Rozdział 50

2K 211 41
                                    

Liczę na Waszą aktywność w ramach nowego rozdziału. Na samym dole smaczek dla fanów Abby. Pomyślałam, że trzeba jakoś przypieczętować wczorajsze świętowanie wybicia dokładnie miesiąca do premiery "Good Boys Go To Heaven".

            Donośny łomot w drzwi mieszkania o mało nie sprawił, że upuściłam trzymany kubek. Spojrzałam na Abby, która popijała kawę przy kuchennym blacie świeżo po podróży powrotnej z Minnesoty. Wyglądała dokładnie jak ktoś po przebyciu blisko dwóch tysięcy mil — z podkrążonymi oczami, wymięta i zmęczona. Jednak była gotowa nie iść spać, byle nie zaburzyć swojego zegara biologicznego dzień przed rozpoczęciem zajęć.

— Kwadrans spokoju to już coś — mruknęła z krzywym uśmiechem. — Dawaj, czyń powinność, jestem zbyt padnięta na mierzenie się z czymś, co wymaga dobijania się do mieszkania, jakby to była stodoła.

Walenie nie ustawało. Zdekoncentrowana ruszyłam w stronę źródła hałasu i nawet nie kłopotałam się z patrzeniem przez judasza, nie gdy powierzchnia trzęsła się od walących w nią pięści. Miałam zamiar kogoś porządnie opieprzyć.

— Rozgryzłam to! — wykrzyknęła na powitanie Alex. Ostatnia osoba, którą spodziewałabym się zobaczyć na progu.

Zaskoczona zamrugałam powiekami. Tuż za nią zobaczyłam Matthew, z włosami zmierzwionymi we wszystkich kierunkach i poduszką odpitą na policzku. Było grubo po jedenastej, ale najwyraźniej odsypiał wczorajszą imprezę, na którą poszedł ze swoim bratem w roli przyzwoitki. Choć z rozmów wynikało, że nie nadużywał żadnych używek bądź alkoholu. Nate poprzez odnalezienie siebie i pogodzenie się z obecną sytuacją miał na myśli ciągłe balowanie w bractwach ze znikomą ilością procentów wraz z zabawą w chowanego z chorobami wenerycznymi.

— Co?

— Jestem prawie pewna, kto dosypał ci narkotyki — odparła poważnie Mulatka.

— Przepraszam, dosypał... że co? — wydukała za moimi plecami Abby. W jej tonie nie czaił się tylko szok, ale również narastająca złość i oburzenie.

Cholera.

Nie wiedziałam, którą sprawą zająć się pierwszą. Faktem, że jakimś magicznym sposobem Alex odnalazła winowajcę moich koszmarów czy tym, że moja chęć nieniszczenia przyjaciółce długo wyczekiwanego czasu z tatą właśnie wybuchała mi w twarz. Jednak Matthew podjął decyzję za mnie, gdy głosem nieznoszącym sprzeciwu kazał wyjaśnić Alex co ma na myśli.

— Z chłopakami zawsze szydzicie z mojej obsesji na punkcie uwieczniania wszystkiego na Instagramie. — Dziewczyna wkroczyła do mojego mieszkania wraz z Matthew idącym w ślad za nią, w samych bawełnianych szortach, czym wyraźnie się nie przejmował. — Cóż, może teraz przestaniecie. Jako że spędziłam Sylwestra z Charliem na Stanford, przez ostatnie dni nadrabiałam tutejsze media: zdjęcia i zapisane relacje. Wtedy trafiłam na ten filmik...

Nie potrafiłam nadążyć za tym, co mówi, ale gdy pokazała mi nagranie wszystko stało się jasne. Dźwięk pochodzący z wideo był niewyraźny, zaburzony szumem muzyki przeplecionej krzykami imprezy. W pierwszej chwili nie wiedziałam, na co patrzę, ponieważ obraz był rozmazany przez ciągły ruch kamery, a potem w kadrze ukazały się uśmiechnięte twarze i... ja. Z tyłu, w oddali, dostrzegłam swoją sylwetkę u boku Wesa i Leah otoczonej ramionami Isaaca.

Wtedy do naszej czwórki dołączyła kolejna osoba. Ta, która włożyła mi w rękę plastikowy kubek po uprzednim przemieszaniu go słomką.

— To niemożliwe — wydusiłam przez ściśnięte gardło. — Dlaczego miałaby to zrobić?

Instynktownie cofnęłam się o krok, tylko po to by natrafić na ciepłą pierś za mną. Ramię objęło mnie w pasie, dłoń płasko rozłożyła się na moim napiętym brzuchu i przycisnęła do siebie mocno. Bez wagi na otaczające mnie osoby przysunęłam się do niego, oparłam na nim cały swój ciężar, nie mogąc ustać na nogach. To było naturalne, wręcz instynktowne działanie.

Every Boy Sins In HeavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz