Brutalna Prawda

115 4 0
                                    

X

Moją głowę zaczęło przeszywać nieustające pikanie kardiomonitora. Zaczynałem słyszeć jakiś pojedyncze wyrazy, ale po czasie już całe rozmowy

- Doktorze. Vincent się chyba wybudza.

- Proszę mnie przepuścić

Dał się słyszeć jakiś większy harmider. Po chwili dopiero poczułem coś twardego w gardle. Zacząłem się dusić. Szybko mi to wyjęto, dzięki czemu mogłem normalnie oddychać.

- Ciśnienie?

- W normie.

- To teraz chwila prawdy

Zaczynałem powoli otwierać oczy. Światło lamp i jakiejś latarki zaczęły mnie oślepiać. Ktoś mi siłą otwierał oczy i świecił tą latarką. Wreszcie nastała cisza a ja otworzyłem oczy do końca i próbowałem złapać ostrość. Kiedy w końcu mi się udało ujrzałem osoby stojące wokół mojego łóżka. Kolejno od lewej: jakiś lekarz, pielęgniarka, Kinga, Agata i druga pielęgniarka. Wszyscy milczeli i patrzeli się na mnie. W końcu przerwałem to milczenie

- Gdzie ja jestem?

- Spokojnie. Jest pan w szpitalu. Miał pan wypadek – Rzekł lekarz

- Pamiętam ten wypadek – Kinga z Agatą spojrzały na siebie z uśmiechem

- Pozwoli pan, że zadam panu kilka pytań.

- Oczywiście.

- Jak się pan nazywa? Ile ma pan lat?

- Vincent Jackson. 24.

- Pamięta pan jak doszło do wypadku?

- Mikrofalówka eksplodowała.

Lekarz popatrzył na mnie ze zdziwieniem

- I od eksplozji ma pan takie obrażenia?

- Bo przy próbie ucieczki coś mnie przygniotło.

- No dobrze wychodzi na to, że wszystko jest ok. Mają teraz panie swoje 5 minut. Ale naprawdę tylko 5. Pacjent musi wypoczywać.

Po tych słowach lekarz z pielęgniarkami wyszli i zamknęli za sobą drzwi. Kinga z Agatą podeszły bliżej mojego łóżka i zaczęły wypytywać

- Jak się czujesz?

- Łeb mnie boli, ale tak to jest nawet dobrze.

- Jak właściwie do tego doszło? – Spytała Kinga

- W pracy podczas przerwy. Podgrzewałem sobie akurat jakiś obiad a że mieliśmy uszkodzoną mikrofalówkę to w końcu eksplodowała. Pech trafił, że akurat mi. Próbowałem ją ugasić, ale gaśnica się zacięła a przy próbie ucieczki potknąłem się i musiałem uderzyć w jakiś regał, który mnie przygniótł.

- Straszne – rzekła z przerażeniem Agata. Spojrzałem na nią z uśmiechem.

- Jak ci się udało tutaj przyjechać? Podobno masz ręce pełne roboty.

- No... Awansowałam. Teraz siedzę za biurkiem. Mniej roboty, ale kasy więcej.

- To super.

- Vincent – Zaczęła Kinga – Ja muszę ci coś powiedzieć.

Wszedł lekarz.

- Starczy na dziś. Pacjent musi wypoczywać.

Dziewczyny pożegnały się, po czym wyszły. Jednak lekarz nie wyszedł z nimi, tylko poczekał aż wyjdą, po czym zamknął drzwi. Obserwowałem go ze zdziwieniem.

- Wiem, że już późno i oboje jesteśmy zmęczeni, ale tą jedną informację niestety muszę panu przekazać.

Moje serce przyspieszyło rytmu ze zdenerwowania.

- Cóż podczas wypadku przygniótł pana ciężki regał, który spowodował liczne złamania i uszkodzenia wewnętrzne. Poza połamanymi żebrami i uszkodzonymi płucami niestety stało się też dużo gorsze. – Moje serce waliło jak szalone. – Doszło też do uszkodzenia kręgosłupa. Niestety w takim stopniu, że do końca życia będzie się pan poruszał na wózku. Cieszymy się, że nie doszło do czegoś gorszego, ale niestety. Przykro mi.

Te słowa brzmiały dla mnie jak wyrok. W głowie miałem całkowitą pustkę. Jednoczesny pisk w mózgu doprowadzał mnie do szału. Zacząłem krzyczeć. Nie pamiętam, co się dalej działo. Domyślam się, że lekarz wezwał pielęgniarki żeby mnie uspokoić, jednak nie pamiętam tego. Od tamtych słów nie pamiętam nic. Jedyne, co miałem w głowie to przerażający pisk, który momentami przeradzał się we wrzask, przeplatany słowami mojego anioła stróża.

Jeśli wrócisz to możesz dużo zmienić".

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie. Oto kolejny rozdział. Zastanawiam się co by nie opublikować praktycznie gotowego fanfica z Exitus Letalis. Miłego czytania

Życiowa niepełnosprawnośćWhere stories live. Discover now