Rozdział 16

2.3K 237 44
                                    

       Wódka była dużo łatwiejsza do przełknięcia, niż słowa Matthew. Ona przepalała przełyk, podczas gdy on wypalał swoje piętno w moim umyśle. Mieszał mi w głowie w sposób, w jaki nie potrafił alkohol. Nie nienawidzę cię. Trzy słowa igrały ze mną o każdej godzinie, każdego dnia. Nie dawały mi o sobie zapomnieć, niezależnie od tego jak mocno się przed nimi wzbraniałam.

Ironia tkwiła w tym, że gdyby wyznanie nie padło właśnie z ust Matthew w ogóle nie można byłoby mówić o huśtawce emocjonalnej. Z nim nic nie było łatwe. Ani niechęć, którą odczuwałam. Ani przyciąganie, które rozstrajało samokontrolę. To były tak mącące, że aż toksyczne uczucia. W swoim życiu spotkałam się z mnóstwem nieuzasadnionego jadu, a jednak tylko jedna osoba potrafiła doprowadzić mnie do punktu, w którym walczyłam sama ze sobą. Z własnym ciałem i głową. Czy miałam zamiar skonfrontować się ze swoimi myślami i przede wszystkim Matthew? Wielkie pieprzone nie. Wolałam dławić się własnym zdezorientowaniem, niżeli pokazać mu, że w jakikolwiek na mnie wpłynął. Wciąż gardziłam jego charakterem i okazywaną mi pogardą — miałam głęboko w czterech literach to czy tego chciał, czy też nie.

Drewnianą łyżką płynnie mieszałam zawartość głębokiego garnka, zupełnie jakby po moim mieszkaniu nie panoszyli się obcy ludzie. Ekipa ze sklepu meblowego właśnie wnosiła ostatnie pudła Abby, która nadzorowała całe zajście. Dlatego też poniedziałkowego popołudnia, niczym idealna współlokatorka przyrządzałam uroczysty obiad mający uczcić oficjalną przeprowadzkę dziewczyny.

— Przysięgam, że jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało — wymamrotała Abby, nachyliwszy się przez moje ramię. Z rozmarzeniem zaciągnęła się zapachem wydobywającym się z naczynia, nim spojrzała przez ramię na wchodzących robotników. Nie mówiła do mnie, a gotującego się chili.

Parsknęłam pod nosem, przykryłam pokrywką potrawę i obróciłam się w stronę zmniejszającego się zgromadzenia robotników. Jeden z nich, krępy i wyłysiały stanął przed wyspą kuchenną z podkładką pod pachą w wyraźnym oczekiwaniu. Nie miałam z nim bezpośrednio do czynienia, a już mogłam stwierdzić, że najchętniej trzymałabym się od niego jak najdalej. Pogardliwa postawa pasowała do kwaśnej miny, którą nas obdarzył.

— To by było na tyle — odezwał się szorstko. — Poproszę o złożenie podpisu i znikamy.

— Jak to znikamy? A co z montażem? — zapytała Abby, która momentalnie straciła zainteresowanie jedzeniem.

— O niczym takim nie zostaliśmy poinformowani — powiedział mężczyzna. Z lekceważeniem wyciągnął przed siebie podkładkę z pismem, jakby zadane pytania w ogólnie nie miało miejsca. Dupek.

— Wyraźnie zaznaczałam, że meble mają być również złożone po wniesieniu.

Głos Abby był spokojny — nie tkwiła w nim żadna pretensja, lecz zaskoczenie.

— Nie nasz problem — prychnął wzgardliwie. Jego nastawienie zaczynało porządnie działać mi na nerwy. Może to nie należało do jego obowiązków, ale nabierałam ochoty mu nawciskać za sam stosunek do nas. — W naszym harmonogramie nie uwzględniono żadnych dodatkowych usług. Z kolei widnieje informacja, że w ciągu czterdziestu minut musimy znaleźć się u kolejnego klienta. Więc nie marnujcie mojego czasu, ponieważ niektórzy muszą zarobić na życie, a nie pławić się w luksusach za pieniążki rodziców...

W tamtym momencie straciłam to. Czarnowłosa sapnęła, wyraźnie poczerwieniała ze złości, a mnie chyba zaczęła pulsować żyłka na czole. Takim oto sposobem rozpętał pełnowymiarową jatkę w trakcie, której zaczęłam się obawiać wkroczenia policji. W tym wypadku nie wiedziałam, kto skończy na komendzie — wzburzona Abby, dupkowaty kurier, czy mój latynoski temperament. Zanim załatwiłam sobie odsiadkę za kratami złożyłam parafkę na dokumentach i wiązanką niecenzuralnych słów posłałam go w diabły. Moja współlokatorka była gotowa na kontynuację kłótni, ale postanowiłam to rozwiązać inaczej. Oznajmienie gościowi, z jakim konkretnie nazwiskiem miał do czynienia przysporzyło mu wystarczająco obaw o kolejny dzień — nazwisko Reed było znane szczególnie w starszym pokoleniu. Mężczyzna nagle znalazł czas na zmontowanie mebli, ale wyprosiłam go z zapewnieniem, że wyjaśnię sobie z jego przełożonym dzisiejszą sytuację. Może to ostatnie było kłamstwem, ale on nie musiał o tym wiedzieć.

Every Boy Sins In HeavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz