreśliła tego, że jest górą, bo Malik należy do niej.

                Potem słychać już tylko ciszę. Z Gabi nie mam o czym rozmawiać. Poza tym w ogóle nie odezwie się do mnie, ponieważ w jej mniemaniu jestem z niższej ligi. Klara zamyka oczy i z uśmiechem relaksuję się łapiąc jak najwięcej promieni słońca. Moor ma na sobie żółty strój kąpielowy, który nie wiem jakim cudem podkreśla jej szczupłe i długie nogi. Proste włosy wyjątkowo ma związane na czubku głowy, a na nosie można ujrzeć okulary, o których firmie nigdy w życiu nie słyszałam. Natomiast Lara zdecydowała się na czarne bikini. Jej włosy falami wychodzą spod białego kapelusza. Obie są oszałamiająco piękne i tak bardzo nie pasują do mnie.

                Czasami jeszcze zdarza mi się przyłapać niektórych na tym, że spoglądają na mnie, ale na szczęście nikt nie rzuca w moją stronę złośliwych uśmieszków. Mimo to napięcie nie chcę opuścić mojego ciała. Czuję się tak jakbym była w szkole. Tyle tylko, że tam nikt zbytnio nie zwraca na mnie uwagi, bo jak sądzą to miejsce należy do mnie, jestem jego królową, ale tu kompletnie nie pasuję i każdy kto na mnie spojrzy wie, że jestem niepasującym elementem układanki.

WHO AM I?Where stories live. Discover now