❝Niech (nie)żyje bal.❞

213 22 11
                                    

Sue ◊ 16.12.1997

 — Myślisz, że o czym rozmawiają? — spytała Dodie na co ja wzruszyłam ramieniem.

Przez z lekka uchylone drzwi, obserwowałyśmy Toma i Felixa, którzy siedzieli na przeciwko Teda i Will'a, pochyleni, z dłońmi złączonymi i rękoma opartymi o uda.

— Cokolwiek to jest, mam tylko nadzieję, że im się w tyłkach nie poprzewracało. Z tego co widzę Ted już zdążył zblednąć, Will wytrzyma więcej ale ... — wywróciłam oczami i obróciłam się w stronę pozostałej dwójki. — Długo jeszc... — urwałam, układając dłonie na biodrach.

Rosa, partnerka Felixa, wypuściła powietrze ustami i podniosła się z fotela. Podeszła do Nancy i zatrzymała się na przeciwko niej.

— Posłuchaj, przeprosiłam Cię już dwa razy, a nie zdarza mi się przepraszać. Możesz wreszcie przestać trzymać mi to za złe i dać sobie pomóc.

Zmarszczyłam brwi.

— Dlaczego miałabyś ją przepraszać?

Ślizgonka skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Zmrużyła oczy, a że Nancy się nie ruszyła, zaczęła mówić.

— Była taka impreza, na której ...

— Okej, okej! — Collins opuściła dłonie, którymi wcześniej zakrywała twarz i poszła usiąść na fotelu.

Gdy Rosa wreszcie skończyła malować Sophie, wyszłyśmy z pokoju. Stanęłyśmy na szczycie schodów. Wszystkie ubrane w suknie balowe, podkreślające w jakiś sposób nasze domy. Ja miałam na sobie czerwoną sukienkę do kolan, ze złotym paskiem, który z tyłu miał przyczepioną kokardę. Sukienka Nancy miała żółtą górę i czarny, rozkloszowany, dół. Do tego spięła z tyłu kilka kosmyków żółta kokardą. Rosa miała na sobie długą, czarną suknię. Od dołu jej kreacji pięły się w górę pnącza w kolorach szmaragdu i srebra. Jej kruczoczarne włosy jak zawsze spięte były w wysokiego, ciasnego kucyka. Dodie natomiast wybrała brązową sukienkę, w którą wpięła przypinkę z herbem Ravenclawu. Po długich przygotowaniach, byłyśmy (no a na pewno ja byłam) gotowe na docenienie naszego wysiłku. Spojrzałam w dół i dostrzegłam, że chłopcy nawet nas nie zauważyli. Przyłożyłam dwa palce do ust i gwizdnęłam. Dopiero wtedy raczyli na nas spojrzeć. Równocześnie podnieśli się na równe nogi i poprawili garnitury.

— Dłużej się nie dało?! — usłyszałam pytanie Felixa.

Wywróciłam oczami i wiedząc, że niczego lepszego nie uzyskam, ruszyłam jako pierwsza na dół. Podeszłam do Willa, chowając kosmyk włosów za ucho.

— Masz źle zawiązany krawat. — poinformowałam go.

— Ty także wyglądasz olśniewająco. — mrugnął do mnie. Pokiwałam głową na boki

— Ślizgoni. — mruknęłam i zabrałam się za poprawianie jego krawatu w kolorach szmaragdu i srebra. 


[❀]   


II TEKST PONIŻEJ ZNAJDUJE SIĘ POZA DZIENNIKIEM II

Proferowi Dumbledorwi bardzo zależało na tym aby ten bal się udał. Pojawił się na Wiekiej Sali bardzo wcześnie. Wpierw przypatrywał się przygotowaniom ale po chwili wziął w nich czynny udział, chcąc by wszystko było idealnie. Nie mieli prostego zadania. Musieli połączyć celebrację świąt bożego narodzenia wraz z pojednaniem. Oznaczało to użycie dekoracji zarówno świątecznych jak i reprezentujących każdy z domów. Gdy jednak przygotowania dobiegły końca a Dyrektor stanął w drzwiach by przyjrzeć się rezultatowi ich pracy, nie mógł być bardziej zadowolony.Gdy uczniowie zaczęli schodzić się do Sali, stanął przy mównicy i czekał aż sala się zapełni. Wraz z wybiciem godziny osiemnastej, uciszył salę jednym ruchem dłoni i zabrał głos.

❝Pojednanie❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz