❝Sue - postać drugoplanowa.❞

229 22 7
                                    

II Tekst poniżej znajduje się poza pisanym przez "naszą czwórkę" dziennikiem. II

Wydarzenia, które zdarzyły się w nocy z czwartego na piątego listopada tysiąc dziewięśset siedemdziesiątego roku, były (jak na pojednanie) dość dziwaczne i, co najważniejsze, całkowicie zapomniane. Nancy i Felix, po swojej pierwszej wielkiej kłótni, udali się do swoich pokoi i nie wychodzili z nich przez cały dzień. Wprowadziło to wiele chłodu w relacje naszej czwórki, bowiem jedyna osoba, która szczerze wierzyła w sens pojednania ... zwątpiła.

Nancy Collins nigdy nie była postacią kokieteryjną. Miała krzywe kolana, lekko zadarty nos i dziecięcą duszę. Podczas gdy jej równieśniczki powoli stawały się kobietami, ona wciąż walczyła z nawiedzającym ją przyjacielem z dzieciństwa. To wszystko sprawiło jednak, że stała się idealnym celem dla współlokatorów Osmunda. Osmund Oswald nie należał do najprzystojniejszych chłopaków w Hogwarcie, ale zdecydowanie można go było nazwać kobieciarzem. Nancy nie stałaby się jednak obiektem jego zainteresowań gdyby nie jeden głupi zakład. Zakład, który niemalże udało mu się wygrać na imprezie. Upił ją, miał ją w garści. Gdyby ktoś mu wtedy nie przerwał. Gdyby go nie zawołał. "Tracy się źle poczuła" usłyszał, znacząc pocałunkami szyję puchonki. Tracy, dziewczyna jego marzeń. Tracy, osoba przez którą nie udało mu się wtedy wygrać zakładu. Osmund natomiast stał się powodem kłótni Felixa i Nancy a także zachwiania całego pojednania.

We wspomnianą wcześniej dziwaczną noc, Osmund siedział w oknie wychodzącym na błonia i palił papierosa. Światło księżyca oświetlało jego pryszczowatą twarz i z lekka tłuste już włosy. Chłopak zaciągnął się po raz kolejny i powoli wypuścił dym ustami. Zmarszczył brwi i wychylił się lekko gdy w końcu korytarza ujrzał postać. Podążając za pierwszym instynktem szybko wyrzucił papieros przez okno i zeskoczył na kamienną posadzkę. Dopiero wtedy dotarło do niego, że ową postacią jest nie kto inny jak Nancy Collins. Stała kilka metrów od niego, ubrana jedynie w koszulę nocną (którą Osmund w myślach opisał jaką "babciną").

 Osmund.  usłyszał jak wypowiada jego imię, zupełnie inaczej niż to sobie zapamiętał. Chłopak nie był pewien ale zdawało mu się, że do niego pomachała. Ale nie tak radośnie. Nazwałby to bardziej ... zachęcająco?  Czy nie mieliśmy do czegoś wrócić?  dodała po chwili i choć wypowiedziała to typowym dla siebie niewinnym tonem, dla Ślizgona zabrzmiało to całkowicie przeciwinie.

Nie mógł do końca określić czy była jego snem na jawie czy sennym koszmarem, ale ruszył w jej stronę. Ona zauważając to także się poruszyła, jednak zamiast iść do niego zniknęła w drzwiach, prowadzących na zewnątrz. Gdy Osmund znalazł się na błoniach, ujrzał Nancy o bosach stopach, tańczącą na trawie. Jej biała koszula mocno wyróżniała się na tle panujących ciemności. Z każdym jego krokiem, ona oddalała się od niego. Dlatego też dla Oswolda, to wszystko zmieniło się w grę, którą musiał wygrać. Nie, nie grę. P o l o w a n i e. Był święcie przekonany, że stał się łowcą, drapieżcą a Puchonka jego zdobyczą. W rzeczywistości, było jednak zupełnie inaczej. To Nancy, zastawiała na nieświadomego Ślizgona pułapkę. Pułapkę, do której, niestety, zdążył już wpaść. Ponownie ruszył w jej stronę, znacznie pewniejszym krokiem niż poprzednio. Znacznie szybszym. Dziewczyna podskoczyła w miejscu, a jej koszula wraz z nią, i teraz zaczęła od niego uciekać - biegnąc. Chłopak mógłby przysiąc, że się przy tym śmiała. A może śpiewała. Sam nie wiedział, mieszało mu się w głowie. Jedyne czego był pewien to tego, że musiał ją złapać. Teraz biegł już bez opamiętania. Ignorował gałęzie uderzające go w twarz, palące płuca i mięśnie, które odmawiały posłuszeństwa. Zatrzymał się dopiero w momencie  gdy stracił dziewczynę z oczu. Gwałtownie nabrał powietrza i oparł ręce o kolana próbując wyrównać oddech. Kręciło mu się w głowie więc zamrugał kilkakrotnie powiekami i wyprostował się a z jego ust wydobył się cichy jęk. Rozejrzał się dookoła i wtedy dopiero dotarło do niego, że znajdował się w lesie. Zakazanym lesie. Poszukał swoje różdżki, wyjął ją i wydyszał

❝Pojednanie❞Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt