❝Nasze dzisiaj.❞

62 3 5
                                    

[Rozdział znajduje się poza pisaną przez bohaterów książką]

Był dwudziesty szósty lutego, do czwartego marca pozostało sześć dni. Nancy, jak ostatnio każdej nocy, szykowała się by spotkać Chloe a następnie udać się do Wielkiej Sali w poszukiwaniu odpowiedzi. Już znajdowała się przy drzwiach wyjściowych, gdy coś ją zatrzymało. Obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i powoli wróciła na górę. Nie udała się jednak do swojego pokoju, zamiast tego stanęła u drzwi, które prowadziły do sypialni Gryfonki. Przesunęła opuszkiem palca po tabliczce głoszącej „Susan White" po czym ułożyła dłoń w pięść i kilkakrotnie zapukała. Przyłożyła ucho do drzwi, aby upewnić się, że nie umknie jej głos Sue, jednak niczego nie dosłyszała. Wypuściła powietrze ustami i spróbowała ponownie, zupełnie jakby wiedziała, że po drugiej stronie ściany, na łóżku, siedziała Sue, która od dłuższego czasu nie mogła zasnąć, gdyż w jej umyśle kłębiły się myśli i nie umiała ich uporządkować.

— Kto tam? —spytała Sue, głosem, po którym także można było założyć, że wiedziała, iż po drugiej stronie ściany znajdowała się Nancy, która także od dłuższego czasu nie mogła spać i w której umyśle kłębiły się myśli, których nie mogła uporządkować.

Tym razem to Nancy odebrało głos. Zdawało się, że obawiała się przyznania, że to właśnie ona pukała. Obawiała się, że jeśli powie "Nancy" drzwi te nigdy się nie otworzą.

Sue siedziała więc na łóżku.

Nancy stała przy drzwiach.

Obie zaplątane w sieci myśli i obaw, nie mogąc się z nich wydostać.

Drzwi otworzyły się. Sue wiedziała, że jednym sposobem na przejęcie kontroli nad własnym umysłem, jest przejęcie kontroli nad sytuacją. Puchonka wykonała krok do tyłu, jakby dając Sue przestrzeń na trzaśnięcie drzwiami, w razie, gdyby zaszła taka potrzeba.

— Przyszłaś mi powiedzieć, że coś ze mną nie tak? — spytała Gryfonka, krzyżując ręce na klatce piersiowej w formie obronnej przed prawdą. Jeśli powie to pierwsza, może nie będzie to aż tak przytłaczające?

— Przyszłam ... —zaczęła Nancy, także próbując zrozumieć, dlaczego tu przyszła — przyszłam po prostu spytać czy wszystko w porządku.

Sue nagle się rozluźniła. Jej spięta twarz przybrała łagodniejszego wyrazu a ręce luźno opadły wzdłuż jej ciała. Wydawało się, że nie spodziewała się takiego ruchu po stronie Puchonki. Sądziła po prostu, że ta przyszła by znów ją zestresować. Odsunęła się od drzwi i ruchem dłoni wskazała Nancy by weszła do środka.

Obie usiadły na łóżku, w milczeniu. Nancy złapała skrawek kołdry i zaczęła się nim nerwowo bawić.

— Jeśli Ci powiem, że wszystko w porządku, oczywistym będzie, że skłamałam. Jeśli jednak powiem, że nic nie jest w porządku, to będę Ci musiała wytłumaczyć, dlaczego a jakoś ... nie chcę ... i nie potrafię ...

— Nic nie musisz. — przerwała jej Nancy, puszczając wypuszczając z palców kołdrę i przenosząc na nią wzrok. — Jeśli jest ktoś komu nie musisz tłumaczyć, dlaczego nic nie jest w porządku, tym kimś jestem ... ja, jesteśmy ... my. — ponownie złapała za kołdrę, nie odwracając wzroku od Sue.

— Myślisz czasem co będzie po tym całym czwartym marca?

Nancy, ku jednoczesnemu zdziwieniu i całkowitym oczekiwaniom Gryfonki, roześmiała się, kręcąc lekko głową.

— Jesteś niemożliwa. — stwierdziła Sue.

— Dlaczego?

— Jak możesz śmiać się w takiej sytuacji?

❝Pojednanie❞Where stories live. Discover now