Rozdział 17

282 28 6
                                    

Udaliśmy się w odosobnione miejsce. Usiadłam na dachu jednego z budynków i zaczęłam wpatrywać się w ogromny księżyc. Mężczyzna przez chwilę siedział cicho, ale w końcu rozpoczął rozmowę.

- Dziś zachowywałaś się dziwnie. Zawieszono cię jako shinobi i zwolniono z posady dowódcy Anbu. Co jest nie tak? - spojrzał na mnie z powagą.

- Wszystko jest nie tak! Nie chcę być już shinobi, ani głupim dowódcą. Chcę wieść beztroskie życie ze swoją rodziną. Wyprawiać urodziny, na który zaproszę gromadę znajomych, wychodzić wieczorami z mężem na kolacje, ale wiesz co? Nigdy się to nie spełni! Nie mam rodziny i nie będę jej miała. Ludzie się mnie boją, nawet jeżeli mówią, że to nie prawda, to łżą! - zacisnęłam pięści i zaczęłam wręcz krzyczeć. - Wszystko jest nie tak! Wszystkie ważne dla mnie osoby nie żyją, zostałam sama i nawet jeżeli nigdy bym nie wróciła z tego urlopu, to nikt by nie zauważył. Byłoby im lżej nie obawiając się, że ten "potwór" może zaatakować w każdej chwili!

- To nie prawda, że nie masz nikogo. Masz mnie - oznajmił.

- Proszę cię. Zajmowałeś się mną tylko przez wyrzuty sumienia za przyczynienie się do śmierci brata i przez to, że Hokage ci kazał. Nawet swoją córką nie potrafisz się zainteresować, a co dopiero kimś takim jak ja. Grunt, że chociaż zjawiłeś się w jej urodziny - wstałam i zaczęłam chodzić w kółko.

- Wiesz co, chciałem na spokojnie z tobą porozmawiać, ale chyba przejdę do sedna. Wyczułem u ciebie zanik chakry, miałaś jej o wiele więcej, a zaraz po twoim "urlopie" połowa zniknęła. Nie wiem co kombinujesz, ale pamiętam jak kiedyś w emocjach wykrzyczałaś, że nienawidzisz wszystkich ludzi i nie zawahasz się zniszczyć wszystkiego co kochają, tak jak oni zrobili to tobie -podszedł do mnie i mocno złapał za moje ramię. - Wiedz, że jak dowiem się, że coś kombinujesz, zabiję cię - powiedział poważnie, po czym puścił moje ramie i zniknął w chmurze dymu.

[...]

Po rozmowie z Sasuke nie wracałam do bazy. Bałam się, że będą mnie śledzić i zabiją nie tylko mnie, ale Hidana i Kisame również. Zostawiłam chłopaków bez słowa wyjaśnień, ale to nie pierwszy raz i Hidan wiedział już co jest grane.

Leżałam na łóżku w moim mieszkaniu i wpatrywałam się w sufit. Myślałam nad tym co mówiłam Sasuke, chciałam skłamać i odwieść go od podejrzeń, ale za tym wszystkim kryło się ziarnko prawdy.

Zaczęłam tęsknić za chłopakami. Byli teraz moją jedyną rodziną, a ja nie mogłam nawet się z nimi spotkać. Bałam się, że coś może im się stać, a Hidan sam sobie nie poradzi. Ja straciłam połowę moich zasobów chakry, a Kisame ledwo znał podstawowe techniki shinobi. Nie wiem jak chciałam w naszą trójkę zgładzić całą Konohę, jak i też świat. Teraz brzmiało to nierealnie, ale kiedyś miało to więcej sensu. Zbyt bardzo żyłam marzeniami, nie zwracając uwagi na realia. Nie jestem Madarą i nie mam genialnego planu, który miał szansę na powodzenie. Nie jestem też silną shinobi.

[...]

W wiosce spędzałam już czwarty dzień. Unikałam za wszelką cenę Sasuke, ale to akurat nie było trudne zważywszy na jego częstotliwość pojawiania się tutaj. Starałam się też nie wpadać na Naruto, który mógł wiedzieć o podejrzeniach przyjaciela. To wszystko było bardziej skomplikowane niż bym chciała. Całe szczęście do teraz udało mi się żyć spokojnie.

