43 🌻

1.4K 73 46
                                    

Pov. Narrator

-Czuje się już wspaniale aż mam ochotę biegać...
- Powiedzmy, że ci wierzę-odparła dziewczyna po kolejnej próbie przekonania go do tego by nie wstawał. Wszyscy inni byli jeszcze chorzy, nawet i Bena dopadła choroba .

Razem z brunetem dziewczyna udała się na wczesne śniadanie Nie musieli nawet być stosownie ubrani -w mundurki. Byli w dresach z racji iż ojciec nie wychodził z pokoju, chcąc uniknąć zarazy panującej wśród członków rodziny.

Jedli przez dłuższą chwilę w kompletnej ciszy, ale nie takiej jak lubią. Tej delikatnie niezręcznej...
-Od dłuższego czasu myślę o nas ,o tym gdzie jesteśmy...-zaczął Five. Dziewczyną nie zrozumiała go. To co mówił nie miało sensu, ale to przez to iż sam dokładnie nie wiedział jak to ująć w słowa. Było to ciężkie...
- Nie rozumiem

- Wiesz ...mamy już te lata...17 i chyba możemy już...no wiesz, żyć sami, w sensie...nie w akademii...

Nie w akademii? Żyć jak dorośli?
Zdziwił ją temat podjęty przez szatyna. Nie myślała jeszcze o tym by się wyprowadzić i zostawić życie jako jedna z 7 niesamowitych dzieci.
Życie w tym miejscu nie było łatwe, mimo tylu pięknych wspomnień..
Każde wymykanie się do kawiarni...
Każde zabieranie alkoholu z barku taty...
Każde najmniejsze wspomnienie byli bardzo ważne w jej życiu.
Będąc w sierocińcu nie sądziła ,że cokolwiek może się stać by była chociaż trochę szczęśliwa. Że chociaż będzie miała rodziców, dom i będzie kochana.
Kochana przez matkę.
Kochana przez ojca..
A może zdobędzie rodzeństwo, które ją zaakceptuje i będą zawsze razem ,jak rodzeństwo. Prawdziwe rodzeństwo.

Dostała o czym marzyła i miała to teraz zostawić?

Nie była pewna.

Tylko czy właściwie zostawia ich?

Rodzinę...

Dorosłość nie jest przecież taka straszna? Tylko, że ona nie obawiała się właśnie tego. Obawiała się, że zechcą zapomnieć o niej jak inni których znała dłużej i uważała ich za rodzinę.

W sierocińcu poznała wiele osób.

Merry i Ellen, znała od urodzenia, razem się wychowały tylko, że żadna nawet się z nią nie pożegnała gdy pakowała się do nowego domu. A w akademii?

Gdy komuś stanie się najmniejsza krzywda, chodzi smutny, zły to nie ma osoby która przejdzie obojętnie.

Czy dowodziło to temu iż to prawdziwa rodzina? Rodzina, która mimo wszystko, mimo to co kto zrobi, powie będzie na zawsze?

Mogła nareszcie z dumną to przyznać, że nie zaważając na to czy wyjedzie, będą o niej pamiętać.

Bardzo chciała po części zacząć już zakładać rodzinę i żyć na własną rękę...z ukochanym.

- Five...ja...-nie zdążyła odpowiedzieć chłopakowi, bo ten złapał ją nadgarstek nie wytrzymując bo dziewczyna myślała nad odpowiedzią wyjątkowo długo. Przeteleportował ich do ogrodu na uboczu miasta, słońce właśnie witało więc wszystkie kolory wschodów odbijały się od niedalekiego strumyczka. Ogród nie był duży, był mały, ale śliczny. Otaczały go głównie ulubione kwiaty Eight-słoneczniki jaki i wiele innych przepięknych roślin.

Dziewczyna rozglądając się po przepięknym ogrodzie kątem oka zobaczyła, że jej ukochany strzela cały w nerwach kostkami i lekko się trzęsie.

Nie zdążyła zapytać, a sama została zapytana gdy brunet uklęknął przed nią z czerwonym, małym pudełeczkiem:

- Eight...nigdy nie umiałem kochać, ale ty to zmieniłaś, umiem kochać i kocham właśnie ciebie...czy wyjdziesz za mnie?

🌻🌻🌻
Liczba słów :555

Więc, witam po dłuższym czasie.
Ktoś czekał ?

Rozdział krótki, bo zmierzamy ku końcowi :((
Po tej powieści skupię się bardziej na książkę o Five I Dolores, ale będzie ona DUŻO krótsza od tej.

Nika♡

ℂ𝕫𝕪𝕝𝕚 𝕁𝕖𝕕𝕟𝕒𝕜 𝕌𝕞𝕚𝕖𝕞 𝕂𝕠𝕔𝕙𝕒𝕔́? ||𝔽𝕚𝕧𝕖 ℍ𝕒𝕣𝕘𝕣𝕖𝕖𝕧𝕖𝕤✔Where stories live. Discover now