3

847 52 1
                                    

Z żalem w sercu widzę jak po Gabi i Klarę przyjeżdża szofer. Nienawidzę kiedy muszę na to patrzeć. Od zawszę muszę cisnąć się w obskurnym autobusie. W stu procentach jestem pewna, że w limuzynie należącej do rodziny Moor na pewno znalazłoby się miejsce dla mnie. Oto kolejny przykład na to jak bardzo je interesuję mój los.

                Droga do domu mija mi bardzo szybko. Niebo nadal jest zachmurzone, ale po deszczu pozostały jedynie kałuże znajdujące się w zagłębieniach nierównej drogi.

                Znów wchodzę do domu i staram się udawać, że jestem szczęśliwa. Prawda jest taka, że moi rodzice myślą, że z Gabi i Klarą jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Żyją w przeświadczeniu, że jestem otoczona wieloma znajomymi. Nie dziwi ich to, że rzadko poza szkołą wychodzę z domu. Myślą, że tak bardzo zależy mi na dobrych wynikach w nauce, iż postanowiłam spotykać się ze wszystkimi tylko w szkole. Nie wiem  dlaczego są ślepi na to co się naprawdę dzieje. Być może mieli już jakieś podejrzenia, ale wyrzucają to ze swojej świadomości. Przecież ich jedyne córeczka nie może być odludkiem. Już od urodzenia było mi narzucone, że mam się wyróżniać spośród tłumu i osiągać same sukcesy.

                Wraz z otwarciem drzwi do mojego pokoju z twarzy znika uśmiech. Widzę dobrze mi znane beżowe ściany pokoju, którym przydałaby się nowa warstwa farby. Centrum zajmuje duże dwuosobowe łóżko z baldachimem wykonane z masywnego drewna. Naprzeciwko stoi komoda, w której znajdują się wszystkie moje ubrania. Na niej można zauważyć zdjęcia sprzed lat, najczęściej jestem na nich razem z bratem. Na wszystkich szeroko się uśmiecham. Teraz jak ognia unikam fotografii. Wiem, że po pewnym czasie, ktoś zauważyłby smutek, kryjący się głęboko w moich błękitnych oczach. W jednym z rogów stoi półka zapełniona najróżniejszymi książkami od dramatów kończąc na horrorach. Obok niej znajduję się toaletka, której wcale nie chciałam, ale i tak została mi sprezentowana na moje czternaste urodziny. Mama stwierdziła, że powoli staję się kobietą, więc przyda mi się taki mebel. Do dziś nie wie, że od dawna nie siedziałam na jasnym krześle wyścielanym czerwonym aksamitem. Nie maluję się. Po prostu nie mam po co. Ludzie ledwo mnie dostrzegają. Mała warstwa makijażu nie zmieni tego.

                W kąt rzucam swój plecak. Zmęczona tym wszystkim kładę się na łóżku. Mam nadzieję, że zasnę i już nigdy się nie obudzę.

                Mimo to coś mi przeszkadza. Słyszę natarczywy dźwięk mojego telefonu. Z niechęcią wstaję i sięgam po niego. Ogarnia mnie niewyobrażalne zdziwienie, kiedy na wyświetlaczu widzę: KLARA.

                Czekam chwilę myśląc, że się pomyliła i połączenie zostanie za chwilę przerwane. Nie staję się tak. Niepewnie naciskam zieloną słuchawkę.

                -Długo miałam jeszcze czekać? – pyta

                -Przepraszam nie mogłam znaleźć telefonu.

                -Mniejsza z tym. Idziesz się przejść?

 Moje serce zaczyna szybciej bić.

                -Gdzie? – pytam, chcąc zagłuszyć ciszę.

                -No nie wiem. Tak ogólnie. Nudzi mi się.

                -OK; o której?

                -Za dziesięć minut w parku.

                Nie zdobywa się na zwykłe pożegnanie tylko od razu się rozłącza.

                Przez chwilę siedzę oszołomiona. W mojej głowie pojawia się myśl, że być może coś się poprawi. Szybko wyrzucam ją ze swojego umysłu. Nie chcę się zawieść. To byłoby zbyt bolesne.

WHO AM I?Where stories live. Discover now