10

631 45 2
                                    

  Budząc się rano nadal nie wiem dlaczego jestem tak bardzo zmęczona. Dopiero po chwili wpatrywania się w zegarek, który pokazuję godzinę 12 przypominam sobie. Przedstawienie, na którym się nie ośmieszyłam. Później powrót do normalności i nachalna wizyta ze strony Zayn’a. Aż za dobrze pamiętam jak siedziałam na swoim miejscu, a jakiś blondyn wykazał nadmierne zainteresowanie moją osobą. Następnie była nieudana lekcja tańca, a na końcu wizyta przy barze. Jedyne co jeszcze pamiętam to to, że Malik namawiał mnie do picia, potem jest ciemna otchłań, która wprawia mnie w zakłopotanie.

                Przypominając sobie z jakim trudem schodziłam na dół dziwie się jakim cudem chłopak wniósł mnie na górę. Przypomina mi się, że udało nam się normalnie porozmawiać, tyle tylko, że teraz wątpię abyśmy stali się przyjaciółmi. Pewnie wszystko znów wróci do normy. Będzie ignorował mnie w szkole.

                Cieszę się, że dziś jest niedziela. Dzięki temu, że miałam wczoraj występ rodzice pozwolili mi zostać w domu. Sami z Milo pojechali do babci. Na szczęście ta druga jest o wiele sympatyczniejsza. Zawsze kiedy jestem u niej czuję się nawet  bardziej spokojnej niż w swoim pokoju. W jej całym domu unosi się charakterystyczny zapach kwiatów i wypieków, chyba to mnie najbardziej odpręża. Przypomina mi się wtedy piękne dzieciństwo.

                Gdyby nie to, że wczoraj robiłam coś bezsprzecznie szalonego, pewnie zmusiłabym się do wczesnego wstania i pojechałabym tam.

                Najpierw robię sobie śniadanie. Jem je przed telewizorem oglądając przypadkowy program muzyczny. W międzyczasie nucę po cichu. Później idę do swojego pokoju i odrabiam zaległe prace domowe. Znów zaglądam do zeszytu od języka angielskiego, a pusta strona z wypracowaniem aż uderza w moje oczy. Nie napisałam ani jednego zdania. Nie moja wina, że nie wiem kim chcę być w przyszłości. Nie chcę pisać, że chciałabym być astronautom, albo jeszcze kimś innym, ponieważ to nie prawda. Tak naprawdę sama nie wiem czego chcę. Zbieram pieniądze na studia, ale co z tego skoro nawet nie wiem jaki kierunek wybrać?

                Po odrobieniu wszystkich zadań zaczynam śpiewać swoje ulubione piosenki. Nie mam nic innego do roboty, a to mogę robić tylko i wyłącznie kiedy jestem sama.

+++

                Następnego dnia widzę Zayn’a zaraz po wyjściu z autobusu. Gabi jest uwieszona na jego ramieniu tak jakby chciała podkreślić, że on jest jej własnością. Naprzeciw nich stoi Jack z trzeciej klasy. Jest przewodniczącym szkoły i dziwi mnie to, że Malik rozmawia z kimś takim.

                Nie wiem dlaczego, ale w duchu modlę się żeby przestali stać na wejściu. Na samą myśl o tym, że mam przejść tak blisko czarnowłosego i udawać, że wszystko jest tak jak dawniej ściska mnie w żołądku. Biorę głęboki wdech. Chcę jak najszybciej pokonać tę odległość. Nie patrzę w ich stronę. Przyglądam się kwiatom rosnącym po bokach ścieżki. Kiedy przechodzę obok nich wstrzymuję oddech. Po wejściu do środka z ulgą wypuszczam powietrze.

                Idę przed siebie i ze zdziwieniem zauważam, że prawie wszyscy uczniowie są na dworze. Po chwili czuję dziwne mrowienie na plecach. Niemal automatycznie odwracam się. Zza szkła widzę niewyraźną sylwetkę Zayn’a. Patrzy w moim kierunku. Jego towarzysze kontynuują rozmowę, ale on nadal mi się przygląda. Nie uśmiecham się. Nie robię kompletnie nic tylko trwam w bezruchu. Potem on odwraca się i jak gdyby nigdy nic wtrąca się do dyskusji. Zaczynam zmierzać w kierunku klasy językowej. Dopiero teraz czuję, że moje serce biję tak mocno, że niemal wyskakuje z mojej piersi. Zauważam, że moje dłonie drżą. To jeszcze bardziej mnie przeraża. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Przez resztę lekcji nie mogę się skupić. Przed oczami cały czas mam przeszywający wzrok kawowych tęczówek Malika.

