[26,0] - Szambonurki

290 31 23
                                    

Wszechobecny smród powoli przestawał dawać mi się we znaki, kiedy sprawnie przemierzaliśmy kanały według strzałek namalowanych tanim sprejem na ścianach. Z kolei dźwięki kapiących z sufitu kropelek zaczynały doprowadzać mnie do szału. Czasem któraś spadała prosto na mój zgrzany kark, wywołując nieprzyjemne dreszcze.

Szliśmy we względnej ciszy, bo po bardzo dwuznacznym wyznaniu Tae, nikt nie miał ochoty się odzywać. Sam nie miałem pojęcia, czy Kim tylko blefował, czy faktycznie... nawet nie chciałem o tym myśleć, a za bardzo bałem się zapytać samego Taehyunga. Poza tym musieliśmy się skupić, żeby nie wpaść prosto na jakichś strażników, którzy, według przewidywań Kima, mieli zamiar się nas pozbyć.

Miałem szczerą nadzieję, że przeczucia Taehyunga okażą się błędne i spokojnie uda nam się dotrzeć na Stare Miasto. Jednak jakaś część mnie nieśmiało podpowiadała, że, jak do tej pory, nigdy nic nie szło po mojej myśli, więc tym razem powinno być zupełnie tak samo.

I faktycznie tak się stało, bo gdy tylko dotarliśmy do kolejnego rozgałęzienia tuneli, które ciągnęło się również w górę, usłyszeliśmy kroki nad naszymi głowami.

- Strzelać! - padł rozkaz, a ja nawet nie zdążyłem spojrzeć w górę, na podwieszane, metalowe korytarze, zapewne usiane żołnierzami Raisa. Pierwsze pociski poszybowały w naszą stronę, więc instynktownie zakryłem głowę rękoma.

- Pod wodę! - krzyknął Taehyung, przy okazji łapiąc mnie za koszulkę i samemu wrzucając mojego ciało do ścieków. W locie nabrałem powietrza w płuca, zaraz lądując pod taflą brudnej wody.

Otwarcie oczu przyszło mi niebywale ciężko, kiedy, już zanurzony, próbowałem cokolwiek wypatrzeć w ściekach. Kule, które podążyły za nami, zwalniały, wpadając do wody. Nie chciałem wiedzieć, co jeszcze oprócz ołowiu i mnie pływało w kanałach.

Jungkooka i Taehyunga zobaczyłem dopiero po kilku chwilach, jakieś pięć metrów przede mną. Kim był już przy samej kracie, która oddzielała nas od dalszej części tunelu, gdy obejrzał się na mnie. Machnął na mnie ręką, zaraz wskazując pustą przestrzeń na samym dole kanału, którą dało się przepłynąć pod przegrodą. Jeon już tam był, sprawnie przedostając się na drugą stronę i tylko na chwilę zerkając na nas.

Zanim udało mi się ich dogonić, płuca zaczęły boleć mnie od zbyt długiego wstrzymywania powietrza. Jedyne, na co miałem ochotę, to wynurzyć się jak najszybciej po drugiej stronie krat, czego z jakiegoś powodu nie zrobili Taehyung i Jungkook, wciąż płynąć pod wodą jak najdalej się dało. Kim dał nam znak do podpłynięcia w górę dopiero, kiedy moje usta same otworzyły się, chcąc nabrać powietrza. Woda zalała moje gardło, a ja zacząłem panikować, próbując jakoś ją odkrztusić, tym samym kompletnie zapominając o wynurzeniu się.

Ciemne plamy przysłoniły mi pole widzenia, kiedy moje marne próby dotlenienia spełzły na niczym. Na chwilę straciłem świadomość, bo otworzyłem oczy dopiero, gdy leżałem na plecach na zimnym, mokrym betonie, a Jeon próbował ułożyć mnie w pozycji, w której mógłbym bez problemu odkrztusić zawartość płuc.

Nie miałem pojęcia, co się wokół mnie działo. Mój własny kaszel nie był w stanie zagłuszyć tego, jak bardzo szumiało mi w uszach. Czyjeś szybkie kroki i krzyki odbijały się nieznośnym echem w mojej głowie, a twarz Jungkooka mazała mi się przed oczami tak, że z chwili na chwilę byłem coraz mniej pewny, czy to w ogóle był on.

- Bierz go na ręce i spadamy - usłyszałem gdzieś nad sobą głos Taehyunga. Jego cień przez chwilę poruszał się szybko i precyzyjnie, a zaraz potem rozległ się huk wystrzału. - Odgrodzili nam główną drogę ucieczki, na górze pewnie też czekają. Pójdę przodem, będę was osłaniał.

Dying Light | JikookWo Geschichten leben. Entdecke jetzt