Udałam się do jednej z restauracji na Ramen. Pamiętam, że podczas jednej z nocnych obrad jako dowódczyni Anbu, Hokage zabrał mnie właśnie tutaj. Niesamowicie zachwalał to miejsce i miał racje, jedzenie tutaj było wyborne. Liczyłam jednak na to, że tym razem go tutaj nie spotkam.
Weszłam do środka i się rozejrzałam, ale nigdzie blondwłosego nie zauważyłam. Podeszłam do lady i zamówiłam jeden z mniejszych ramenów.

- Ale jestem głodny! - usłyszałam za sobą znajomy głos.

Cudownie. Liczyłam, że jak się odwrócę, to Naruto mnie nie zauważy, ale gdy tylko złożył zamówienie, poczułam jak ktoś puknął mnie w ramię. Od razu się obejrzałam i nerwowo uśmiechnęłam się w jego stronę.

- Wiem, że jesteś na mnie zła za to, że cię zawiesiłem, ale nie musisz tak nachalnie mnie unikać - zaśmiał się.

- To nie tak - pogładziłam się ręką po karku.

- Coś się stało? - zapytał, tym czasem dostaliśmy swoje porcje.

Moja mini porcyjka wyglądała tak marnie przy jego ogromnej misce ramenu. Widziałam mniejsze garnki niż to.

- Staram się unikać ludzi - odpowiedziałam.

- Restauracja w takim razie nie jest najlepszym pomysłem - zauważył.

- Znajomych ludzi - sprostowałam swoją odpowiedź. - Pokłóciłam się ostatnio z wujkiem Sasuke i nie mam ochoty na kolejne kłótnie - dodałam.

- To masz szczęście. Nie przyszedłem się dziś tutaj kłócić - oznajmił z uśmiechem, odkładając już drugą miskę ramenu.

Jak on to robi?! On ma sześć żołądków?! Jak krowa?!

Gdy tylko skończył jeść ostatnią miskę swojego ulubionego dania, pożegnał się i wrócił do biura. Ja tym czasem dojadłam swoją porcję i ruszyłam do mieszkania, gdzie czekał na mnie kolejny samotny wieczór. Ale już niedługo będę mogła wrócić do chłopaków. Tylko na to czekałam.

[...]

Po kolejnych czterech dniach w końcu wróciłam do bazy. Od progu zalała mnie od razu fala pytań, co się stało i gdzie ja w ogóle byłam. Odpowiedziałam na wszystko i od razu ruszyłam w stronę swojego biura. Nie dokończyłam tam sprzątać, a chciałam to jak najszybciej zrobić. Jednak wchodząc do środka ujrzałam jeszcze większy porządek niż tu był przed moimi badaniami.

- Posprzątałem jak cię nie było. Hidan wyszedł, a mi się nudziło. Przeczytałem też parę twoich książek. Lubisz romansidła co? - usłyszałam za sobą głęboki głos Kisame.

- Dziękuję, jest tu czyściej niż było kiedykolwiek - uśmiechnęłam się w stronę mężczyzny.

- Chciałem z tobą porozmawiać - powiedział, a ja usiadłam na swoim ulubionym fotelu.

- Słucham cię - uśmiechnęłam się w jego stronę i spojrzałam na niego z wyczekiwaniem.

- Miałem okazję sporo sobie przemyśleć w czasie gdy cię nie było i zrozumiałem, że twój brak mnie dobija. Gdy tylko nie było cię blisko mnie czułem pustkę i nie potrafiłem sobie z niczym poradzić. Chciałem zająć swój umysł czymś innym, jak na przykład sprzątanie, ale nawet to nie pomogło. Obserwowałem cię od kiedy tylko pierwszy raz w zbiorniku otworzyłem oczy. Twoje gesty, ruchy, mimikę. Podziwiałem cię i w końcu skończyło się tym, że nie mogłem oderwać od ciebie wzroku. Patrzę na ciebie i nie wierzę jak taka wspaniała osoba może w ogóle istnieć. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym i nie mogę pozwolić, żeby cię stracić - opowiadał cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.

Co każde jego słowo moja mina się zmieniała. Raz nie mogłam uwierzyć własnym uszom, a raz miałam ochotę się na niego rzucić i go przytulić. Nie wiedziałam co robić, więc postawiłam na spontaniczną decyzję. Wstałam i powoli podeszłam do mężczyzny, po czym stanęłam na palcach i złączyłam nasze usta w pocałunku.

~Rekord, najdłuższy rozdział jak dotychczas.

Wychowanka AkatsukiWhere stories live. Discover now