[36,0] - Doktor Camden

302 29 34
                                    

Północna część sektora 0 była jeszcze bardziej malownicza niż jego reszta. Urokliwe gzymsy i piękny mur oddzielający kamienne miasto od rzeki nadawały temu miejscu niebywałego klimatu. Pełno tu było ryneczków, fontann i pomników, którymi najpewniej zachwycałbym się w nieskończoność, gdyby nie to, że byliśmy w środku strefy kwarantanny. 

Z dachów, po których się przemieszczaliśmy, by nie użerać się z zarażonymi na dole, doskonale było widać wieżowce i inne części Harranu oraz, przygotowany specjalnie pod mistrzostwa lekkoatletyczne, harrański stadion. To właśnie było miejsce, w którym ponoć wszystko się zaczęło. 

Nie pamiętałem już dokładnie kiedy usłyszałem o początkach epidemii, ale wiedziałem, że wirus dał o sobie znać po raz pierwszy właśnie wśród kibiców zgromadzonych pod stadionem. Niektórzy zaczęli przejawiać niekontrolowaną agresję, atakować innych, a ostatecznie gryźć i zabijać. Wybuchła panika, wielu zapewne straciło życie stratowanych przez tłum. Przed chorobą jednak nie było ucieczki, bo każdy, kto został ugryziony, prędzej czy później zmieniał się w zombie. Zanim wynaleziono środek o składzie spowalniającym postęp zarazy, w Harranie było więcej zarażonych niż zdrowych. Wojskowi, medycy i naukowcy również padli ofiarą wirusa - albo byli martwi, albo zawieszeni pomiędzy życiem a śmiercią, tudzież odcięci od świata i skazani na pozostanie w Harranie. Podobnie jak doktor Camden. 

Klinika, w której stacjonował mieściła się przy samej rzece. Było ją widać już z daleka, jednak wcale nie wyglądała z zewnątrz na obstawioną ludźmi Raisa, jak jeszcze niedawno utrzymywał lekarz. Ogromny napis "Forever" i logo GRE tuż nad wejściem do budynku przypomniały mi, dla kogo mógł pracować wcześniej doktor Camden. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie, aż wzdrygnąłem się, mimo że było tak samo gorąco, jak zwykle. Jungkook musiał to zauważyć, bo nieznacznie przybliżył się do mnie, niby przypadkiem odnajdując ręką moją talię. 

- Gdzie ci strażnicy, którzy otoczyli laboratorium? - wypowiedziałem swoje obawy na głos. 

- Mogli dać sobie spokój albo wejść do środka - mruknął Jeon, delikatnie przyciągając mnie do swojego boku. Zaraz wskazał wolną ręką na główne drzwi od budynku. - Roleta antywłamaniowa jest spuszczona na tyle, żeby dało się przejść, ale żeby większość zarażonych tego nie zauważyła i nie wlazła do holu. Mogą tam czatować, a przynajmniej któryś patrol. Od wczoraj ponoć ludzie Raisa zaczęli wynosić się z sektora 0.

Westchnąłem ciężko, przyznając tym samym rację bokserowi. To faktycznie był dość prawdopodobny scenariusz. 

- Masz jakieś złe przeczucia? - dopytał Jeon, widząc, że jego słowa wcale mnie nie uspokoiły. 

- Chyba zaczynam mieć paranoję - odparłem tylko, na co chłopak parsknął śmiechem. 

- Pakujemy się do budynku pełnego zombie, obstawionego przez ludzi Raisa. Co może pójść nie tak? - sarknął. 

- Pełnego zombie? - wyłapałem, a Jeon tylko skinął głową. - Skąd wiesz? 

- Namjoon mi mówił, że doktor Camden odciął się od reszty budynku, kiedy pracownicy zaczęli się zmieniać. Ktoś nie upilnował drzwi, więc zarażeni z zewnątrz skorzystali z okazji. Dopiero ludzie Raisa trochę wyplenili to cholerstwo z parteru, ale nie wchodzili głębiej. 

- Wspaniale. 

- Wiem. Dlatego trzymaj się blisko i rób użytek z maczety. Doktor obiecał, że postara się zdalnie ułatwić nam dotarcie do niego, bo ma dostęp do jakiejś sterowni czy czegoś, ale jego możliwości są ograniczone - wytłumaczył, a ja tylko przytaknąłem, przygotowując się mentalnie na kolejny maraton walki z zarażonymi i z żołnierzami tego cholernego psychopaty. 

Dying Light | JikookWhere stories live. Discover now