Rozdział 7

64 4 1
                                    

-Tu jest cudownie. - westchnęła Katy chwytając mnie za rękę. Wziąłem głęboki wdech.

-Katy... Gdy się pierwszy raz spotkaliśmy, przed koncertem, nie miałem pojęcia jaki wpływ na moje życie będzie miała twoja osoba. Nigdy niczego nie udawałaś, zawsze byłaś sobą. I uzależniałaś mnie od siebie z każdym spotkaniem coraz bardziej. Gdy jechałem z tobą na festiwal, byłem najszczęśliwszy na świecie. Chciałbym zabrać cię do Ekwadoru kiedyś i pokazać te wszystkie miejsca o których ci opowiadałem. Ten wypadek uświadomił mi, że nie potrafiłbym bez ciebie żyć. Kocham cię najmocniej na świecie. Czy.. - wziąłem kolejny głęboki wdech i przyklęknąłem na kolano. - Czy zostaniesz moją żoną? -spojrzałem jej w oczy i wyciągnąłem małe pudełeczko z delikatnym pierścionkiem. Widziałem na jej twarzy szok, niedowierzanie, radość, znowu szok.

-O Boże... Tak!!! - rzuciłam mu się w ramiona, nie patrząc, że możemy wpaść do wody. Byłam taka szczęśliwa! Alei przerażona. Pocałował mnie mocno i włożył pierścionek na palec. W tym momencie usłyszeliśmy głośne brawa i wiwaty. Mogłam się domyśleć, że będzie publika. Miałam to jednak gdzieś. Chris siedział na pomoście, ja na nim i tylko to się liczyło. Yocelin podeszła bliżej z aparatem.

-No gołąbeczki uśmiech.

-Znowu kradniesz mi teksty. - zaśmiałam się i z małą pomocą Chrisa znowu siedziałam na wózku. Zrobiła nam mnóstwo zdjęć na pomoście i później na sali.

-Zrób też telefonem, zamierzam światu pochwalić się moją przyszłą żoną. - Christopher podał jej swój telefon i przytulił się do mnie. Szybko wybraliśmy zdjęcie i umieściliśmy na swoich profilach z podpisami „ powiedziała TAK" i ,,powiedziałam TAK".

-Ale teraz chowajcie te telefony i zapraszamy do zabawy.- Zadbiel wyciągnął rękę po urządzenia. Odłożył je i uściskał nas mocno.

-Zaopiekuj się moim aniołkiem, Chris. - aż się wzruszyłam, gdy to usłyszałam. - Nie płacz siostrzyczko. Jakby Erick mnie teraz słyszał chyba by mnie pobił.

-Bez dwóch zdań. - delikatnie się uśmiechnęłam.

         Bawiliśmy się do samego świtu. Kiedy jednak Erick i Richard zaczęli wybierać mi suknie ślubne i niemal organizować cały ślub, stwierdziłyśmy z Yocelin, że pora iść spać. Nie było to łatwe, ale obietnica dalszego planowania po pobudce zadziałała na nich. Liz nawet obiecała, że im pomoże.

-Mam nadzieję, że nie będą nic pamiętać. -szepnęłam do Chrisa i Zadbiela. - Boże całe szczęście, że Clara wynajęła tutaj pokoje od razu. Chyba przeczuwała, jak to się skończy.

-Gorzej kończyliśmy imprezy. Weź pod uwagę to, że ja i Chris trzymamy się na nogach.

-To duże osiągnięcie. - zakpiła Claudia, puszczając mi oczko.

          Obudziłam się parę godzin później. Dzięki wspaniałemu pomysłowi mojego narzeczonego, który podsunął mi pufę pod łóżko, mogłam sama zejść najpierw na nią, potem na wózek i iść do łazienki bez potrzeby budzenia go. Po doprowadzeniu się do stanu używalności wzięłam telefon z szafki i poprosiłam Chrisa o pomoc w wejściu z powrotem do łóżka. W życiu nie miałam tylu powiadomień na IG. Byłam w szoku. Pod naszymi zdjęciami rozpętała się prawdziwa wojna na słowa. Z jednej strony urocze fanki, które życzyły nam szczęścia i trzymały kciuki żeby wszystko się ułożyło, a z drugiej strony typowi hejterzy.

~Chris nie marnuj życia na tą kalekę. Wybierz prawdziwą kobietę.

~Mogłaś zginąć w tym wypadku, a nie teraz marnujesz chłopakowi życie.

~gin szmato!

~jebne zaraz! Pewnie go zmusiła do tego.

~zrób coś dla świata i zjedź tym wózkiem najlepiej z 20 piętra jakiegoś wieżowca.

         Tych gorszych nie miałam siły czytać. Niby byłam gotowa na takie teksty. Niby wiedziałam, że nie powinno mnie obchodzić zdanie ludzi, którym się wybitnie w życiu nudzi. Ale jednak to bolało. Wtuliłam się w Chrisa i zaczęłam płakać. Mocno mnie przytulił i cmoknął w czubek głowy. Tak zasnęliśmy.

          Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Zerknąłem na Katy, spała przytulając poduszkę, a na jej twarzy widziałem ślady łez. Poruszyła się, jednak nie obudziła, gdy wstałem z łóżka. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Liz i Claudię.

-Coś się stało? - zapytałem drapiąc się po głowie i tłumiąc ziewnięcie.

-Jest po 15, przyszłyśmy was obudzić na obiad. I zobaczyć jak ma się Katy.- Liz spojrzała na śpiącą dziewczynę.

-Zaraz się ogarniemy i zejdziemy. Dzięki za pobudkę.- uśmiechnąłem się do nich i zamknąłem drzwi. Najpierw ogarnąłem się w łazience, gdy wyszedłem Katy już nie spała.

-Hej żonko. - nachyliłem się, żeby ją pocałować, niestety odsunęła się. - Hej, co jest?

-Nic. Nie myłam zębów jeszcze. - odwróciła wzrok, który padł na telefon.

-Ej co jest? - usiadłem przed nią i delikatnie złapałem za brodę. -Nie wiem co tam przeczytałaś, ale wszystko co złe to nieprawda. Kocham cię, chcę z tobą mieć dzieci i się zestarzeć. Chcę się budzić przy tobie i zasypiać...

-Dobra już mi tak nie słodź. - uśmiechnęła się delikatnie i cmoknęła mnie w policzko. -Wiem, że nie miałam się tym przejmować, ale to trochę trudne. - wzruszyła ramionami. -Najważniejsze, że ty będziesz po mojej stronie, a trolle niech sobie piszą co chcą.

-Mądra dziewczynka. A teraz chodź się szykować, bo nam zjedzą cały obiad. - pocałowałem ją w czoło i pomogłem zejść z łóżka.

         Jakiś czas później pojawiliśmy się na sali. Kelnerzy akurat wnosili jedzenie. Rozmawialiśmy o planach na najbliższe dni. Chłopaki zabierali dziewczyny do swoich rodzin. Jestem ciekawy, jak Katy zareaguje, jak zobaczy swoich rodziców. Mam nadzieję, że nikt się nie wygadał. 

--------------------------------------------------

Jest kolejny rozdział. Miłego czytania. 

Buźka ;*

Historia z aparatem w tle [ zakończone]Where stories live. Discover now