Rozdział 32

2.2K 307 121
                                    

Nie zawiedźcie mnie, reagujcie i piszcie komentarze, bo sporo się tu zadzieje! No i odpalcie muzykę z góry w odpowiednim momencie :)

          Przerwa świąteczna oznaczała leniwy poranek, taki nie zmuszający do pobudek przed ósmą i pędzenia półprzytomnie przez kampus. Siedziałam rozwalona na kanapie z kubkiem kawy w rękach, podczas gdy na telewizorze leciał drugi odcinek nowego serialu Shadow and Bone. Tak mogłam zaczynać każdy piątek.

— Jeśli ktoś się mnie zapyta, dlaczego powinien oglądnąć ten serial... — wymamrotała Abby zwinięta w rogu narożnika. — Odpowiem, że dla fabuły, a jest nią generał Kirigan. Ten facet jest go-rą-cy!

Roześmiałam się pod nosem, akurat gdy rozległo się pukanie do drzwi, które starło mi uśmiech z twarzy. Ostatnie czego teraz chciałam to zwlekanie się z miękkiej sofy i możliwość zniszczenia tak dobrze zapowiadającego się dnia. Wczoraj otworzyłam drzwi i zyskałam bilety do miejsca, gdzie zasiadały wszystkie moje demony. Zbliżający się spektakl zapowiadał mój powrót do otchłani przeszłości, niżeli „Korsarza".

— Nie — jęknęłam przeciągle. — Nie wstaję.

Spojrzałam wyczekująco na Abby, która zmarszczyła brwi.

— Nie patrz na mnie.

— Kamień, papier, nożyce — powiedziałam, na co zmrużyła powieki.

— Dobra — stęknęła. — Na trzy. Raz, dwa,...

— Ha! — Uśmiechnęłam się zwycięsko.

— Zawsze daję nożyce i przegrywam — wymamrotała z naburmuszoną miną.

Bez gracji przeczołgała się przez oparcie kanapy, zamiast wstać jak normalny człowiek i ruszyła do drzwi. Zadowolona z takiego obrotu spraw wzięłam łyk kawy, która o mało nie przeleciała mi nosem, gdy usłyszałam ten głos.

— Radość na twojej twarzy na mój widok jest powalająca.

Gwałtowny zryw serca nie był spowodowany nadmiarem kofeiny. Oj, nie. Objawiał się on raczej ochrypłym barytonem, którego nie słyszałam od prawie tygodnia.

— Niech cię szlag, Olsenówno — powiedziała Abby. — Nie mogłeś krzyknąć, że to ty? Dać jakiś znak z niebios? Przez ciebie niepotrzebnie musiałam wstać z kanapy.

— Nie będę wchodził w szczegóły, uznam, że to twoje naturalne zachowanie o poranku a lá codzienny Evan — wymamrotał przekornie White. — Jest...

Dziewczyna nie dała mu dokończyć.

— Maddie, Matthew do ciebie! — zawołała, nim z mizerną miną pojawiła się w polu mojego widzenia.

Nie żebym zwracała na nią uwagę. Wszystko, cała perspektywa skurczyła się do Matthew, który stanął w przestrzeni pomiędzy kuchnią, a salonem. Jak zawsze wyglądając zabójczo seksownie z niedbale zaczesanymi włosami do tyłu, z tym nieposłusznym pasmem opadającym na czoło.

Rozegrałam to na spokojnie. Zupełnie jakby moje serce nie chciało wyrwać mi się z piersi. Odłożyłam kubek na szklaną ławę, zanim podniosłam się i pod bacznym spojrzeniem zbliżyłam się do niego.

— Olsenówno? — zapytałam, choć było to ostatnie pytanie, które cisnęło mi się na usta.

— Taki nasz wewnętrzy żart — powiedziała nonszalancko Abby, która chwyciła jabłko z misy na owoce. — Wiesz, ma brata bliźniaka. Oboje są słynni. Jeden dodać jeden daje bliźniaczki Olsen.

Zmarszczyłam brwi. Logika Abby była czasami cholernie pokrętna.

Popatrzyłam na Matthew, który w porównaniu do mnie, błądzącej wzrokiem wszędzie dookoła, zdawał się cały czas spoglądać na mnie. Uchyliłam usta gotowa dać upust swoim myślom — tym pytaniom rodzącym się w głowie od imprezy. Chrup. Dźwięk chrzęszczącego owocu skupił nasze zainteresowanie na mojej współlokatorce, która uniosła brwi pod naszymi spojrzeniami.

Every Boy Sins In HeavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz