Rozdział czterdziesty piąty

3.4K 266 652
                                    

Minęło kilka dni od meczu, a szkoła zaczęła żyć zbliżającymi się Walentynkami. Sophie wątpiła by ktoś ją zaprosił gdzieś, więc starała się to traktować dzień jak codzień. W poprzednim roku ich ówczesny nauczyciel obrony przed czarną magią zorganizował całą akcję z odśpiewaniem walentynki przez krasnoludy, oraz Wielką Salę udekorowaną na czerwono i z konfetti. Jednak w tym roku na szczęście raczej tego nie będzie. Chyba mało komu to się podobało, nie licząc wzdychających za Lockhartem dziewczyn.

Ponieważ dotychczas nie było żadnych oznak, że ma dziać się coś złego, wszystko wydawało się być w porządku. Nawet Syriusz Black nie próbował już wejść do zamku, więc wiele osób już o nim nie myślało. Sophie zastanawiała się tylko, czy powinna powiedzieć Naomi, że wie kim jest jej ojciec. W końcu skoro nosiła inne nazwisko, to mogła nie chcieć, by ktoś o tym wiedział. Nie było to zresztą dziwne, zważywszy, że jego nazwisko było znane w całym czarodziejskim świecie i to w niezbyt pozytywny sposób. Nawet jeśli kryło się za tym coś innego, to nikt o tym nie wiedział.

W lutym było zimno, lecz na dworze coraz częściej zamiast śniegu leżało błoto. Na lekcjach natomiast nauczyciele nie odpuszczali i zadawali coraz więcej wypracowań. Sophie żałowała, że nie ma bardziej sprecyzowanych planów na przyszłość, gdyż wiedziałaby może wtedy na czym warto się bardziej skupić. Tak to starała się ze wszystkiego mieć w miarę dobre oceny, nawet jeśli nie zawsze to wychodziło.

Pewnego dnia razem z Sally szły na Historię Magii, kiedy na korytarzu zobaczyły jakieś zbiegowisko. Wszyscy stali wokół trójki uczniów z siódmego roku, którzy najwyraźniej się o coś kłócili.

- Chciałam tylko, żebyś mnie pokochał - krzyknęła dziewczyna o krótkich, czarnych włosach, stojąca naprzeciwko pozostałej dwójki siódmorocznych.

- Czy ty nie możesz w końcu zrozumieć, że ja cię nie kocham. I na pewno nie zdobędziesz miłości Amortencją - odparł zirytowany chłopak o brązowych włosach, podczas gdy stojąca obok niego jasnowłosa dziewczyna patrzyła raz na jedno, a raz na drugie.

- Chcesz się założyć? - zapytała wyniośle brunetka w szatach Slytherinu.

- Trzymaj się od nas z daleka - rzekła jasnowłosa dziewczyna, stając z założonymi rękoma.

- Bo co, niszczę waszą idealną miłość? - zadrwiła ciemnowłosa.

- Smythe, nie przeginaj - stwierdził chłopak.

- A co mi zrobicie? - spytała ciemnowłosa wyzywająco.

- Natychmiast przestańcie, rozkaz Prefekta Naczelnego! - do grupy podszedł Percy Weasley i starał się ich rozdzielić.

- Niby dlaczego miałabym cię posłuchać? - prychnęła Ślizgonka.

- Percy, nie wtrącaj się w to. Sami sobie poradzimy - rzekł szatyn.

- Co się tu dzieje? - zapytał stanowczo Weasley.

- Meruda podała eliksir miłosny, ale w porę to zauważyliśmy - wyjaśniła jasnowłosa.

- Prawie mi się to udało - mruknęła Smythe.

- Odejmuję Slytherinowi trzydzieści punktów za nielegalne posiadanie i wykorzystywanie eliksirów miłosnych - stwierdził Percy.

- Aż tyle? Taki sprawiedliwy, a widać, że uprzedzony do Ślizgonów - prychnęła Meruda.

- I minus dziesięć za obrazę Prefekta - rzekł Percy.

- Myślę, że pan Weasley jako Prefekt Naczelny wie co robi. A panna Smythe zasłużyła na karę - powiedziała profesor McGonagall, podchodząc do zgromadzonych.

Deception | Fred Weasley ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz