Rozdział dziewięćdziesiąty pierwszy

1.8K 142 462
                                    

Po dosyć solidnym, ale i dobrym posiłku padła propozycja pogrania w mini wersję Quidditcha na wzgórzach niedaleko domu Weasleyów. Sophie i Taylor co prawda nie zamierzali grać, ale uznali, że chętnie popatrzą.

W jednej z drużyn byli Fred, George i Charlie, a w drugiej Harry, Ron i Bill. Dwaj najstarsi bracia bliźniaków wzięli sobie jeszcze wolne na te kilka dni, dlatego byli w domu.

- Chcesz Soph, to możesz być moją prywatną wilą - stwierdził Fred, gdy dziewczyna stała obok niego i patrzyła jak czyści swoją miotłę. Stali z dala od reszty, w cieniu jednego z drzew. Pozostali jeszcze byli w domu, albo w szopie, wybierając miotłę.

Na te słowa aż parsknęła śmiechem.

- No nie wiem, raczej nie jestem nawet w połowie tak piękna jak prawdziwe wile - powiedziała Sophie. Mimo wszystko nadal nie czuła się jakoś niewiadomo jak piękna i wątpiła, by kiedykolwiek tak się stało.

- Dla mnie jesteś - rzekł Fred, po czym odłożył na ziemię wszystko co miał w rękach, odwrócił się w jej stronę i pocałował ją.

Dziewczyna co prawda była zaskoczona, jednakże odwzajemniła pocałunek.

- Dziękuję - powiedziała po chwili. Pocałunek był dosyć krótki i chyba nikt poza nimi nie zwrócił na to uwagi, zwłaszcza, że stali w cieniu, a pozostali byli dosyć daleko.

- Za pocałunek? - zapytał.

- Nie tylko. Za to, że ze mną jesteś Fred. Pomimo tego, że mógłbyś być z jakąś na pewno ładniejszą dziewczyną. Albo odważniejszą, bardziej pewną siebie... - powiedziała dziewczyna, czując, że jej głos trochę się łamie.

- Ale ja nie chciałbym być z nikim innym Soph. Kocham cię za to, że wspierasz mnie w tym, co chcę robić. Że jesteś tu i nie przeszkadza ci jak wygląda mój dom. Za wszystko - powiedział Fred, a dziewczyna aż była pod wrażeniem tego wyznania.

- Też cię kocham Fred. Za to, że potrafisz mnie rozweselić i wspierasz mnie, cokolwiek się dzieje. Za to, że mogę na ciebie liczyć - powiedziała Sophie.

- A co do domu, to przecież liczy się to, że są tu osoby, na które można liczyć. A nie tylko jaki ma kształt - dodała po chwili. Chłopak chciał właśnie coś odpowiedzieć, gdy usłyszeli głos Charliego.

- Hej, idziecie czy nie?

Smokolog nie wiedział, że przerwał im dosyć ważną, uczuciową rozmowę.

- Jasne - odpowiedział mu Fred. Gdy jednak brat się obrócił, Fred dał Sophie buziaka w policzek.

- Zaprosiłem cię tutaj, ponieważ chcę, żebyś się dobrze bawiła. Pamiętaj o tym - rzekł jej, po czym podniósł miotłę z ziemi. Sprzęt do jej czyszczenia został, gdyż chłopak wolał drugą rękę wyciągnąć w stronę Sophie, by mogli trzymać się za ręce.

Cieszyła się, że mogła tu z nim być. Jednak chociaż powtarzał jej, że ją kocha, to ciągle trudno jej było w to uwierzyć.

Kilka minut później razem z Taylorem, Ginny i Hermioną siedzieli na trawie, kibicując w meczu. Rodzeństwo było za drużyną Freda, George'a i Charliego, natomiast Granger i Ginny były za drużyną przeciwną.

Gdy bliźniacy i Charlie wygrali, Sophie pierwsza do nich podbiegła, gdy wylądowali na ziemi i aż rzuciła się Fredowi na szyję, gratulując mu. On od razu ją objął i tak przytulali się przez chwilę.

Było naprawdę dobrze.

~

Molly chyba wzięła sobie za zadanie ich utuczyć.

Deception | Fred Weasley ✅Where stories live. Discover now