+++

                Strasznie stresuję się przerwą na lunch. Wiem, że on znów będzie siedział naprzeciwko mnie. Zdaję sobie sprawę, że Gabi znów będzie rzucała w moim kierunku głupie uwagi. Już od dawna jestem do tego przyzwyczajona, ale dziś czuję się inaczej. Tak jakby ktoś wsadził mnie do pralki, a potem z niej wyciągnął sądząc, że znów będę normalnie funkcjonować.

                Moje dłonie nadal drżą kiedy stawiam na swoim miejscu tacę. Zanim siadam panna Moor mierzy mnie od góry do dołu.

                -Co to za spodnie? – pyta.

                -Jeansy. – opowiadam.

                -W ogóle nie jesteś kobieca. Od czasu do czasu przydałoby się założyć spódnice. – To co powiedziała w ogóle mnie nie zabolało. Nie zależało mi na tym, abym wyglądała seksownie. Nienawidziłam spódnic czy też sukienek i wolę się tego trzymać. – Zresztą gdybym miała takie nogi też pewnie starałabym się je ukryć pod luźnymi jeansami. – Widząc moją skwaszoną minę. Znów się odzywa. – Kochanie nie ubliżam ci. Po prostu dobrze radze. Lepiej porzuć frytki i weź sałatkę. – Czuję jak łzy napływają mi do oczu. Nienawidzę kiedy ktoś komentuję moją sylwetkę. Dobrze wiem, że do idealnych nie należy, ale to nie powód aby ktoś mi o tym dobitnie mówił.

                Przez resztę lunchu nie spoglądam na nią. Wzrok mam wbity w jaskrawoczerwoną tacę. Nie wiem czemu oczekiwałam, że Zayn zwróci jej uwagę. Być może myślałam, że te parę chwil, które razem spędziliśmy trochę nas do siebie zbliżyły. Najwyraźniej dla niego to nie liczyło tak dużo jak dla mnie.

+++

                Idąc na chemie aż za dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że Malik będzie siedział obok mnie. Dochodzę do swojego miejscu dokładnie sekundę po dzwonku. W tym samym momencie uczniowie zaczynają przepychać się aby wejść do klasy. Właśnie zawsze tego staram się uniknąć. Kiedy widzę Malika i Moor wchodzących do klasy wyglądam przez okno, niby zainteresowana tym co dzieje się na dworze. Nie mogę patrzeć na to jak uwiesza się na jego ramieniu. Nie wiem dlaczego, ale szczególnie dziś to mnie irytuje. Tak jakby on był nowym gadżetem, którym na siłę musi się pochwalić.

                Po chwili słyszę ciche szurnięcie krzesła obok mnie i od razu zalewa mnie fala gorąca. Mimochodem wdycham powietrze i w myślach rejestruje jego zapach. Czekolada pomieszana z piżmem. Kątem oka spoglądam na mojego partnera. Obrócony jest do mnie plecami i słucha Gabi, która o ile dobrze usłyszałam mówi o jakiejś imprezie w przyszłym tygodniu, a później przeżywa, że nie wie, którą sukienkę wybrać.

                Ku mojej uciesze po chwili do klasy wkracza nauczycielka. Zayn musi się obrócić, ale to denerwuję mnie jeszcze bardziej niż to, że przed chwilą tak dobitnie mnie ignorował rozmawiając z Gabi. Wcześniej niemal cieszyłam się, że się do mnie nie odzywa, ale teraz czułam ogromny żal.

                Zajęcia się zaczynają, a my musimy wykonać jedno ze skomplikowanych doświadczeń. Wszyscy już są pogrążeni w rozmowach, które na pewno nie dotyczą chemii. O wiele lepiej czułam się gdy siedziałam sama. Choć musiałam się dwoić i troić, aby zdążyć wszystko zrobić, to przynajmniej nie musiałam użerać się z partnerem, który najwyraźniej ma rozdwojenie jaźni.

                Uważnie czytam instrukcję, a później bez słowa podaję ją chłopakowi. Zaczynam przygotowywać probówki.

                -Podaj nadmanganian potasu. – mówię poważnym tonem. Bierze w swoje zręczne dłonie pudełeczko. Chce je od niego wziąć, ale on nie puszcza. Czuję jak mi się przypatruję. Najwyraźniej robi jakiś chory test. Dalej się z nim siłuję aż w końcu nasze palce dotykają się. Zamieram. Chłopak delikatnie pociera moją skórę. Spoglądam na jego twarz. Jest poważny, ale jego czekoladowe oczy stały się jakby cieplejsze. Pośpiesznie biorę niewielkie pudełko i odsuwam się od niego jak najdalej. Czuję znienawidzony przeze mnie rumieniec na twarzy. Więcej się do niego nie odzywając sama dokańczam doświadczenie. Zayn nawet nie zaoferował swojej pomocy. Jest jakby nie obecny.

WHO AM I?Where stories live. Discover now