Chapter 3

850 68 6
                                    


[Deidara i Tobi]
[Deidara]

- Dobrze, nauczę cię czym jest prawdziwa sztuka! hm - oznajmiłem, wyjmując glinę.

Rozejrzałem się dookoła i nie było przy mnie ani Kimiko ani Tobiego. Westchnąłem cicho i zacząłem się rozglądać po moim najbliższym otoczeniu. Dlaczego akurat ja musiałem zajmować się dwójką dzieci.

Ujrzałem ich kilka metrów dalej pod jednym z drzew. Bawili się małymi figurkami, które Kimiko dostała od Sasoriego i nie zważali na nic co się koło nich działo. Gdyby był tam sam Tobi już bym w niego rzucił mojego wybuchającego pajączka, ale pod żadnym pozorem nie mogłem uszkodzić małej Uchiha. To wcale nie tak, że obawiałem się Paina lub Itachiego, ale tak, mogliby mnie za to zabić bez zastanowienia.

- Mieliśmy trenować Kimiko, a nie się z nią bawić! - krzyknąłem na Tobiego.

- Ale Tobi uwielbia się bawić ze swoją przyjaciółką! - zbuntował się.

- A Kimiko uwielbia bawić się z wujaszkiem Tobim! - wykrzyknęła dziewczynka.

- Brawo idioto, przez ciebie mówi o sobie w trzeciej osobie- mruknąłem, łącząc swoją dłoń z czołem.

Tobi westchnął smutno i zabrał Kimiko ponownie na środek placu treningowego. Każdy z nas podejrzewał jaki plan ma Pain, a każdy dzień zwłoki nad treningiem jego małej broni mógł skończyć się tym, że nie będzie potrafiła wszystkiego.

Pain regularnie sprawdzał jej postępy, a z czasem zaczęło mi się robić jej szkoda. Miała zaledwie pięć lat, potrafiła więcej niż niejeden szesnastolatek. Boję się co się stanie gdy przerośnie nasze umiejętności. Może się ona stać naprawdę niebezpieczną bronią, której nie będzie można skutecznie kontrolować.

[Itachi i Kisame]

[Itachi]

W jedyny dzień wolny Kimiko, akurat musiałem pójść na misję razem z Kisame, więc zabrałem córkę ze sobą. Czy robię źle? Zapewne tak, ale chciałem spędzić z nią jak najwięcej czasu tylko mogę. Z moim zdrowiem było coraz gorzej i nie mogłem przepuścić żadnej okazji.

Niosłem małą na brana, a ta tylko wesoło śpiewała swoją ulubioną piosenkę, której nauczyła ją Konan. Chociaż ktoś miał w bazie zdrowy rozsądek i uczył ją czegoś czego uczy się małe dzieci.
Wiedziałem, że nie mogę być zły na resztę organizacji, bo wykonywali tylko rozkazy Paina, który z tygodnia na tydzień robił się coraz bardziej krytyczny w stosunku do Kimiko. Wkurzało mnie to niesamowicie, ale nie mogłem dać tego po sobie poznać. 

- Itachi! - warknął Kisame.

Spojrzałem na niego pytająco nie rozumiejąc co go nagle ugryzło. Spojrzał na mnie tylko z politowaniem i zaczął mówić mi o celu misji. Najwidoczniej wcześniej musiałem go nie słuchać i rekin to zauważył.

***

Gdy dotarliśmy na miejsce nie było tam nikogo. Według wytycznych mieliśmy znaleźć tutaj malutką organizację, która była w posiadaniu zwoju z zakazaną techniką, której potrzebował Pain. Ja tylko w głębi serca miałem nadzieję, że nie wykorzysta jej na Kimiko, ale wszyscy i tak wiedzieli, że to zrobi.

Czasami myślę, czy nie lepiej było zabić Kimiko przy narodzinach, aby oszczędzić jej tego wszystkiego.

Rozejrzeliśmy się po całym placu, a nawet znaleźliśmy malutką jaskinię, ale nigdzie nie było oznak życia. Wciąż miałem dziwne przeczucie, że oni gdzieś tu są i chyba Kisame czuł to samo, bo nie wyrażał chęci do powrotu.

- Tatusiu.. Pod nami chyba ktoś się ukrywa - wyszeptała Kimiko.

Miała racje, zaraz po jej słowach spod ziemi wyskoczył jeden z shinobi, których mieliśmy odnaleźć. To dziecko nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.

Odstawiłem dziewczynkę w bezpieczne miejsce i zacząłem walczyć z kilkoma z nich, a Kisame z drugą połową. Szło nam dobrze, przeciwnicy nie byli silni, a bitwa nie zapowiadała się na długą.

- Oddal się od moich ludzi, albo dziewczynka zginie! - wykrzyknął ktoś za naszymi plecami.

Jeden z shinobi trzymał kunai przy szyi Kimiko, a ta wydawała się niewzruszona cała sytuacją. Po chwili jej ciało zamieniło się w pieniek drewna, a shniobi leżał pod moimi dogami odrzucony przez katon małej Uchiha.

Spojrzałem na córkę ale ta tylko lekko się uśmiechnęła, a reszta shinobi spoglądali na nią z przerażeniem. Cała akcja nie trwała nawet trzydziestu sekund. Była niezwykle szybka i przy tym również dokładna.

Wtedy pierwszy raz pomyślałem o niej jak o potencjalnym potworze przyszłego świata, a wizja tego mnie przerażała. Dlaczego nie mogła być słodka i niewinna jak jej matka. Stawała się potężniejsza ode mnie, a w normalnych warunkach zapewne już dawno osiągnęłaby status Chunina.

Wychowanka AkatsukiOù les histoires vivent. Découvrez maintenant