21.

1.7K 159 84
                                    

***

#Deku

       Dni upływały w zastraszającym tempie. Przez większość tego czasu nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Wewnątrz mnie kłębiły się dalej te same uczucia i rozmyślania co wcześniej. Nic za bardzo się nie zmieniło. Nadal nie potrafiłem się przydać w poszukiwaniach zaginionego ucznia a cenne chwile szkolne ubywały nieodwracalnie.

Profesor Aizawa dalej leżał w szpitalu i czekał na kwitek od lekarzy by w ostateczności opuścić ponury ogromny budynek. Nim to jednak mogło się stać czarnowłosy mężczyzna potrzebował jeszcze kilku tygodni odpoczynku. Wszyscy z naszej klasy bardzo dobrze znali nauczyciela i wiedzieli jak ten się czuje samotny, dlatego dzięki pomocy Yaoyozoru, która zdobyła zgodę od tymczasowego wychowawcy All Mighta wszyscy postanowili odwiedzić poszkodowanego.

Może tego na pierwszy rzut oka nie było widać ale nauczyciel cały zabandażowany, odbywający wolne dni od służby w małym stopniu ucieszył się z naszych odwiedzin.

- Toshinori będzie musiał was nieźle przypilnować. Nie dopuszczę do tego byście się rozpieścili podczas mojej niefunkcjonalności – zadeklarował Aizawa gdy tylko wszyscy skończyli życzyć mu szybkiego powrotu do zdrowia.

Rozmowy w sali szpitalnej trwały w najlepsze przez cały czas. O dziwo wszyscy się zdołali pomieścić co było dość niespotykane jak na tak wielką liczbę odwiedzających. Aż się dziwię, że pielęgniarki naprawdę zgodziły się na tak liczne odwiedziny. Nie było tu jakiegoś limitu albo coś podobnego?

Całe wzruszające spotkanie stałem oparty o ścianę i od czasu do czasu uśmiechnąłem się gdy było mówione coś, w co byłem zamieszany. Ewidentnie unikany był temat Kacchana jak i temat nowego niebezpieczeństwa, które zstąpiło na tereny Japonii. W sumie dobrze, po co psuć całą atmosferę tak przykrymi tematami?

- Midoriya... - zaczął nauczyciel gdy już wszyscy zbierali się do wyjścia – Zostań. Muszę z tobą coś omówić.

Zdziwiony przytaknąłem i oznajmiłem reszcie by na mnie nie czekali i wracali już z powrotem do szkoły. Zostałem sam z nauczycielem w pomieszczeniu. Nie wiedziałem co było powodem przytrzymania mnie dlatego siedziałem w ciszy na krześle przystawionym obok łóżka i czekałem aż czarnowłosy mężczyzna przejdzie do sedna sprawy.

- Trzymasz się? – zadał bardzo głupie pytanie nauczyciel – Wiem, że wszyscy teraz przeżywacie dość trudny czas, ale martwię się, że na ciebie to mogło wpłynąć aż za bardzo.

- E-eh ze mną w porządku. Każdy na pewno stara się zbytnio nie załamywać. W końcu jesteśmy na kursie bohaterskim. Prędzej czy później doświadczylibyśmy podobnych sytuacji – odpowiedziałem z krzywym uśmiechem, w końcu tak jak All Might trzeba sobie poradzić z ciążącymi na sumieniu uczuciami.

- Rozumiem... W moim imieniu dopilnuj by wasze pokolenie wyrosło na wzorowych herosów – nakazał mężczyzna a ja zdziwiony i zmieszany kiwnąłem głową.

Dlaczego ja? Nie mógł to być ktoś odpowiedniejszy? Ktoś kto naprawdę będzie w stanie wpłynąć na uczucia wszystkich i będzie w stanie poprowadzić ich do dorosłości? Czy ja sam będę w stanie dojść do spełnienia swoich marzeń? Wiedziałem, że życie bohaterskie wiąże za sobą niebezpieczeństwo, ale nie sądziłem, że w tak młodym wieku mi się to już przytrafi.

Zacząłem coraz częściej rozmyślać o tym co będzie oraz o tym co było. Zapomniałem skupić się na teraźniejszości... Aż nastał 15 Lipca.

Głośna muzyka, stukot szklanek o siebie, śmiechy, rozmowy na cały głos, ploteczki, tańce i szwedzki stół z jedzeniem. Atmosfera na imprezie jak na każdej innej. Aż nie mogę uwierzyć, że All Might zgodził się na urządzenie tego wszystkiego w naszym akademiku. Może tak postąpił z uwagi na obecną ponurą sytuację? Może myślał, że to całe imprezowanie choć trochę komukolwiek poprawi humor?

Your Voice [Zakończone]Место, где живут истории. Откройте их для себя