1

174 9 4
                                    

Amberhall było pięknie usytuowane na zboczu góry; okolone lasem od północno-wschodniej strony patrzyło na dolinę rzeki Severn dwudziestoma pięcioma oknami. Wzniesione jako zimowa rezydencja Trafalgarów zmieniła się w stałą siedzibę przed pięćdziesięcioma laty i według świadków znacznie się zmieniła. Amaranth Trafalgar, zwana przez najstarszych ludzi w wiosce 'Dobrą panią' przeprojektowała cały zamkowy park i nakazała wyciąć las przy zachodniej stronie domu, dzięki czemu budynek był lepiej widoczny. O zmiana chwewnątrz nie mogli mieć pojęcia – mieszkańcy nie byli zapraszani do pałacu. Przebudowano także północne skrzydło i odbudowano stajnie, a to samo w sobie było dowodem niezwykłego bogactwa i praktycznego myślenia. Kiedy po latach młody dziedzic powiększył stajnie, uzbroił swoje wioski w nowoczesne silosy i skrócił tydzień pracy o jeden dzień, sprawa była przesądzona także dla młodszego pokolenia – Trafalgarowie słusznie rządzili ziemią, a ich pozycja była prawdziwym przywilejem bożym.

Pewnego wrześniowego dnia, późnym popołudniem, drogą od wioski do pałacu przejeżdżał powóz rodziny, na widok którego ludzie zdejmowali czapki i nierzadko kłaniali się usłużnie. Wyglądająca z okna powozu młoda kobieta patrzyła na to z podziwem, nie rozumiejąc podobnego zachowania. Gdy zapytała o tostangreta, odpowiedział dobitnie 'tak się należy' i uznał rozmowę za zakończoną. Po prawdzie nie wiedział, jak wyjaśnić podobne przejawy szacunku uczonej damie, która właśnie miała zająć posadę guwernantki. Uniżoność wobec pana Trafalgara i małej Miss Trafalgar była czymś tak naturalnym, że zupełnie zbędnym było pytanie o to. 

Przejeżdżając przez most na szerokiej wstędze rzeki Severn można było zobaczyć Amberhall w całejokazałości – pyszniło się w jesiennym słońcu blaskiem czerwonawych murów, a las wokół złocił się i czerwienił niczym ogień. Saphira Newgate, patrząc na to szeroko otwartymi oczyma, wstrzymała oddech. Widok był niesamowity. Jakże szczęśliwi musieli być ludzie mieszkający w nim! A teraz, z bożą pomocą, i ona będzienależała do tego grona. 

Gdy dom zniknął za zakrętem otuliła się szalem i wcisnęła w głąb obitego pluszem powozu. Mimo słońca dzień był raczej chłodny, miała nadzieję, że nim zostanie zaprowadzona do swojego nowego chlebodawcy, będzie jej dane wypić choć małą filiżankę gorącej herbaty. Właściwie, że będzie mogła zrobić cokolwiek, byle odwlec tę przykrą, w jej pojęciu, chwilę. Wiedziała, że dwie poprzednie bony Miss Trafalgar zrezygnowały niedługo po rozpoczęciu pracy, wiedziała także, że nie była to wina uczennicy, ale jej wuja – pana Trafalgara, który w listach pani Rochester jawił się dobrym, lecz surowym i wymagającym opiekunem. Co takiego zmusiło dwie wyedukowane kobiety o nieposzlakowanej opinii do porzucenia pracy – na ten temat listy milczały, a dyrektor szkoły, w której uczyła sięi pracowała Miss Newgate, nie chciał niczego powiedzieć. 

Wezwał ją przed miesiącem do swego gabinetu i poinformował o nowym miejscu pracy. Skinieniem głowy podziękowała i odliczała dni do wyjazdu. Momento puszczenia przez nią szkoły zapamiętała jako jeden z niewielu szczęśliwych.

Gdy powóz zatrzymał się przy bocznej bramie wysiadła żywo, nie czując skostniałych rąk. Stangret, nadal milczący Piotr, wskazał jej żelazną furtę, która nagle uchyliła się i w wejściu zobaczyła młodą pokojówkę. Za nią stała starsza kobieta w ciemnej sukni i takimż koronkowym czepcu. Ciemne oczy lśniły jak dwa paciorki a rysy twarzy, choć poważne, rozświetlił uśmiech na widok gościa.

 - Obawiałam się, czy pani nie zmarznie w drodze, ale nim zdążyłam włożyć do powozu jakieś okrycie, Piotr odjechał – powiedziała głębokim, ciepłym głosem. – Pani jest zapewne Miss Newgate, serdecznie panią witam w Amberhall. To jest Bessie, Piotra już pani zna. Ależ! Proszę, proszę wejść do środka! Bessie, zanieś rzeczy panienki do pokoju.

AmberhallWhere stories live. Discover now