Dziewczyna Luciana

28 1 0
                                    

V

Po występie pani dyrektor podziękowała wszystkim za przybycie oraz zaprosiła na poczęstunek ze stoisk. Po wszystkim przypomniałem tylko moim że spotykamy się przed autobusem o 12 po czym wszyscy się rozeszli.

Byłem bardzo dumny z mojej klasy. Zagrali to dokładnie tak jak sobie to wyobraziłem. 

Kiedy doszliśmy do stoisk przed szkołą stwierdziłem że najpierw ogarnę te wszystkie z jakimś jedzeniem żeby zdecydować na co mam ochotę a następnie, o ile czasu wystarczy bo stoisk z jedzeniem jest dość dużo, spróbuję obejrzeć zawartość reszty namiotów. Szybko zdecydowałem że najbardziej mam ochotę na prawdziwą wojskową grochówkę którą przyrządził jakiś miejscowy kucharz. Po skończonym posiłku zostało mi jeszcze około pół godziny wolnego czasu. Zawartość większości tamtych namiotów to głównie wyroby miejscowych kobiet które w ten sposób dorabiały sobie do renty czy emerytury. Kupiłem coś ładnego dla swojej żony po czym zacząłem zmierzać w stronę autobusu. Kiedy znalazłem się przy nim zostało jakieś 10 minut do 12. Prawie cała moja grupa już przy nim czekała. O 12 wszystkich ustawiłem, przeliczyłem, nikogo nie brakowało. Zapakowałem ich do autobusu po czym odjechali. W tym momencie zdałem sobie sprawę że jednej osoby brakuje. 

Lucian - zawołałem rozglądając się po parkingu. Nigdzie go nie widziałem. Wróciłem na teren szkoły rozejrzeć się. Nigdy go nie było. Wróciłem na parking i jeszcze raz głośno zawołałem. 

Lucian! - odpowiedziało mi tylko echo.

Po chwili zadzwoniła mi komórka. To był on. Odetchnąłem z ulgą 

Cześć tato. Coś mi powiedziało że mnie szukasz ale spokojnie. Jestem u Marii. Jej mama zaprasza nas na obiad

Mnie też? - spytałem 

Tak. Podjedź na ulicę krótką 221. Będziemy czekać.

Wsiadłem do swojego auta i podjechałem na podany adres. Na miejscu zastałem dość mały domek z czerwonej cegły o spadzistym dachu z eternitu. Podwórko mimo niewielkich rozmiarów nie było specjalnie zadbane. Żadnych kwiatów czy innych dekoracji tylko nie koszona od tygodni wszechobecna trawa miejscami naprawdę przerośnięta. Sam domek wyglądał tak jakby kończył się jego żywot. W tym momencie naprawdę zrobiło mi się żal tej rodziny. Gdy tylko wysiadłem z auta drewniane drzwi wejściowe otworzyły się. Lucian i Maria wybiegli mnie wprowadzić. W tym momencie w drzwiach ukazała się kobieta w białej sukience, prawdopodobnie mama Marii. Dość wysoka brunetka o niebieskich oczach. Wyglądała na bardzo prostą kobietę ze wsi gdyż nie miała żadnego makijażu a wychodząc z domu nawet nie założyła butów. 

Dzień dobry - zawołała do mnie 

Witam, Vincent jestem - odparłem 

Emilia - szczery i szeroki uśmiech nie opuszczał jej twarzy. Wyglądała jakby całe jej dotychczasowe życie ułożyło się dokładnie tak jak chciała

Wejdźmy do środka - zaprosiła mnie - na pewno jest Pan głodny i zmęczony po całym dniu. 

Sam szczerze przyznam że ta skromna porcja grochówki którą zjadłem jakiś czas temu nie nasyciła mnie i już czuję się głodny. Weszliśmy do malutkiego pokoiku który zapewne pełnił rolę jadalni, pokoju gościnnego ale być może także salonu i sypialni Emilii. Usiedliśmy przy niewielkim stole. Pani domu zniknęła na chwilę w innym pomieszczeniu, zapewne w kuchni, by po chwili wyłonić się z posiłkiem. Podczas jedzenia zapoznaliśmy się bliżej z Emilią, tak jak przewidywałem, samotnie wychowuje córkę, pracuje w szkole jako sprzątaczka, nie jest kolorowo ale są szczęśliwe ze swojego życia. "taki los nam Bóg wybrał i tego się trzymajmy" podsumowała swoje życie tymi słowami. W międzyczasie zdążyłem zauważyć jak Lucian i Maria bardzo się do siebie zbliżyli. Cały czas o czymś rozmawiali. Miałem wrażenie że są dla siebie stworzeni. 

Po skończonym posiłku porozumiewawczo spojrzałem na Luciana że pora do domu. Podziękowaliśmy za obiad, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do domu. Już czułem o co spyta mnie młody w drodze powrotnej. 

Tato - dokładnie tak jak myślałem że zaraz się zacznie - będę mógł jutro też się spotkać z Marią? 

A masz transport? - spytałem go oczekując kolejnego pytania. Nastąpiła chwila ciszy jakby nie wiedział czy wolno mu o to spytać czy nie 

A zawiózł byś mnie? 

Na którą? 

Po obiedzie. Albo nie. Na obiad 

Długo zamierzasz tam być? 

Zadzwonię po ciebie żebyś przyjechał. 

Tylko nie w środku nocy 

Spokojnie tato o to się nie bój. Jestem już troszkę odpowiedzialny - i takiej rozmowy właśnie się spodziewałem. Co oznacza że Lucian ma dziewczynę. Teraz to się dopiero zacznie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie. Oto kolejny rozdział Życiowej Niepełnosprawności. Miłego czytania

Życiowa niepełnosprawnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz