❝Epicka historia idioty w bibliotece.❞

273 27 7
                                    

(Epicka historia idioty w bibliotece - czyli krótka historia o Thomasie, odkrywającym tajemnice ludzkich relacji ... i kucyko-koka.)

Thomas ◊ 13.10.1970

Korzystanie z biblioteki z ręką w gipsie nie jest najprostszą rzeczą. Ze względu na to, że gips mam już od 3 dni a w bibliotece spędzam dość dużo czasu, udało mi się opanować tę sztukę na tyle, by nie wychodzić na kompletnego idiotę w pochłoniętej sali ciszą. Nie zmieniało to jednak faktu, że było to niekomfortowe. Szczególnie dla kogoś takiego jak ja, o minimalnych zdolnościach manualnych. Byłem człowiekiem umysłu! Wszyscy to wiemy i musimy się z tym pogodzić. 

W każdym razie tego trzynastego stałem przy jednym z regałów, sięgając po książki zdrową ręką i próbując przytrzymać całą resztę ręką w gipsie. Uwierzcie lub nie, jakoś mi to szło. Wiem, że miałem bibliotekę u nas, w pokoju pojednania. Ale do tamtej nie byłem przyzwyczajony. To do tej uwielbiałem przychodzić, nawet mimo tego incydentu z Nancy i jej dziwnym zachowaniem podczas odbywania kary. Mogłem zapewnić sobie chwilowe przerwy ale uznałem, że dojście do idealnego ułożenia książek było na tyle pracochłonne, że nie chciałem tego zmarnować. W pewnym momencie sięgałem po książkę gdy poczułem, że cała reszta, trzymana przez moje utrapienie, zaczyna się powoli wyślizgiwać. Miałem teraz dwie drogi wyjścia

1) Poddać się i zwyczajnie spróbować na powrót ułożyć książki a potem ponownie sięgnąć po książkę.

2) Przypomnieć sobie, że przecież przeżyłem spotkanie z akromantulą (ONA TAM BYŁA), śmiercionośny tunel (MOGLIŚMY ZGINĄĆ), wygrałem mecz Quidditcha (BYŁEM W DRUŻYNIE WYGRANEJ? BYŁEM. WIĘC WYGRAŁEM.) i uratowałem Sue z wodnej pułapki (co było zasługą mojego umysłu ALE JEDNAK JĄ URATOWAŁEM, JA I NIKT INNY). Skoro mogłem zrobić to wszystko, próba wzięcia książki i podtrzymania tych spadających, nie mogła być tak trudna.

W momencie jednak gdy pierwsza uderzyła o ziemię, robiąc przy tym zaskakująco dużo hałasu, zrezygnowałem z planu drugiego i zwyczajnie poprawiłem książki po czym kucnąłem by sięgnąć po tą, która musiała się poświęcić przez moje niezdecydowanie. Gdy z powrotem stanąłem na równe nogi ujrzałem dziewczynę, która wyciągała książkę w moją stronę. Książkę, po którą sięgałem. Miała włosy w nieładzie, co próbowała ogarnąć poprzez spięcie ich w ... kucyko - koka (nie byłem do końca pewien), duże okulary i kolorowy sweter wystający spod mundurka z tarczą Ravenclawu. Ten poprzedni opis tyczył się tej dziewczyny, nie książki. Doszedłem do wniosku, że mogło być to nie do końca czytelne. W każdym razie, ignorując fakt, że ostatecznie nie udało mi się nie wyjście na totalnego idiotę, uśmiechnąłem się i odebrałem od niej książkę.

— Dziękuję. — powiedziałem, po czym dodałem. — Chodź to nie tak powinno wyglądać.

Dziewczyna zmarszczyła brwi i przechyliła lekko głowę na bok.

— Co masz na myśli?

— To ja powinienem podawać książkę Tobie. — wyjaśniłem, uznając, że faktycznie rzuciłem coś nie myśląc o tym, że nie koniecznie musiało być to dla niej zrozumiałe. 

— A bazujesz ten wniosek na ...?

— Filmach? Książkach? — odpowiedziałem niepewnie. Szedłem w nieznane mi terytoria ludzkich relacji i czułem się coraz to bardziej zgubiony.

Bezimienna, dla mnie w tym momencie, Krukonka klasnęła dwa razy przed moją twarzą przez co odsunąłem się od niej na krok. 

— Obudź się, nie jesteśmy w książce. Ani w filmie. 

❝Pojednanie❞Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu