Rozdział 36

2.1K 247 23
                                    

         Szłam boso przez hol apartamentowca z sandałami i rąbkiem sukni w jednej dłoni, z drugą zajętą przez waniliowego shake'a. Bez dwóch zdań wyglądałam karykaturalnie, ale nie obchodziło mnie to: obolałe stopy z ulgą przywitały wolność od wysokich szpilek mordujących moje podbicie.

— Więc tam, gdzie ja widzę plié, prostą pozycję baletową... — wymamrotałam, spoglądając na Matthew. — Ty widzisz łatwiejszy sposób na pokonanie siły grawitacji, gdy tancerz odpycha się od podłogi w celu wykonania skoku.

Tuż po wyjściu z Glorya i pożegnaniu się z najbliższymi Wesa, udałam się z Matthew na nieplanowany wypad do McDonalda. Bez wagi na fikuśne stroje i to, że zwracaliśmy na siebie uwagę. To nas sprowadzało do obecnej chwili: powrotu do domu w akompaniamencie prób wytłumaczenia mi przez chłopaka jego zainteresowania fizyką w tańcu.

— Mniej więcej. — Wzruszył szerokimi ramionami.

— Jesteś porządnie szurnięty, Einsteinie — skwitowałam z uśmiechem.

— Odezwała się kobieta urządzająca nocną przeprowadzkę nawalona jak szpadel z nowo poznaną szajbuską — prychnął kpiąco.

— Przyznaj, że razem z Abby urozmaicamy twoje nudne życie.

Jego odpowiedzią było jedynie przewrócenie oczu z małym uśmiechem błąkającym się w kącikach ust. Wtedy na parter zajechała winda. Wkroczyłam do środka i przystanęłam przy metalowej ścianie naprzeciwko Matthew, pociągając z rurki słodki napój. Chłopak oparł się nonszalancko o lustro, z marynarką przewieszoną przez ramię na palcu wskazującym. Próbowałam nie gapić się na leniwie odpięte poły koszuli odsłaniające skrawki tatuaży, ale byłam zbyt słaba i pozwoliłam sobie na krótkie zerknięcie. Skupiłam uwagę na jego oczach, sądząc, że będzie to lepsze rozwiązanie, ale cholera... Myliłam się, mierzenie się z jego spojrzeniem nigdy nie było bezpieczne.

Winda zatrzymała się z brzdęknięciem informującym o dostaniu się na piętro, co przerwało nasz intensywny kontakt wzrokowy. Ten, od którego serce waliło mi w piersi, a oddech przyspieszał.

Graliśmy głupich i nieświadomych, ale wiedzieliśmy dokładnie co robimy.

Matthew przepuścił mnie w progu, oboje ruszyliśmy w ciszy przez korytarz. Prosto pod drzwi naszych mieszkań, a raczej dokładnie pośrodku drogi do nich. Jakby nie pewni jak zakończyć ten wieczór.

Uchyliłam usta, tylko po to by zaraz je zamknąć.

— Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę, tą o zobaczeniu mnie w Glorya? — Przechyliłam głowę, na co powoli przytaknął. — Też nie żałuję, że byłeś świadkiem tego jak po raz pierwszy od śmierci rodziców naprawdę tańczyłam. Gdyby nie ty wciąż trwałabym w zawieszeniu.

— Nie zrobiłem nic więcej, prócz wplątania cię w tę umowę — powiedział, patrząc na mnie z góry.

Dzieliło nas kilka centymetrów. Z tego miejsca czułam ruch jego unoszącej się klatki piersiowej: każdego wdechu i wydechu.

— Oboje wiemy, że to nieprawda — przyznałam cicho.

Oparłam dłoń na jego piersi, w okolicach serca, które biło w szaleńczym tempie, stanęłam na palcach i dosięgłam ustami jego policzka. Woda kolońska otumaniła moje zmysły, zupełnie jak dotyk gładkiej skóry. Wargi mrowiły mnie, gdy zrobiłam krok w tył i jakby nigdy nic sięgnęłam po klamkę drzwi.

— Dobranoc, Matthew.

Nie spojrzałam więcej za siebie.

          Stałam przed pustą aulą, do której jeszcze nie zawitał profesor od matematyki, chyba chcąc zrobić studentom na złość. Wprawić wszystkich w jeszcze większy stres. Jakby wystarczająco mnie nie mdliło. Mimo dni spędzonych na nauce pod czujnym okiem Matthew zapewniającym mnie, że jestem świetnie przygotowana, miałam nerwy w strąkach.

Every Boy Sins In HeavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz