[28,0] - Wyjec

289 26 66
                                    

Duszący dym czerwonych flar wypełniał ostatnie rozwidlenia przejść w kanałach, dzięki czemu mogliśmy być pewni, że szliśmy w dobrym kierunku. Michael postanowił w ten sposób oznaczyć końcowy odcinek naszej trasy, żebyśmy na pewno trafili w odpowiednie miejsce, odciążając tym samym Namjoona, który wcześniej dokładnie nawigował nas w ciemnych tunelach przez radio.

Ostatnia z flar leżała w korytarzu, który na początku wydawał się ślepym zaułkiem, dopóki nie spojrzało się w górę. Spora wyrwa w kondygnacji pozwoliła nam dostać się prosto do piwnicy bloku, w którym mieliśmy znaleźć Michaela.

Biegacz czekał na nas w kolejnym pomieszczeniu, gdzie stał do nas plecami i grzebał przy jakimś ustrojstwie leżącym na prowizorycznym biurku. Obrócił się do nas dopiero, kiedy Jungkook głośno odchrząknął, prawdopodobnie przyprawiając faceta o mikrozawał.

- Cholera, to wy. Myślałem, że to jacyś zarażeni - powiedział na jednym wydechu. - Namjoon mówił, że przyjdziecie. Rany, gdyby zobaczył, jak się prawie zesrałem w gacie, to w życiu nie wziąłby mnie potem na poważnie - Michael zarumienił się nieznacznie, a przynajmniej tak mi się wydawało w tych ciemnościach. Podrapał się niezręcznie po karku, a Taehyung uśmiechnął się miło.

- Zabujałeś się, co? - podsunął Kim, na co Michael zawstydził się jeszcze bardziej.

- A po co inaczej zgłaszałbym się na ochotnika do tej roboty?

Tym razem i ja uśmiechnąłem się szeroko, gdy speszony biegacz wydął usta.

- Czyli ryzykujesz życiem w walce z hordą zarażonych, żeby mu zaimponować? - dopytał Tae.

- Słuchajcie, kiedyś moim największym osiągnięciem była szóstka z dyktanda. Namjoon nawet nie spojrzałby na kogoś takiego, jak ja. Przyjechał do Harranu specjalnie, żeby studiować archeologię i ciągnie jeszcze jeden kierunek, facet ma mózg, jak nie wiem, a do teg—

- Czy możemy przejść do sedna? - przerwał Michaelowi Jungkook. Założył ręce na klatce piersiowej na krzyż, tupiąc nogą. Marszczył brwi i wypychał policzek językiem, prezentując nam wszystkim, jak bardzo był zirytowany. - Przypominam, że nie mamy czasu na zbędne pierdolenie.

Wybity z rytmu opowiadania o swoim crushu Michael przez chwilę kręcił nosem, zastanawiając się widocznie, co powinniśmy zrobić. Szybko jednak wskazał małe ładunki z przytwierdzonymi do nich detonatorami.

- Dobra, musicie zrobić tak: bierzecie ładunek, odkręcacie gaz na kuchence w odpowiednim mieszkaniu, kładziecie i lecicie dalej. Do obrobienia zostały cztery mieszkania, bo nie byłem w stanie wejść wyżej niż na dziewiąte piętro.

- Wybuch utworzy jakiś wzór, którego nie da się zrzucić na robotę zarażonych, tak? - upewniłem się, kiedy Taehyung i Jeon sięgnęli po pozostawione na stoliku ładunki.

- Jeśli to zdołają wyjaśnić, to pierwszy im osobiście, kurde, pogratuluję - odparł Michael. - Szukajcie mieszkań 105, 106, 134 i 137. Trochę może wam się udać wjechać windą, klatka schodowa jest momentami zawalona, więc musicie szukać dziur w sufitach i szybach wentylacyjnych. Budynek prawie z każdej strony jest gdzieś rozwalony, a do tego pełno w nim zombiaków. Jak skończycie, to uciekamy jak najdalej i detonujemy to zdalnie.

- Zajmiemy się tym - mruknął z przekąsem Jeon, niechętnie akcentując "my".

Chwilę później byliśmy już na parterze budynku, który wcale nie wyglądał na pełen zarażonych. Korytarze były puste i przyjemnie chłodne, a oprócz naszych kroków, nie było słychać praktycznie niczego.

- Powinniśmy się rozdzielić, gdy już będziemy na górze, szybciej nam pójdzie - mruknął nagle Taehyung, kiedy zbliżyliśmy się do windy. - Na trzynastym jest pewnie bardziej niebezpiecznie, dlatego lepiej, jeśli pójdziecie tam we dwóch. Łatwiej mieć oczy dookoła głowy, kiedy nie jest się samemu.

Dying Light | JikookOù les histoires vivent. Découvrez maintenant