Dziwna noc

91 3 0
                                    

XII

Korytarz zdawał się ciągnąc w nieskończoność. Szedłem już kilka minut, po czym znalazłem drzwi, które mi wskazano. Stanąłem przed nimi, wziąłem głęboki oddech, po czym wszedłem bez pukania.

Ujrzałem grupę około 20 dziesięciolatków patrzących na mnie tymi swoimi dużymi oczami przepełnionymi strachem i mnóstwem pytań. Stanąłem na środku klasy, po czym powiedziałem:

- Dzień dobry, proszę usiąść. – Dzieci milczały, ale posłusznie usiadły.

Sprawdziłem obecność, miałem dziwne wrażenie, że bardzo tu spokojnie. Za spokojnie. Popatrzyłem się po klasie, po czym spytałem.

- No dzieci, odrobiłyście pracę domową? – Wszyscy pokiwali twierdząco nadal milcząc. Spojrzałem na jednego chłopca w pierwszej ławce – David. Przedstaw na tablicy swoje zadanie domowe.

Chłopiec wstał, po czym powoli podszedł do tablicy. Gdy tylko dotknął kredą tablicy usłyszałem w głowie przeraźliwy pisk, który powoli przeradzał się w dobrze znaną mi piosenkę. „We don't need no education..." krzyknął dzieciak spoglądając na mnie nienaturalnie wyginając głowę, z przeraźliwym uśmiechem. Podszedł do mnie, po czym wyjętym z kieszeni sztyletem zadał mi kilka ciosów. Poczułem, że się rozpadam, spadam w jakąś przepaść.

Obudziłem się we własnym łóżku z krzykiem. Gdybym mógł pewnie bym wstał. Po chwili do pokoju wbiegła Kinga

- Co się dzieje?

Bardzo szybkimi nerwowymi ruchami zdjąłem piżamę sprawdzając czy jeszcze krwawię. Odetchnąłem z ulgą, kiedy okazało się, że nie

- Co się stało? – Spytała ponownie Kinga. Cały czas miałem przed oczami twarz tego dziecka. Spojrzałem na Kingę ze strachem, po czym powiedziałem.

- Miałem koszmar. – Zakryłem twarz rękoma, po czym zacząłem płakać. Cały czas słyszałem w głowie tą melodię

*

Do rana nie zmrużyłem oka. Kinga uparła się, że do rana zostanie przy mnie. Stwierdziłem, że dłużej tak nie wytrzymam, więc usiadłem na łóżku przygotowując się do przejścia na wózek

- Też nie śpisz? – Usłyszałem zza pleców.

- Nie zasnąłem od czasu koszmaru.

- Wróć tu do mnie, porozmawiamy.

Położyłem się obok Kingi, po czym ona obróciła się twarzą do mnie.

- Od czasu tamtej kolacji bardzo dużo myślałam. Po dłuższej naradzie z Agatą stwierdziłyśmy, że do poprawy potrzebujesz kilku zmian. Przede wszystkim innej pracy.

- No to mam zapewnione jak w banku o ile ktoś mnie przyjmie w takim stanie.

- Tym się teraz nie przejmuj. Do drugiej zmiany będziesz potrzebował drugiej osoby, najlepiej bliskiej. Stwierdziłyśmy, że potrzebujesz kogoś, kto zostanie z tobą na dobre i złe. Najlepsza byłaby żona.

- I co razem z Agatą będziecie szukać odpowiedniej kandydatki?

- Nie koniecznie. Vincent. Razem z Agatą stwierdziłyśmy, że odpowiednią osobą będę ja. - Spojrzałem na Kingę pytająco z lekkim zdziwieniem. - Nie patrz tak na mnie. Ja ciebie naprawdę kocham – Przysunęła się bliżej mnie, po czym pocałowała.

Ten pocałunek był inny niż ten w szpitalu. Długi z mnóstwem uczuć. Kiedy się oderwała, spojrzała na mnie, po czym powiedziała.

- Już dawno ci to chciałam powiedzieć. Kocham Cię do szaleństwa.

Znów zaczęła mnie całować. Nie wiedziałem, co na to powiedzieć, nie miałem jak się uwolnić. Kinga przerwała gwałtownie, po czym wyszeptała mi do ucha.

- Vincent. Chcę mieć z tobą dzieci. – Gdyby nie to, że jestem sparaliżowany pewnie bym wyskoczył z łóżka jak poparzony. Jednak w tej sytuacji pozostało mi tylko krzyknąć z przerażeniem.

- Słucham!? – Odsunąłem się od niej trochę. – Dlaczego tak szybko?

- Nie denerwuj się. – Powiedziała spokojnie. – Znamy się już ponad 15 lat. Wspólne nocowania, filmy, spacery itp. Nie sądzisz, że już najwyższa pora?

- A nie lepiej po ślubie?

- Przestań. Kto w dzisiejszych czasach bierze ślub przed dzieckiem.

W tym momencie zabrakło mi argumentów. Kinga położyła się na mnie, po czym zaczęła mnie znów całować. Zaczynało mi się to podobać. Nawet mnie to podniecało. Nagle Kinga przestała całować. Chyba poczuła, że mnie podnieciła. Usiadła mi na kroczu, po czym zaczęła się rozbierać. Zaczynało mi się robić gorąco. Kiedy rozebrała się do naga zrzuciła koc, który mnie przykrywał na podłogę, po czym zaczęła zdejmować mi bokserki. Było to dość kłopotliwe dla niej gdyż nie mogłem się podnieść. Kiedy w końcu jej się udało znów położyła się na mnie by mnie pocałować, chyba dla pewności czy jestem gotowy. Byłem w pełni gotowy. Zaczęła pocierać swoim kroczem o moje narzędzie. Czułem się wniebowzięty. Jej też zaczęło być dobrze. Nie wytrzymała tak długo, podniosła się by wsadzić sobie mój przyrząd. Jęknęła przy tym głośno. Zaczęła się poruszać góra i dół. Dla złapania równowagi oparła się rękoma o moje barki. Znalazła się w idealnej odległości ode mnie bym mógł chwycić jej piersi. Zacząłem się nimi bawić. Kinga zaczynała się poruszać coraz szybciej. Chyba poczuła, że jestem bliski końca. Nie wytrzymałem, dokończyłem w niej. Nawet nie myślała o tym żeby schodzić ze mnie tuż przed końcem. „Czyli jesteś tego pewna" pomyślałem sapiąc przy tym. Kinga też sapała. Była wyraźnie szczęśliwa i zmęczona. Padła na mnie. Oboje leżeliśmy zmęczeni. Jej nagie gorące piersi dotykały mojej klatki piersiowej. Byłem w 7 niebie z najpiękniejszą kobietą, o której marzyłem od dawna. Po chwili odpoczynku zacząłem Kingę całować. Po czasie sama się oderwała. Spojrzała na mnie dziko, następnie na okno, po czym powiedziała cicho.

- Zaczyna świtać. Może pora w końcu spać.

Po tych słowach zeszła ze mnie i położyła się obok momentalnie zasypiając. Do rana nie zmrużyłem oka. Dużo myślałem o tym, co zaszło tej nocy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie. Oto kolejny rozdział. Prawdopodobnie najbardziej szokujący i najtrudniejszy który kiedykolwiek napisałem. Miłego czytania

Życiowa niepełnosprawnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz