19

660 46 3
                                    

Momentalnie puszcza moją dłoń i patrzy na mnie z niedowierzaniem. Sama siebie zadziwiam moją odwagą. Wiem doskonale, że wcześniej nigdy w życiu nie powiedziałabym słów, które nie spodobałby mu się. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu miałam władzę nad swoim życiem.

                -Dlaczego? Chodzi o Gabi? Przecież i tak nie będzie tak jak dawniej.

                -Wiem. Dziękuję ci za to, że nawet tego nie wiedząc nauczyłeś mnie być choć trochę bardziej odważną, ale nie możemy tego dłużej ciągnąć. To co robimy jest chore.

                Wstaję z miejsca i kieruję się do drzwi. Myślałam, że zdziwiłam go tak bardzo, że nawet nie jest w stanie się ruszyć, ale wstaje i idzie za mną. Wychodzę z domu i od razu owiewa mnie zimne listopadowe powietrze. Obracam się w jego stronę. Jak zwykle nic nie potrafię wyczytać z jego twarzy. Uśmiecham się smutno.

                -Żegnaj. – szepczę.

                Mam już odchodzić kiedy znów łapię mnie za dłoń. Zaciskam zęby i nawet na niego nie spoglądając wyrywam ją z jego uścisku.

                Wcześniej myślałam, że kiedy skończę z nim poczuję się jeszcze lepiej, że w ten sposób będę miała możliwość zacząć od nowa. Zamiast tego mam wrażenie, że w jego pokoju zostawiłam cząstkę siebie, która już nigdy się nie odbuduje.

+++

                Mijają tygodnie, a ja jestem jeszcze bardziej samotna niż wcześniej. W szkole nie odzywam się do nikogo oprócz nauczycieli, którzy czasami wywołują mnie do odpowiedzi. Zayn nadal na prawie każdej lekcji siedzi obok mnie, aż za bardzo czuję jego obecność. Czasami boję się, że się załamię i znów pojawię się pod jego domem błagając na kolanach, aby było tak jak dawniej. Jednak od razu przypominam sobie, że nie mogę tego zrobić. Muszę poczekać następnych parę tygodni, na pewno przyzwyczaję się do nowej sytuacji. Z drugiej strony na to patrząc nie jest tak źle. Przynajmniej nie muszę użerać się z Gabrielą Moor.

+++

                Trzy tygodnie później spada śnieg. Większość licealistów nie siedzi w stołówce tylko tak jak dzieci bawi się białym puchem. Spoglądając przez okno uśmiecham się do siebie. To wygląda przekomicznie.

                -Cześć. – niespodziewanie słyszę dziewczęcy głos.

                Zaskoczona podskakuję i spoglądam w kierunku kogoś kto stoi przede mną. Emilie to wysoka i szczupła blondynka z zielonymi oczami. Jest kapitanem szkolnej drużyny pływackiej. Odkąd tylko pamiętam podziwiałam ją za to jak zwinnie potrafi poruszać się w wodzie. Amy to również blondynka z krótkim kręconymi włosami, które sprawiają, że wygląda na parę lat młodszą niż jest w rzeczywistości. Słynie z tego, że dzięki drobnej budowie ciała jest niezwykle dobra w skokach przez płotki. Obydwie oprócz osiągnięć sportowych nie wyróżniają się zbytnio. Trzymają się swojej grupki przyjaciół, która nie chcę stać się szczególnie popularna. Bardziej cenią zażyłość, która powstała pomiędzy nimi niż pokazywanie, że jest się kimś lepszym od innych.

                -Cześć. – odpowiadam niepewnie.

                Gdyby nie to, że dziewczyny wydają się być miłe to bałabym się, że podeszły tutaj tylko żeby pośmiać się ze mnie.

                -Czy nie chciałabyś usiąść z nami? Nie możemy patrzeć na to jaka jesteś samotna.

                -Szkoda wam mnie?

WHO AM I?Where stories live. Discover now