4

60 6 1
                                    

Zgodnie z zapowiedzią, pan Trafalgar wyjechał następnego ranka, jeszcze przed śniadaniem i nikt poza Piotrem, Bessie oraz panią Rochester nie miał możliwości się z nim pożegnać. Co prawda, nikt szczególnie po tym nie rozpaczał i życie w Amberhall wróciło na dawne tory.

 Wedle obietnicy Lami pisywała do wuja, z początku krótko, ograniczając się jedynie do faktów, lecz w miarę upływu czasu i odpowiedzi od pana Trafalgara, robiła się bardziej wylewna. Potrafiła zapisać kilka stronic, opowiadając mu o każdym szczególe, który wydał jej się wart uwagi, on ze swej strony odpisywał, odnosząc się do wszystkiego, od czasu do czasu zawarł pochwałę – były to najszczęśliwsze chwile, gdy je odczytywała – i nierzadko posyłał wraz z listem jakiś prezent. 

Korespondencja ta cieszyła szczególnie panią Rochester, która była zawsze obecna przy odczytywaniu listówod pana, i która gorąco zachęcała Lami do jak najszybszych odpowiedzi. Miss Newgate siedziała zawsze gdzieś w kąciku i obserwowała to z niezmiennym uśmiechem; pamiętała swoją podopieczną sprzed kilku miesięcy, gdy dziewczynka przez swoją małomówność sprawiała wrażenie nierozgarniętej. Jakże inną była teraz! Wydawała się być rośliną, która, otrzymawszy odpowiednie warunki, rozkwitała. Uwaga wuja, głębsza relacja z mieszkańcami Amberhall a także jej własne osiągnięcia, które dały jej podstawy do pewności siebie i wiary we własne możliwości czyniły ją radosną, przyjazną osóbką.

 Z czasem panienka Trafalgar nauczyła się asertywności, co nie do końca satysfakcjonowało panią Rochester, ale było powodem wielkiej dumy miss Newgate, która patrzyła na to jak na własny sukces. Dawno nauczyła się, że umiejętność taktownego sprzeciwu o wiele bardziej pomaga w życiu; była to bowiem cecha pozwalająca zapobiegać pewnym niechcianym wydarzeniom, które mogły być wymuszone na zbyt potulnych ludziach. Poza tym wieczne zgadzanie się na wszystko było w pojęciu guwernantki dowodem braku charakteru, a tego zwyczajnie nie szanowała. Lami bardzo rzadko, ale stawała w kontrze do słów wuja, co, sądząc po jego listach, zyskało jego aprobatę. Cieszyło go, gdy siostrzenica pisała, że coś jej się nie podobało – mawiał wtedy do siebie, że jest nieodrodną córką swej matki. Znajdywał wielka przyjemność w czytywaniu listów siostrzenicy i bywało, że gdy czas oczekiwania wydłużał się – zaczynał być niecierpliwy.

 Poza tą nową relacją, jaką nawiązał, wiodło mu się bardzo szczęśliwie. Interesy, w które z jakiegoś powodu wszedł, rozwijały się lepiej, niż zakładał, majątek jego powiększył się o pokaźną sumę, nabył kilka kamienic i wszystko to ku oburzeniu znajomych – nie rozumieli podobnych ekstrawagancji. Trafalgar nie marnował swojego czasu na tłumaczenie im swoich decyzji, zbywał pytania wzruszeniem ramion i drwiącym uśmiechem, damom zaś opowiadał w tak zawiły sposób, że gubiły się i traciły zainteresowanie gdzieś w połowie, po czym przerywały mu ze śmiechem i w ramach kary musiał zatańczyć walca czy dwa. Z jakiegoś dziwnego powodu czuł się tym zmęczony, miewał też myśl, że gdyby chciał wytłumaczyć cokolwiek z tego, co robił w Amberhall zostałby, jeśli nie do końca zrozumiany, to z pewnością wysłuchany z większą uwagą. 

Z nienazwanym, cieplejszym uczuciem wracał do owego tygodnia w domu, choć na przestrzeni miesięcy owo uczucie przygasło; porwał go wir zabaw, najpierw świątecznych, potem karnawałowych. Ciesząc się niemal niezachwianą pozycją z racji swego majątku, urodzenia oraz urody – dokładnie w tej kolejności – nie zaznał odpoczynku od kobiet, szampana i muzyki. Niezwykle rzadko poświęcał swój czas czemuśinnemu niż zabawa, choć z racji przebywania w towarzystwie od wielu lat miał uczucie przesytu.

Obserwował czasem salon pełen wytwornych dam i dżentelmenów prowadzących pusty flirt, tańczących, śmiejących się i choć nie chciał tego przyznać przed sobą – należał do nich. Robił to samo, co oni, rozmawiał, czuł i myślał – był częścią tej warstwy społeczeństwa, która momentami brzydła mu tak bardzo, że chciał uciekać jak najdalej. Dlaczego nie potrafił się na to zdobyć? Sam nie wiedział. W takich chwilach szukał samotności, starając się dojść do porozumienia z samym sobą, a gdy nie było mu to dane, wpadał w złość. To jednak nie odtrącało od niego ludzi; przeciwnie, bali się go i szukali jego towarzystwa gorliwiej. Nie pojmował tej zależności, przyjął ją jednak jako aksjomat. W połowie lutego rozpoczął przygotowania do wyjazdu do Amberhall, przyjmując jednak propozycje przyjaciół na składanie wizyt.

AmberhallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz