[20,0] - Doktor Zere

296 28 62
                                    

Mimo protestów Taehyunga i Jungkooka, szybko zebrałem się z łóżka i razem z nimi zjechałem na dół windą, by jak najszybciej dotrzeć na małe boisko do koszykówki nieopodal Wieży. To właśnie tam stacjonował niewielki tył ciężarówki medycznej, w którym urzędował doktor Zere. Boiska pilnowało tylko kilku naszych ludzi pod wodzą Spike'a, co widocznie Rais postanowił wykorzystać.

Z naukowcem nie widziałem się od kilku dni, bo to Taehyung najczęściej go odwiedzał, mimo wszystko starając się nie przeszkadzać starszemu mężczyźnie w badaniach. Doktor był zupełnie nieszkodliwy, a do tego działał na korzyść nas wszystkich, starając się wynaleźć lek, więc nie mogłem uwierzyć, że to właśnie w niego uderzył Rais. Jednak chmura ciemnego dymu i płomienie unoszące się z przyczepy rozwiewały wszelkie wątpliwości.

Kilku ludzi Raisa wciąż walczyło z naszymi, a zarażeni kłębili się za wysoką siatką, która w jednym miejscu została rozcięta, pozwalając im wewlec się do środka, jeśli już zorientowali się, gdzie szukać przejścia. Gorzej mogło być z wiralami, którzy, zwabieni hałasem i wystrzałami z broni, wrzeszczeli w oddali, zbliżając się w stronę boiska. Oni na pewno szybko znajdą wyrwę, kiedy już tu dotrą.

Wśród kilku biegaczy zauważyłem Yoongiego, który kierował naszymi ludźmi, starających się odpierać ataki przeciwników. Zarażonych było coraz więcej, natomiast ostatni ludzie Raisa zaczęli się wycofywać, widząc, że tak czy siak dopięli swego, a my zaraz będziemy mieć wirali na głowie.

- Hyung! - Jungkook rzucił się z bronią w stronę Mina, który był niemal zewsząd otoczony przez zombie.

Chciałem pójść w jego ślady, mimo że znałem jedynie postawy walki wręcz, ale Taehyung odepchnął mnie, wskazując parę osób noszących kubły z wodą w pobliże klitki Spike'a. Języki ognia nie zdążyły jeszcze dotrzeć do małego budyneczku, jednak były już bardzo blisko, a zdesperowani mężczyźni starali się ugasić ogień, zanim ten zniszczy klitkę.

- W środku są kupy petard, pomóż im, bo inaczej wszystko wyleci w powietrze - poinstruował mnie Kim, a sam pobiegł pomóc Jeonowi i Sudze w walce.

Turkowie szybko zrozumieli, po co przyszedłem, dlatego razem z nimi zacząłem napuszczać wody do wiader w pobliskim domku i nosić je pod klitkę, gdzie inni zajmowali się wylewaniem jej na płomienie. Kilku używało również piasku i, mimo że na początku ogień zdawał się jedynie rozprzestrzeniać, po kilkunastu minutach udało nam się zapanować nad żywiołem. W tym czasie reszta wybiła wszystkich zarażonych, którzy wdarli się na teren boiska, i zakryła dziurę w płocie, nie pozwalając kolejnym wejść do środka. Wirale biegali wokół siatki przez jakiś czas, wspinając się na nią i próbując do nas dostać, ale gdy kilku ugrzęzło na drucie kolczastym na samym szczycie, reszta dała sobie spokój.

Odetchnąłem z ulgą, opadając tyłkiem na ziemię, kiedy zrozumiałem, że chwilowo zażegnaliśmy zagrożenie. Dopiero teraz zacząłem szukać wzrokiem przyjaciół, chcąc się upewnić, że nic im się nie stało. Taehyunga nie było w moim zasięgu, ale za to zauważyłem Jeona, który stał posępnie pomiędzy Turkami otaczającymi Yoongiego i słuchał krzyków mężczyzny. Min był praktycznie czerwony, zapewne ze złości i zmęczenia, a bandaż z głowy spadł mu gdzieś w trakcie walki, odsłaniając nieprzyjemną szramę na spoconym czole.

- Nigdy nie powinniście wchodzić do tamtej szkoły! Właśnie tak kończy się robienie Raisa w chuja! - wrzeszczał starszy, a mimo iż miałem wrażenie, że Jungkook zaraz spróbuje mu odpyskować, bokser stał w bezruchu ze spuszczoną głową.

Chciałem tam podejść i wziąć część winy na siebie, bo w końcu również w tym uczestniczyłem, ale znikąd tuż za mną pojawił się Tae, który przytrzymał mnie w miejscu. Zerknąłem na niego pytająco, ale on tylko wskazał mi ruchem głowy rozjuszonego Mina.

Dying Light | JikookOnde histórias criam vida. Descubra agora