Powrót do domu

94 5 0
                                    

XI

Otworzyłem oczy bardzo gwałtownie. Zaczynało świtać. Nadal znajdowałem się w sali szpitalnej. Ta biel zaczynała mnie denerwować

- I jak się czujesz? - Usłyszałem pytanie

- Mógłbyś przestać mnie straszyć Antonio?

- Generalnie to mam pytanie. Skoro dałem ci wybór do nazwania mnie to, czemu wybrałeś takie debilne nazwisko? Antonio Panderos.

- To było pierwsze, co mi przyszło do głowy a najwidoczniej jak o czymś pomyślę to tak się dzieje.

- Mogłeś być bardziej kreatywny.

W tym momencie wszedł lekarz.

- Dzień dobry panie Jackson. Jak samopoczucie?

- Całkiem dobrze nie narzekam.

- Dzisiaj pan wychodzi. Za chwilę zrobimy podstawowe badania. Jeśli nie będę miał żadnych zastrzeżeń to przyniosę wypis.

Po tych słowach wyszedł. Antonio popatrzył na mnie.

- Dzisiaj wychodzisz. Nie cieszysz się?

- Antonio jak mam się cieszyć, jeśli nie mogę chodzić. Nie wyobrażam sobie życia na wózku inwalidzkim.

- Nie denerwuj się. Dasz radę. Pamiętaj, że jestem przy tobie cały czas. Wystarczy, że mnie zawołasz w myślach a się zjawię. – Po tych słowach wstał i rozpłynął się tak jak zawsze.

Po kilku minutach weszła pielęgniarka mówiąc, że zabiera mnie na badania. Nie opierałem się. Pobór krwi, ciśnienie, to tylko niektóre z podstawowych badań. Po około dwóch godzinach odwieziono mnie do sali. Po kolejnych kilku minutach wszedł lekarz z wynikami badań i jakimś świstkiem papieru, prawdopodobnie wypisem.

- Wyniki mają się dobrze. Ciśnienie książkowe, morfologia w porządku. W takim razie nie mam więcej pytań. Tutaj jest pański wypis.

Po tych słowach wyszedł. Po paru minutach drzwi ponownie się otworzyły. Stanęła w nich Kinga.

- H-Hej – Powiedziała drżącym głosem

- Hej – Odparłem

- Dowiedziałam się od lekarzy, że dzisiaj wychodzisz

- No wychodzę i się właśnie zastanawiałem czy dzwonić po ciebie żebyś mi pomogła

Kinga bez słowa pomogła mi wstać, po czym spakowała moje rzeczy do torby. Kiedy już mieliśmy wychodzić ta nagle usiadła na łóżku. Obróciłem się z pytaniem, co się dzieje. Zauważyłem, że miała łzy w oczach

- Vi-Vincent – głos jej się łamał – Przez ostatni czas dużo myślałam i zrozumiałam jedno. Przez ten wypadek przestraszyłam się, że możesz umrzeć i zrozumiałam, że zależy mi na tobie. Kocham Cię... - Nie udało jej się dokończyć. Klęknęła przede mną i zaczęła mi szlochać w ramiona. Przytuliłem ją i próbowałem pocieszyć, jednak nie mogła przestać. Po około 10 minutach uspokoiła się.

- Już możemy iść? – Spytałem

- Tak oczywiście poczekaj jeszcze chwilkę – Po tych słowach kucnęła przede mną i mnie pocałowała. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu pocałowała mnie kobieta. Czułem się naprawdę wyjątkowo.

- Teraz możemy iść – Powiedziała, kiedy się ode mnie odkleiła.

Wychodząc ze szpitala zauważyłem, że Kinga przygotowała się na mój przewóz. Przyjechała dużym rodzinnym vanem. To auto było zupełnie nie w jej stylu. „Czego to się nie zrobi dla ukochanych." Pomyślałem. Kiedy wreszcie się udało mnie zapakować do auta to powiedziałem

- Zawieziesz mnie do mojego domu dobrze? – Kinga milczała, ale ruszyła. Musiałem zasnąć po drodze. Chociaż trudno to określić, jako sen. Rozmawiałem z Antonio.

- I co teraz? Wrócisz do domu i co dalej? – Spytał

- Nie wiem. Może poszukam jakiejś pracy, może zgłoszę się po jakiś zasiłek dla niepełnosprawnych. Nie wiem, co zrobię.

- Powiem tak. Jeden krok już wykonałeś ze swoich zmian. Zobaczymy, co dalej.

Zacząłem powoli otwierać oczy. Dojeżdżaliśmy do jakiegoś domu

- Chwila, ale to nie wygląda jak moje mieszkanie

- Owszem, bo będziesz mieszkać u mnie. Pozwoliłam sobie nawet pozwozić twoje rzeczy. – Moja mina wyrażała pełne zdumienie – Co tak patrzysz. Ktoś się musi tobą zajmować, przecież sobie sam nie poradzisz.

Nie wiedziałem, co na to powiedzieć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie. Oto długo wyczekiwany rozdział tejże książki. Przepraszam za opóźnienie ale to wszystko z braku sprzętu. Miłego czytania

Życiowa niepełnosprawnośćWhere stories live. Discover now