[5,0] - Uśmiech proszę!

Start bij het begin
                                    

- Naprawdę?! To była według ciebie najważniejsza część mojej wypowiedzi?! - widziałem, jak Jeon chichocze, słuchając moich wyrzutów. Nie wierzyłem, że mój wywód o chęci pomocy został tak okropnie zignorowany. - Poza tym powiedziałem, że prawie!

- I tak przesadziłeś.

- Jaki ty jesteś nieznośny - skwitowałem.

W tym samym momencie brunet roześmiał się w głos, a Jin wrócił do pomieszczenia.

- A ty z czego tak rżysz? - spytał Jeona, znowu obrzucając mnie tym nieufnym spojrzeniem. Tym razem jednak wyglądał na mniej spiętego.

- Hyung, Jimin jest prawie tak zabawny jak ty, gdy się denerwuje. Wygląda na to, że macie sporo wspólnego - wytłumaczył, nie przestając się śmiać, zupełnie tak, jakby ktoś podał mu gaz rozweselający. Może to był jakiś sposób na radzenie sobie z bólem stopy?

Jin jedynie przewrócił oczyma i odsunął mnie od leżanki. Ułożył nogę Jungkook tak, żeby było mu wygodnie nad nią pracować, po czym przystawił sobie krzesełko i stoliczek z przyborami do szycia. Przełknąłem ślinę, obserwując zupełnie zrelaksowanego chłopaka i skupionego lekarza.

- Wracaliście kanałami? - rzucił trochę ciszej, niż wcześniej.

- Tak - odpowiedzieliśmy niemal równocześnie, a Jin westchnął zawiedziony.

- Czyli zebrałeś wszystkie możliwe zarazki po drodze, tak? Salmonella, ebola, cholera... Pewnie jeszcze jakieś pasożyty, co? - uśmiechnął się złośliwie, pryskając okolice rany środkiem odkażającym.

- Cofam to, co mówiłem wcześniej. Masz chujowe poczucie humoru, hyung - mruknął Jungkook. Przymknął oczy i ułożył się wygodniej na łóżku.

- Jakiego ty słownictwa używasz, gówniarzu?!

- Yoongi-hyung mnie nauczył.

- Ciekawe, czy jak mu o tym powiem, to będzie zachwycony, że bierzesz z niego przykład!

Przekomarzali się tak, dopóki Jin nie oznajmił nam, że skończył robotę. Owinął nogę młodszego kilkoma bandażami i podał mu maść, po którą wcześniej się udał.

- Zmieniaj opatrunek rano i wieczorem. Albo chociaż wieczorem. Przemywaj, a potem smaruj tym. Masz absolutny zakaz wychodzenia z wieży przez dwa tygodnie - oznajmił, a Jeonowi automatycznie zrzedła mina.

- Ile?! - zbulwersował się.

- Teoretycznie powinieneś w ogóle nie ruszać się z łóżka, żeby wszystko się porządnie zagoiło, ale wiem, że nie będziesz w stanie usiedzieć w jednym miejscu przez dłużej niż pięć minut. Dlatego masz moje przyzwolenie, żeby szwędać się po budynku, ale żadnego wychodzenia na zewnątrz, rozumiemy się? - zapytał z naciskiem na ostatnie słowa, a młodszy jedynie pokiwał głową, marudząc pod nosem. - To dla twojego dobra, Kookie.

- Hyung, a co z dobrem innych? - chłopak podniósł głowę, oczekując odpowiedzi lekarza. Ten jedynie wzruszył ramionami.

- Nie jesteśmy w stanie uratować wszystkich, a w twoim stanie już na pewno - odparł bezlitośnie Jin. - A teraz wynocha obaj, nie mam czasu was niańczyć.

Jungkook zacisnął pięści i usta, stając na równe nogi, zupełnie zapominając o kontuzjowanej nodze. Syknął z bólu, ale nie powiedział nic więcej, tylko zamaszystym krokiem wyszedł z pokoju. Seokjin westchnął, przerzucając wzrok na mnie.

- Dopilnuj proszę, żeby nie zrobił niczego głupiego - zwrócił się do mnie. Przez chwilę stałem w szoku, widząc całe zmartwienie i troskę na jego twarzy. Zaraz jednak pokiwałem głową.

Dying Light | JikookWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu