Rozdział 10

526 41 16
                                    


[Kimiko]

Niedługo miałam wrócić do Anbu. Fuyuko, który był świetnym przywódcą od kiedy tylko organizacja została reaktywowana, niestety zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Poszukiwania jego ciała trwają do teraz, ale na marne, zapadło się pod ziemię. Teraz to ja miałam zostać przywódcą, za czasów gdy byłam zastępcą naprawdę dobrze mi szło, dużo nauczyłam się od mojego mistrza i wiedziałam, że poradzę sobie w tej roli. Lecz był ktoś kto nie do końca mi ufał, Naruto. Teraźniejszy Hokage od zawsze miał do mnie wąty o moje pochodzenie i bał się, że pewnego dnia wybuchnę i zacznę reaktywację Akatsuki. Głupiutki...

- Brakuje mi jeszcze paru części - oznajmiłam, przekraczając próg mojej kryjówki.

- Idzie ci to strasznie mozolnie - westchnął głos z drugiego końca pomieszczenia.

- Żałuję, że tą twoją przeklętą gębę złożyłam na początku - wywróciłam oczami i wzięłam jedną ze strzykawek leżących na metalowym stole. - Nie ruszaj się, to może nie zaboli - poleciłam zbliżając się do kawałków ciała leżących w rozsypce na ogromnym szpitalnym łóżku.

- Bardzo śmieszne, jakbym w ogóle mógł się ruszać - wymruczał. - Po co ty w ogóle mnie dźgasz tym gównem?

- Muszę rozruszać twoje mięśnie, trochę się zastały przez tyle lat - wyjaśniłam, po czym wbiłam igłę w kilka kawałków ciała, gdzie nie gdzie usłyszałam syknięcie mężczyzny.

- Cholera! To boli! - warknął.

- Przestań tyle gadać i daj mi się skupić! - krzyknęłam. - Dobrze, że boli, to znaczy, że już się łączy - dodałam po chwili spokojniej.

- Skąd się na tym znasz? - spytał.

- Dużo książek medycznych i praktyka z medykami i takie tam - wymruczałam, dalej wbijając igłę w niektóre mięśnie. - Za pół roku powinieneś być już jak nowy - oznajmiłam z chytrym uśmieszkiem.

***

- Dobrze, że jesteś - oznajmił Hokage, gdy tylko przekroczyłam próg.

- Chciałeś mnie widzieć - podeszłam do biurka, a raczej miejsca gdzie prawdopodobnie dalej stoi, ale takiego burdelu już długo nie widziałam.

- Co do twojego powrotu do Anbu, to na spotkaniu Kage, twoja kandydatura na dowódcę została przyjęta pozytywnie. Nie wiem skąd reszta ma do ciebie tyle zaufania, ale za tydzień bądź gotowa do oficjalnego ogłoszenia przed wioską nowej drużyny Anbu - zaczął.

"Nie wiem skąd reszta ma do ciebie tyle zaufania"? Gdybyś ty człowieku wiedział ile pracowałam na ich zaufanie. Tyle misji dla obcych wiosek, to chyba nikt nigdy nie zrobił co ja. Z resztą Kazakage pałał do mnie sympatią tylko przez to, że wołali na mnie "potwór". Czy to już podchodzi pod jakieś zboczenie?

- Dobrze, będę gotowa - przytaknęłam, uśmiechnęłam się i już miałam udać się w stronę wyjścia.

- Pamiętaj, że mam cie na oku, to, że inni ci ufają nie oznacza, że ja również zmieniłem zdanie - oznajmił poważnym tonem.

- Nie śmiałabym myśleć inaczej - prychnęłam i wyszłam.

***

- Nadal nie wierzę, że jesteśmy kuzynkami - oznajmiła Sarada.

Postanowiłam zabrać dziewczynę na małą przechadzkę, w końcu jak sama powiedziała jesteśmy kuzynkami, a nie wiemy o sobie za wiele. Zakupiłyśmy Dango, które ubóstwiałam i wybrałyśmy się nad rzeczkę.

- Jaki był mój wujek? Tata nigdy o nim nie opowiadał - spytała.

- Szczerze? - spojrzałam na nią, a ta przytaknęła, szeroko się uśmiechając - Nie pamiętam go zbyt dobrze, wcześnie odszedł, ale dobrze się mną opiekował i nie mogę powiedzieć, żeby czegoś mi brakowało - uśmiechnęłam się.

- Spędzał z tobą dużo czasu? Mojego nigdy nie ma.. - wymruczała.

- Praktycznie od urodzenia trenowałam czasem bez przerwy, więc wtedy to ja nie miałam czasu dla własnego ojca, ale gdy tylko chwila się znalazła spędzaliśmy je razem - objęłam ją ramieniem.

Fakt wujka Sasuke często nie było w domu, a jak już się pojawiał, to na kilka godzin lub góra dwa dni. To na pewno musiało być krzywdzące dla dziecka, ale robił to nie dla siebie, ale dla dobra ludzkości. 

- Widziałaś jak wujek, no wiesz.. umiera? - spytała lekko speszona.

- Tak.. - westchnęłam. - Nigdy niczego gorszego nie widziałam. Wszyscy moi bliscy odchodzili jeden po drugim, a ja mając jedynie cztery lata nic nie mogłam zrobić. To było naprawdę traumatyczne, ale wyszłam na dobrych ludzi - uśmiechnęłam się.

- Teraz masz nas. Jesteśmy rodziną - powiedziała radośnie.

- Jesteśmy - szeroko się uśmiechnęłam.

***

- Myślę, że powinnaś odpuścić tę robotę w Anbu - polecił mi znajomy głos gdy tylko weszłam do kryjówki.

- To część mojego planu, więc nie odpuszczę - odpowiedziałam, łapiąc za nić, igłę i nożyczki.

- Cały czas tylko gadasz, że masz jakiś plan zamiast się nim ze mną podzielić - westchnął ciężko.

- Bo jesteś paplą - wytknęłam język w jego stronę.

- Oh tak! Bo twoje najczarniejsze tajemnice rozpowiem szczurom, które tu latają i już wszyscy się dowiedzą co pani Uchiha skrywa pod maską grzecznej dziewczynki - zadrwił.

- Po prostu się nie interesuj, tylko rób co ci mówię - przewróciłam oczami. - No i tu nie ma szczurów, jedynym jesteś tu ty - dodałam.

- Nie będzie mi jakaś gówniara rozkazywała! Też mi coś! - oburzył się.

- Bo zaraz ci zamienię głowę z dupą i ciekawe czy będziesz taki mądry - odpowiedziała, wymachując mu przed oczami igłą z nicią.

- Nienawidzę być na czyjejś łasce - mruknął.

- Trzeba było wtedy na siebie uważać - wzruszyłam ramionami i wzięłam się za zszywanie poniektórych części ciała, które już poprawnie pracowały.

- Wiesz co, jak śpię i siedzę tu całe dnie, to to ciało w tym takim inkubatorze czy co to tam jest mnie przeraża - zaśmiał się nerwowo.

- Przecież on nie żyje, teoretycznie - mruknęłam.

- Jeszcze nie wiesz jak go przywrócić do życia? - spytał ciekawy.

- Nie, więc na razie posiedzi w tym inkubatorze, ten płyn trzyma jego ciało w dobrym stanie, do którego udało mi się je doprowadzić - wyjaśniłam.

- Jesteś jak ci szaleni naukowcy z książek, mam się bać? - zażartował.

- Póki jesteś po mojej stronie, to nic ci nie grozi - uśmiechnęłam się do niego.


Wychowanka AkatsukiWhere stories live. Discover now