[18,0] - Szkoła

276 26 38
                                    

Mijałem kolejne wagony, uważnie stąpając po torach, żeby przypadkiem nie skręcić kostki, gdyby noga wpadła mi pomiędzy szyny. Każdy był zamknięty z obu stron, oprócz jednego, przedostatniego, do którego wskoczyłem bez większego namysłu, kiedy byłem już dostatecznie blisko.

Gdy tylko znalazłem się w środku, zimne ostrze odnalazło moje gardło, zatrzymując się na wrażliwej skórze, ale nie przecinając jej. Wciągnąłem powietrze nosem, podrywając wzrok na Jungkooka, który trzymał rękojeść maczety. Odetchnęliśmy w tym samym momencie, gdy nasze spojrzenia się spotkały, a chłopak opuścił broń, pozwalając mi swobodnie wsunąć się do wnętrza wagonu.

- Wybacz, myślałem, że to nie wy. Gdzie Tae? - szepnął.

- Wysłałem go do Wieży. Ma poturbowaną rękę, a do tego lepiej będzie, jeśli nawet te nieszczęsne pięć fiolek znajdzie się u Jina - wytłumaczyłem cicho. Bokser kiwnął głową ze zrozumieniem, a potem podszedł do przeciwległych drzwi wagonu.

Zanim zdążyłem o cokolwiek zapytać, czy też przekonać chłopaka do powrotu do Wieży, ten wyskoczył na tory, a zaraz potem zeskoczył z wiaduktu, lądując na trawiastym pagórku.

Z głośnym westchnieniem ruszyłem za nim, mając zamiar dogonić go i zatrzymać, ale Jungkook był znacznie szybszy. W mgnieniu oka znaleźliśmy się pod wiaduktem, ukrywając się za jednym ze wzmocnień, skąd mieliśmy dobry widok na wejście do szkoły, a przynajmniej tak przypuszczałem. Budynek wyglądał jak typowa podstawówka, otoczony grubym murem, z papierowymi ozdobami w oknach. Większość muru od strony wejścia została jednak opleciona drutem kolczastym, a tuż przed nim kręciło się kilku ludzi w wojskowych strojach z pomarańczowymi emblematami.

Pomiędzy nimi udało mi się dostrzec Hoseoka, który drygował swoimi podwładnymi. Spod czarnych włosów prześwitywała stróżka krwi, mieniąca się w promieniach zachodzącego słońca. Faktycznie musiał być dzisiaj zajęty. Nie chciałem wiedzieć czym.

- Grizzly i inni przyjmują dostawy zapasów od prawie dwóch godzin. Ciągle ktoś przyjeżdża i odjeżdża, a wcześniej sami przywieźli skrzynie ze zrzutów, prawdopodobnie z poprzedniego magazynu. Obstawili dach i główne wejście, boczne wejście od wschodu też. Gdyby to były zwykłe zapasy, wszyscy siedzieliby w środku, zamiast prażyć się na zewnątrz tyle czasu. Coś musi być na rzeczy - Jeon przerwał na chwilę, nagle popychając mnie dalej za podporę. Przycisnął mnie do niej własnym ciałem, a do mnie dopiero wtedy dotarł dźwięk rzężącego silnika. Drogą, biegnącą pod wiaduktem, przejechał samochód z kolejnymi skrzyniami na pace, kierując się prosto w stronę szkoły.

Zerknąłem przez ramię na Jungkooka, który w porę schował nas za wzmocnieniem w dość brutalny sposób.

- Znasz Hoseoka? - spytałem, próbując opanować szalone, niepoprawne myśli, które Jeon, bardziej, lub mniej świadomie, na mnie sprowadził, dociskając swoją klatkę piersiową i kroczę do moich pleców oraz ich szlachetnej części. Mimowolnie zwróciłem uwagę na oplecione żyłkami, umięśnione przedramiona boksera, którymi podpierał się na wysokości mojej głowy, przez co zrobiło mi się o wiele za gorąco.

Wiedziałem, że Jeon był w moim typie, ale nie przypuszczałem, że aż tak.

- A ty? - odpowiedział pytaniem na pytanie, wcale się nie odsuwając, mimo że teraz i tak nie bylibyśmy widoczni dla ludzi Raisa pod szkołą.

- Miałem nieprzyjemność poznać go dzisiaj - burknąłem, próbując delikatnie odepchnąć się od wzmocnienia wiaduktu. Moje pośladki natrafiły na dziwne odkształcenie w spodniach Jeona, a ja zacząłem błagać wszystkie siły rządzące tym światem, żeby to była jakaś podłużna broń, latarka, flara czy cokolwiek, tylko nie to, co zdążyłem sobie wyobrazić. - Mógłbyś się już odsunąć?

Dying Light | Jikookحيث تعيش القصص. اكتشف الآن