Rozdział dwudziesty czwarty

4.3K 297 634
                                    

Gdy Sophie obudziła się rano, Sally właśnie wychodziła z łazienki.

- Cześć - rzekła Diggle, po czym podeszła po swoje książki.

- Cześć Sally, jak tam? - zapytała blondynka, siadając na łóżku.

- Dobrze, odkąd jej tu nie ma - stwierdziła Sally.

Sophie domyśliła się, że chodziło o Eveline.

- Tak właściwie, czemu się nie lubicie? - spytała blondynka, chcąc poznać powód tego wszystkiego.

- Jest nachalna i chciałaby wszystkimi rządzić - rzekła Sally od razu.

Sophie była w szoku, że współlokatorka odpowiedziała jej prosto z mostu, co myśli. Zazwyczaj wszyscy tylko ogólnie mówili swoją opinię, jednak nie konkretne cechy.

- Nawet jeśli mi nie wierzysz, to się zastanów nad tym. Może ci to wyjdzie na dobre - rzekła Sally, po czym wyszła z dormitorium.

Sophie nie wiedziała, co z tym zrobić. Choć dziewczyny kłóciły się niemalże od początku znajomości i mieszkania w jednym dormitorium, to jednak ona zawsze była z boku. Nigdy też nie słyszała, co konkretnie się między nimi wydarzyło.

Jednakże ostatnio Eveline zachowywała się trochę inaczej. Może się zmieniła? Sophie sama już nie wiedziała, jak to pogodzić.

W końcu wstała i poszła do łazienki. Kiedy z niej wyszła, zeszła do Pokoju Wspólnego.

Było tam już niemalże pusto, jednak zauważyła tam Lunę, która czegoś szukała.

- Cześć Luna, czegoś szukasz? - Sophie podeszła do młodszej Krukonki.

- Cześć Sophie, właśnie szukam swoich butów - stwierdziła Lovegood, a Sophie dopiero teraz zauważyła, że dziewczyna jest już prawie cała ubrana w mundurek Hogwartu, jednak na nogach ma tylko skarpetki.

- Co się z nimi stało? - spytała Mason.

- Pewnie znowu mi zabrali. W końcu je znajdę, albo mi oddadzą - uznała Luna.

- Kto ci zabrał? I pomogę ci szukać - zaproponowała Sophie.

- Dziękuję, chociaż nie musisz. Poradzę sobie - rzekła Lovegood, rozglądając się po Pokoju Wspólnym.

- Pomogę ci - stwierdziła Sophie.

Po chwili również rozglądała się po Pokoju Wspólnym i zaglądała w różne miejsca. W końcu zajrzała na regał z książkami, gdzie kilka książek było trochę wystających poza regał i ułożonych dosyć niestarannie. Wyjęła je z półki i znalazła coś.

- Tu są twoje buty! - powiedziała do Luny. Młodszą Krukonka podeszła do niej.

- Dziękuję! - ucieszyła się Luna, po czym wzięła buty i je założyła.

- Kto w ogóle ci to robi i dlaczego? - zastanowiła się Sophie, odkładając książki na półkę. Była też kwestia dlaczego ktoś stawia buty za książkami, ale w tym monencie sytuacja Luny była ważniejsza.

- To wina nargli - stwierdziła dziewczyna, po czym skończyła zakładanie butów.

Sophie uznała, że powinno się coś z tym zrobić. Teraz jednak szły szybko do Wielkiej Sali, licząc na chociaż szybkie zjedzenie śniadania. Gdy szły wzdłuż stołu Ravenclaw, widziała kilkoro drugorocznych zdziwionych ich widokiem. Jednak nic nie powiedzieli.

Dziewczyny usiadły bliżej najstarszych roczników, które nie zwracały na nich uwagi. Wśród rocznika Sophie Sally siedziała przy stole Hufflepuffu, Eveline z wiadomych przyczyn nie było, a z resztą klasy nie miała za dużego kontaktu. Tak więc usiadły z Luną i wzięły coś do jedzenia. Chwilę potem już trzeba było iść na lekcje, więc zjadły dosyć szybko.

Deception | Fred Weasley ✅Where stories live. Discover now