5

51 5 0
                                    

Gospodynię przeniesiono z pomocą Mammy i Piotra na najbliższą otomanę. Stara kobieta zasłabła i niemal osunęła się na ziemię po tragicznej wiadomości. Pan osobiście nalał jej kieliszek koniaku – wychyliła go, z resztą razem z panną Newgate, która nie miała siły odmówić. Z przerażeniem wysłuchały, jak leśniczy Sawyer znalazł pana przed godziną w domu oficera Silvera, po czym razem z grupą policjantów znaleźli Bessie bez ducha, przy drodze. Oszczędził im szczegółów, pani Rochester nie byłaby w stanie tego udźwignąć. 

Ciało zabrano do kościoła, wysłano też kogoś z wiadomością do domu jej męża. Trafalgar kazał dokładnie patrolować okolice i zabrał z miasta kilku ludzi by zostali w Amberhall. 

- Jak pan myśli, dlaczego akurat Bessie? – zapytała miss Newgate, gdy pani Rochester w asyście Mammy udała się do siebie, płacząc cicho, pokrzepiona trzema kieliszkami koniaku. Trafalgar zabrał guwernantkę do bawialni – oboje potrzebowali towarzystwa z niewiadomych dla siebie przyczyn. Pan upewnił się, że Lami i Rosalie spały spokojnie, po czym wrócił, nalał sobie kolejny kieliszek i podsycił ogień.

Stał przy kominku, opierając się o gzyms i próbował wymyślić jakąś logiczną odpowiedź, ale nie był w stanie. Nie wyglądało to na wypadek; cztery rany zadane nożem świadczyły o zamiarze mordercy. Trafalgar nigdy wcześniejnie widział czegoś podobnego, nie miał pojęcia jak zareagować.

 W ciągu jednego dnia wydawało mu się, że przeżył tydzień – wysłuchał tylu skarg, przejrzał księgi rachunkowe łącznie z wyliczeniami, ile tegoroczna zima będzie go kosztowała, gdzieś z tyłu głowy miał interesy w Londynie i na kontynencie, i teraz jeszcze to. 

Śmierć służącej wstrząsnęła nim. Kto o zdrowych zmysłach zaatakowałby podwładnego Trafalgara na jego własnej ziemi? Na dodatek tak niedaleko od rodowej siedziby? Na drodze do Ambertown. 

Zajął miejsce naprzeciw guwernantki i jednym haustem wychylił cały kieliszek. 

- Nie wiem. Naprawdę, nie mogę tego pojąć – przyznał, nie patrząc na nią. Potarł skroń czując znużenie, lecz wiedział, że nie zasnąłby za nic w świecie. – Wydaje mi się to jakimś niewyobrażalnym koszmarem.

 - To nie jest sen, panie Trafalgar – W głosie guwernantki zabrzmiały nagle stalowe nuty, na których dźwięk podniósł głowę. Saphira patrzyła na niego poważnie, z dziwnym, nieznanym mu wyrazem twarzy w którym rozpoznał bez trudu stanowczość. – I nie obudzi się pan z niego, tak jak i ja. Teraz najważniejsze jest zorganizowanie pogrzebu Bessie, zadośćuczynienie jej rodzinie oraz złapanie sprawcy. Jeśli ta bestia będzie na wolności, to kto wie, na kogo poważy się kolejnym razem! Musi pan chronić nas wszystkich, oto pański obowiązek! 

Pokiwał głową, powoli, jakby w zamyśleniu, lecz nie spuszczał wzroku z jej błyszczących oczu, z zaciśniętych w tamtej chwili ust. Gra światła i cienia na jej twarzy nadawała jej wygląd jakby nie z tego świata, a jej słowa wyryły mu się ogniem w pamięci. Był panem tej ziemi, musiał ująć i powiesić sprawcę lub sprawców i dać wyraźnie dozrozumienia, że Trafalgarowie nie będą tolerowali podobnych czynów.

 - Pani jest nad wyraz... silną kobietą – powiedział ku swemu własnemu zdziwieniu. 

- Nie jestem silna – zaprzeczyła natychmiast, odwracając głowę. – Wydaje mi się, że po prostu wiem, co należy a czego nie należy robić. Nie zawsze, to prawda – przyznała, odkładając kieliszek – ale jednak. 

Law milczał, obserwując ją ze swego miejsca i chaos w jego głowie zaczynał przybierać jakiś kształt. Układał plan całego dochodzenia, na sam początek wyznaczając rozmówienie się z mężem Bessie oraz resztą jej rodziny. Domyślał się, że prędzej czy później stróże prawa będą chcieli przejąć sprawę całkowicie, musiał więc działać szybko. Zamierzał osobiście wymierzyć sprawiedliwość.

AmberhallWhere stories live. Discover now