❝Sklerotyczny łoś pod narkozą.❞

258 30 7
                                    

Felix ◊ Noc z 20 na 21.09.1970


wszedłem powrotem do sali około godziny 01:58.

- chyba sobie żartujesz. - usłyszałem głos sue, podczas gdy sięgałem po szmatkę i pierwsze lepsze trofeum.

- wyglądam na kogoś kto lubi żartować? - spytałem, unosząc brew ku górze.

dosłownie chwilę później do środka wszedł filch. zmierzył nas wzrokiem i westchnął ciężko.

- świetnie, jesteście. wasza kara dobiegła końca.

spojrzałem na sue, która otworzyła usta i już, już miała coś powiedzieć ... gdy nagle zamknęła je z powrotem. rzuciła mi wściekłe spojrzenie, co ja odwzajemniłem uśmiechem. dziewczyna nie czekając na nic, popędziła w stronę wyjścia. ja odłożyłem trofeum, szmatkę i powolnym krokiem ruszyłem za nią. potem już tylko krótki spacer, prysznic i wreszcie mogłem znaleźć się w swoim łóżku. opadłem na poduszkę i zamknąłem oczy, tym samym starając się oczyścić umysł ze wszystkich myśli zebranych podczas dnia. a, wbrew pozorom, było ich całkiem sporo.

{las. ciemność. Próbuję ją znaleźć. Kogo?

- Nancy! - słyszę czyjś krzyk i dopiero gdy czuję lekkie drapanie w gardle, dociera do mnie, że to ja krzyczałem.

czuję jego oddech na swoich karku.

- gdzie jesteś Felix? wiem, że tu jesteś.

chowam się za konarem drzewa. czuję w nozdrzach zapach żywicy. mdli mnie od niego.

- Nancy! - zaczynam uderzać dłońmi o pień. nie przestaję, nawet gdy powstałe od uderzań zadrapania zaczynają krwawić.

- i tak nikt nie usłyszy Twojego krzyku.

- PRZESTAŃ!

Jej sylwetka pojawia się co jakiś czas i znika, wtapiając się w upiorny las. zaczyna brakować mi oddechu. łapię lewą dłonią, prawą dłoń, którą zaciskam na własnej szyi.

tik, tak, tyka zegar. każda sekunda pozostawia bliznę na twoim umyśle. próbujesz krzyczeć, ale głos więźnie Ci w gardle, bo dociera do Ciebie, że nikt Cię nie słyszy. Patrzy. Słucha.

opadam na ziemię, zmęczony tykaniem. przytłoczony, przygwożdżony. każda część ciała zdaje się ważyć tonę. ciemność otula mnie swoimi czarnymi, chłodnymi ramionami. szepcze mi do ucha bym się poddał. że się mną zaopiekuje. zabierze ode mnie wszystkie zmartwienia. kusi mnie. jej głos opanowuje mój umysł. ma kojący głos. czerń wsuwa się do mojego umysłu, powoli zamyka moje oczy. i jestem pewien, że wygrała. poddałem się.

Gramofon. Igła została umieszczona w rowku płyty. Słyszę ciche skrzypnięcia, po których w całym lesie rozlega się muzyka. Głos ciemności zostaje zagłuszony. Jestem w stanie otworzyć oczy. Unoszę wzrok na niebo. Mrugam kilkakrotnie powiekami i gdy wzrok wreszcie mi się wyostrza, dostrzegam gwiazdy. Oświetlają las i wyganiają z niego ciemność. Wyganiają ją ze mnie. Melodia oczyszcza mój organizm i pozwala mi na wzięcie oddechu. Marszczę brwi i uśmiecham się, gdy zauważam na tle nieba pingwiny, które lecą na dywanach. Kołyszę głową w lewo i prawo. Nucę pod nosem tekst piosenki.

Na, na, na, nanana, hey judeeeAAAAAAAAAAAAAAA.

Muzyka gwałtownie się urywa a las wypełnia rozdzierający krzyk. Krzyk Nancy.}

❝Pojednanie❞Where stories live. Discover now