❝Różdżki nie są feministkami.❞

323 31 11
                                    

Sue ◊ 20.09.1970

Ja wiem. Ha, ha. Łatwo jest sobie myśleć "skoro tak go nie lubisz, to dlaczego wybrałaś tą opcję?" podczas gdy nie musi się myśleć o tym, że zamiast tych kilku godzin spędziłoby się dwa tygodnie na myciu nocników. Spójrzmy prawdzie w oczy, zostałam postawiona między młotem a kowadłem. Poza tym: kto by pomyślał, że Tom okaże się znacznie głupszy niż sądziłam? Myślałam, że chociaż on zachowa zdrowy rozsądek, ale czego ja w sumie oczekiwałam? Facet to facet.

Równo o godzinie ósmej pięćdziesiąt dziewięć wieczorem stanęłam przed pokojem Filcha. Nie miałam zamiaru się spóźnić tylko dlatego, że Felix gdzieś zniknął. Hej, a może on się nie pojawi?! Może wcale nie znalazłam się w sytuacji bez wyjścia? Odbędę karę sama a to on będzie musiał czyścić nocniki przez dwa tygodnie. O tym nie pomyślałam. O dziewiątej trzy zaczęłam się mocno niecierpliwić. Stoję tu już cztery minuty. Wzięłam głęboki wdech i zapukałam zdecydowanie do drzwi. Minęło trochę czasu zanim się otworzyły. Najpierw z pokoju wysunęła się kotka a zaraz za nią jej Pan.

— Nie miała być was dwójka? — spytał Filch obojętnym tonem.

— Tak. — ja natomiast miałam bardzo nieobojętny ton. Mój był zadowolony. Dumny wręcz. — Miał być ze mną Felix Whitmore. Niech Pan pamięta o tym, by przekazać Pani McGonagall, że Felix Whitmore się nie pojawił.

— Susan. — usłyszałam za swoimi plecami przez co podskoczyłam nerwowo i odsunęłam się na bok.

NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE.

— Przepraszam za spóźnienie. — Ślizgon skinął nieznacznie głową co woźny skwitował jednym spojrzeniem mówiącym "Naprawdę mnie to nie obchodzi. Obchodziłoby mnie gdybym mógł was prawdziwie ukarać. Zaangażować łańcuchy i w ogóle. Ale w tym przypadku gdybym mógł zwyczajnie kazałbym wam wrócić do pokoju.". Na serio, powinniście to widzieć. Jego wzrok mówił dokładnie to.

— Chodźcie za mną. —mruknął mężczyzna i ruszył przed siebie.

Chłopak przeczesał dłonią włosy i wyszczerzył swoje zęby w moją stronę. Wywróciłam oczami niby nie szczególnie wzruszona i ruszyłam za Filchem.

NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE.

Filch nie miał dzisiejszego wieczoru weny, więc zadał nam typowe czyszczenie pamiątek z Izby Pamięci. Przez pierwsze pięć minut nas pilnował, ale w końcu mu się to znudziło i powiedział nam, że musi sprawdzić coś ważnego.

- W razie jednak, gdyby przyszło wam, przeklęte dzieciaki, nie wywiązywać się z kary, przyjdę tu z kilkoma niezapowiedzianymi wizytami. Przypominam, że kara trwa równo do drugiej. Wracajcie do pracy! - i może bym się przejęła, gdyby nie to, że jego ton był naprawdę mało przekonywujący. Myślę, że nawet on nie uwierzył we własne słowa. Gdy tylko opuścił pomieszczenie, Felix odłożył trofeum, które właśnie polerował i usiadł na podłodze krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nabrałam powietrza by potem wypuścić je uspakajająco. Jakby nigdy nic wróciłam do czyszczenia. Nie wytrzymałam jednak, gdy chłopak zaczął ostentacyjnie pogwizdywać. Uderzyłam szmatką o nogę i obróciłam się w jego stronę.

—Masz zamiar tak tam siedzieć i oczekiwać, że będę sprzątać sama? — spytałam, używając jeszcze całkiem opanowanego tonu, i uniosłam brew ku górze.

— Tak, dokładnie tak. — skinął głową.

— Zaskoczę Cię, ale nie szczególnie mi to pasuje. Rusz się i zacznij sprzątać.

❝Pojednanie❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz