❝Skopmy tyłki tym zagubionym turystom!❞

286 28 14
                                    

Sue ◊ 10.10.1970

QUIDDITCH!

Czy istnieje osoba, która nie lubi tej gry? Nie wiem. Nie znam i nie chcę poznać. Jeśli nie lubisz quidditcha to w tej chwili odłóż tę książkę zanim z niej wyjdę i własnymi rękami Cię uduszę. ... Żartuję oczywiście. To niemożliwe byś nie lubił/lubiła quidditcha. Ja jestem z tych, którzy biorą kibicowanie swojej drużynie zbyt serio. A dzięki pojednaniu, dostałam możliwość znalezienia się nie na trybunach a na samym boisku.

Nigdy nie planowałam startować do drużyny. To znaczy, chciałam spróbować, ale nie sądziłam bym się nadawała. Poza tym nie byłam pewna jak zareagowaliby rodzice. Byli jak najbardziej za wszelkimi dodatkowymi zajęciami ale nie wiedziałam czy sport także się w to wliczał. Pozostawałam więc jedynie zagorzałą fanką z trybun. Dziewiątego października Dumbledore ogłosił, iż odbędzie się mini mecz quidditcha z okazji pojednania. Skład drużyn miał być mniejszy niż zazwyczaj. Do pierwszej przydzielona zostałam ja i Felix wraz Kapitanami drużyny Ravenclawu i Hufflepuffu. Do drugiej natomiast Nancy i Thomas, którym pomóc mieli Kapitanowie Gryffindoru i Slytherinu. Dzięki temu szanse były wyrównane i w każdej drużynie znajdował się przedstawiciel jednego z domów. Dodatkowo dostosowano dla nas zasady. Jak na przykład ta, że mecz miał się odbyć bez tłuczków a co za tym szło, pałkarzy. Myślę, że wiele osób mocno nad tym ubolewało no ale cóż.

Dziesiąty października wypadł w sobotę. Cała szkoła od samego rana rozmawiała tylko i wyłącznie o dzisiejszym meczu. Jedliśmy akurat śniadanie, po którym miała się odbyć godzinna przerwa a po niej, mecz.

— Wciąż nie jestem przekonana co do tych małych składów. Nie dali nam nawet szansy potrenować! Przysięgam, że jeśli to będzie jeden wielki niewypał to ... — nadziałam marchewkę na widelec i zaczęłam chrupać ją zdenerwowana.

— Ja wciąż nie jestem przekonany, że to przeżyję. Moje płuca wysiadają gdy wchodzę po schodach! —odezwał się Tom, który akurat zbyt głodny nie był.

— Kogo wybraliście w końcu na szukającego? — spytałam, przenosząc wzrok na chłopaka.

— Judith, Kapitana Slytherinu. — pochylił się ku nam i wyszeptał. —Tak między nami, ta dziewczyna mnie przeraża. Za każdym razem mam wrażenie, że te jej mysie oczy przeszywają moją duszę.

Feix zaśmiał się pod nosem. Krukon wyprostował się z lekka urażony.

— A wy? — zapytał, chcąc zmienić temat.

Uniosłam dumnie rękę ku górze.

— Ciebie?! — Tom spojrzał na mnie, wytrzeszczając oczy.

—Nie udawaj aż tak zaskoczonego. —burknęłam. — Poza tym —wskazałam na niego widelcem — chciałam was tylko poprosić aby nie było żadnych urażonych uczuć po tym jak ja, Whitmore i reszta drużyny skopiemy wam tyłki.

Spojrzałam kątem oka na Ślizgona, który uśmiechnął się na moje słowa.

— Skąd w Tobie ta pewność? — Tom skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

— Walker, nie oszukujmy się. Możesz mieć w drużynie dwóch Kapitanów najlepszych drużyn tej szkoły ale ... sam powiedziałeś, męczysz się przy wchodzeniu po schodach. A Nancy —urwałam na chwilę, zagryzając dolną wargę.

—To Nancy.— dokończyła za mnie dziewczyna.

Przeniosłam mój wskazujący widelec na nią.

❝Pojednanie❞Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang